Odcinek dziesiąty: Aurel Vlaicu i garść kościołów warownych.
Aurel Vlaicu był rumuńskim pionierem lotnictwa. Urodził się w miejscowości Binținți (niem. Benzendorf, węg. Bencenc) w południowo-zachodnim Siedmiogrodzie. Pierwszy Rumun który wzniósł się w powietrze na własnoręcznie skonstruowanym samolocie bez silnika, a jego siostra była prawdopodobnie pierwszą kobietą która odbyła lot. Zginął w 1913 roku podczas próby pierwszego przelotu nad Karpatami.
W okresie międzywojennym jego rodzinną wioskę nazwano... Aurel Vlaicu. To ona będzie naszym miejscem wypadowym po okolicy przez następnego dni.
Już na wjeździe wita model samolotu.
Aurel Vlaicu leży obok głównej rumuńskiej autostrady A1 i linii kolejowej Arad-Deva. W oddali Góry Fogaraskie.
Życie w miejscowości toczy się własnym, wolnym rytmem. Są trzy sklepiki, które służą jednocześnie jako spelunki i jedna knajpa z telewizorem. Miałem tam okazję obejrzeć mecz eliminacji Ligi Mistrzów, gdy Steaua Bukareszt przegrała u siebie 0-5 . Czyli ciut lepiej niż Legia...
Wieczorem trzeba jedynie uważać na przepędzanie bydła do domostw .
Śpimy na fajnym kempingu zorganizowanym na tyłach dawnego gospodarstwa. W oddali widać górki.
Dużym plusem przy obecnej pogodzie jest basen. Nie taki krystalicznie czysty jak na węgierskich wodach, ale do schłodzenia idealny.
Miejscowy jegomość - straszna wiercipięta i dzikus.
Z Aurel Vlaicu możemy wyskakiwać do atrakcji turystycznych. A Siedmiogród słynie chociażby ze swoich kościołów warownych. Siedem z nich wpisano na listę dziedzictwa UNESCO, w tym opisywany już Câlnic, który jednak był nietypowy, gdyż należałoby go uznać raczej za zamek chłopski.
Ogólna liczba kościołów warownych przekracza 150 sztuk! Większość z nich leży na uboczu, jest mało znana i rzadko odwiedzana. Pokażę więc tutaj kilka z nich o których mało kto pisze.
Codlea (Zeiden, Feketehalom) to miasto pod Braszowem. Tutejszy kościół szczyci się największą wieżą zegarową wśród obronnych świątyń, mierzącą 85 metrów.
Po przekroczeniu bramy starsza kobieta informuje mnie, iż w środku trwa nabożeństwo, które za chwilę się skończy. To był jedyny kościół, w którym wewnątrz coś się działo.
Przy bocznym ołtarzu węgierski pastor odprawiał mszę dla kilkunastu wiernych w wieku mocno zaawansowanym. Zapewne odbywają się one regularnie, gdyż w mieście mieszka dziś jeszcze ponad pięciuset potomków Arpada i o połowę mniej Niemców.
W oczekiwaniu na koniec modlitw opiekunka prowadzi mnie i kilka Rumunek do niewielkiego muzeum upamiętniającego Eduarda Moressa, autochtona - malarza. Potem już samodzielnie łażę tu i tam.
Na trawniku pomnik poległych z 1928 roku, a na ścianie tablice poświęcone ofiarom drugiej wojny i wywózkom do ZSRR.
Nad przyklejonymi do murów komórkami góruje poszarpana wieża obronna.
Sebeș (Mühlbach, Szászsebes) klasycznego kościoła warownego nie ma, ale tutejsza bazylika też jest otoczona murami, więc można ją na upartego do takowych zaliczyć. Świątynia powstała po zniszczeniu poprzedniej przez Tatarów w XIII wieku. Niestety z racji późnego popołudnia zderzamy się z zamkniętą bramą, więc możemy obejrzeć tylko wieżę z daleka.
Ewentualnie kaplicę św. Jakuba z XIV stulecia.
Miejscowość jest oficjalnie dwujęzyczna; rumuńsko-niemiecka i to mimo, iż Niemcy stanowią około 1% obywateli (261 mieszkańców).
Nietypowe jest, iż niemieckie nazwy ulic nie mają zazwyczaj nic wspólnego z rumuńskimi. Chyba wzięto je ze starych czasów.
Mühlbach założyli Sascy osadnicy (Melnbach w ich dialekcie) w XIII wieku po spustoszeniu tych ziem przez Mongołów. Był jednym z siedmiu pierwszych miast/zamków saskich od których wzięła się nazwa Siebenbürgen i jej polska wersja.
Śladów po Sasach jest sporo. Na budynku szkoły duży napis "Edukacja to wolność".
Na starym cmentarzu też głównie nagrobki niemieckie i trochę węgierskich.
