27-01-2013, 12:31
Podobnie jak varpho, nie wybrałbym się do USA, nawet gdyby ktoś uparł się fundować mi taką wycieczkę, bo nie do pomyślenia, żebym chciał jeszcze wyrzucać na to ciężko zarobione pieniądze. Mam tam krewnych, więc nie byłoby to może kosztem wielkich wyrzeczeń, gdyby nie absolutny brak chęci. Po pierwsze, uciążliwa podróż i chamstwo urzędników na lotniskach, traktujących większość przyjezdnych jak bydło (wiem to nie z opowieści przeczytanych w sieci, lecz z relacji mojego teścia, który kilkakrotnie odwiedzał mieszkającą tam siostrę). Nie podoba mi się tam dosłownie nic: klimat, krajobrazy, obskurne miasta prezentujące tylko pokaz eklektycznego bezguścia i megalomanii (można się na nie napatrzeć w programach telewizyjnych i filmach, nie sądzę, by w naturze wyglądały lepiej) i wreszcie ludzie, przejawiający nieuzasadnione samouwielbienie, maniakalnie religijni, wszędzie węszący socjalizm i gardzący wszystkim, co zagraniczne, a zwłaszcza Europą, co chyba stanowi formę odreagowania kompleksów. Jedyne może miejsce, które chciałbym tam zobaczyć, to Muzeum Techniki, o którym cuda opowiadał mi kolega, który je zwiedził. Niestety, nie istnieje żaden Harry Potter, który mnie tam przeniesie, a po wszystkim od razu zabierze. Ja również uważam, że stara, miła Europa kryje mnóstwo perełek do zwiedzania, byle starczyło pieniędzy. Ponieważ wszyscy mamy jakieś fobie i antypatie, ja nie kryję, że jestem zdeklarowanym amerykanofobem.