Ciąg dalszy: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...wnych.html
Aurel Vlaicu był rumuńskim pionierem lotnictwa. Urodził się w miejscowości Binținți (niem. Benzendorf, węg. Bencenc) w południowo-zachodnim Siedmiogrodzie. Pierwszy Rumun który wzniósł się w powietrze na własnoręcznie skonstruowanym samolocie bez silnika, a jego siostra była prawdopodobnie pierwszą kobietą która odbyła lot. Zginął w 1913 roku podczas próby pierwszego przelotu nad Karpatami.
W okresie międzywojennym jego rodzinną wioskę nazwano... Aurel Vlaicu. To ona będzie naszym miejscem wypadowym po okolicy przez następnego dni.
Już na wjeździe wita model samolotu.
Aurel Vlaicu leży obok głównej rumuńskiej autostrady A1 i linii kolejowej Arad-Deva. W oddali Góry Fogaraskie.
Życie w miejscowości toczy się własnym, wolnym rytmem. Są trzy sklepiki, które służą jednocześnie jako spelunki i jedna knajpa z telewizorem. Miałem tam okazję obejrzeć mecz eliminacji Ligi Mistrzów, gdy Steaua Bukareszt przegrała u siebie 0-5 . Czyli ciut lepiej niż Legia...
Wieczorem trzeba jedynie uważać na przepędzanie bydła do domostw .
Śpimy na fajnym kempingu zorganizowanym na tyłach dawnego gospodarstwa. W oddali widać górki.
Dużym plusem przy obecnej pogodzie jest basen. Nie taki krystalicznie czysty jak na węgierskich wodach, ale do schłodzenia idealny.
Miejscowy jegomość - straszna wiercipięta i dzikus.
Z Aurel Vlaicu możemy wyskakiwać do atrakcji turystycznych. A Siedmiogród słynie chociażby ze swoich kościołów warownych. Siedem z nich wpisano na listę dziedzictwa UNESCO, w tym opisywany już Câlnic, który jednak był nietypowy, gdyż należałoby go uznać raczej za zamek chłopski.
Ogólna liczba kościołów warownych przekracza 150 sztuk! Większość z nich leży na uboczu, jest mało znana i rzadko odwiedzana. Pokażę więc tutaj kilka z nich o których mało kto pisze.
Codlea (Zeiden, Feketehalom) to miasto pod Braszowem. Tutejszy kościół szczyci się największą wieżą zegarową wśród obronnych świątyń, mierzącą 85 metrów.
Po przekroczeniu bramy starsza kobieta informuje mnie, iż w środku trwa nabożeństwo, które za chwilę się skończy. To był jedyny kościół, w którym wewnątrz coś się działo.
Przy bocznym ołtarzu węgierski pastor odprawiał mszę dla kilkunastu wiernych w wieku mocno zaawansowanym. Zapewne odbywają się one regularnie, gdyż w mieście mieszka dziś jeszcze ponad pięciuset potomków Arpada i o połowę mniej Niemców.
W oczekiwaniu na koniec modlitw opiekunka prowadzi mnie i kilka Rumunek do niewielkiego muzeum upamiętniającego Eduarda Moressa, autochtona - malarza. Potem już samodzielnie łażę tu i tam.
Na trawniku pomnik poległych z 1928 roku, a na ścianie tablice poświęcone ofiarom drugiej wojny i wywózkom do ZSRR.
Nad przyklejonymi do murów komórkami góruje poszarpana wieża obronna.
Sebeș (Mühlbach, Szászsebes) klasycznego kościoła warownego nie ma, ale tutejsza bazylika też jest otoczona murami, więc można ją na upartego do takowych zaliczyć. Świątynia powstała po zniszczeniu poprzedniej przez Tatarów w XIII wieku. Niestety z racji późnego popołudnia zderzamy się z zamkniętą bramą, więc możemy obejrzeć tylko wieżę z daleka.
Ewentualnie kaplicę św. Jakuba z XIV stulecia.
Miejscowość jest oficjalnie dwujęzyczna; rumuńsko-niemiecka i to mimo, iż Niemcy stanowią około 1% obywateli (261 mieszkańców).
Nietypowe jest, iż niemieckie nazwy ulic nie mają zazwyczaj nic wspólnego z rumuńskimi. Chyba wzięto je ze starych czasów.
Mühlbach założyli Sascy osadnicy (Melnbach w ich dialekcie) w XIII wieku po spustoszeniu tych ziem przez Mongołów. Był jednym z siedmiu pierwszych miast/zamków saskich od których wzięła się nazwa Siebenbürgen i jej polska wersja.
Śladów po Sasach jest sporo. Na budynku szkoły duży napis "Edukacja to wolność".
Na starym cmentarzu też głównie nagrobki niemieckie i trochę węgierskich.
Ciąg dalszy: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2016...wnych.html