Budapeszt w pół dnia
#1
Jak pisałam w moim pierwszym powitalnym poście, moim głównym obiektem zainteresowań jest kraj tak odległy, że za nim już tylko wrony zawracają, czyli Japonia. Owszem, uwielbiam ją, ma wspaniałą kulturę i bogate dziedzictwo, jest wspaniałym obiektem badań (piszę doktorat o współczesnych problemach społecznych w Japonii... między innymi...), poza tym byłam tam, nawet dwa razy, na tyle długo, że do dzisiaj mam dosyć i po kilkunastu latach oraz setkach przeczytanych książek i artykułów "o Japonii" do doktoratu zaczęłam zadawać sobie pytanie : ileż można? I tu moje oczka zwróciły się ku innemu krajowi, znacznie bliższemu. Miało na to wpływ kilka czynników, których może nie będę tu przytaczać, bo wszyscy usną, zanim w ogóle dojdę do meritum w tym poście. Wybaczcie ten przydługi wstęp, ale jeszcze jakieś 1,5 roku temu, kiedy moja fascynacja Węgrami dopiero nieśmiało kiełkowała, nie myślałam, że zabrnie na tyle daleko, że kiedyś tam pojadę. Wszak pięknych krajów i regionów na świecie jest całe mnóstwo, a jednak nie każdy ma czas, środki, możliwości czy po prostu chęci żeby, jak to się powszechnie przyjęło mówić, rzucić wszystko i jechać w... A jednak ja właśnie tak zrobiłam! Szeroki uśmiech Tak się doskonale złożyło, że 3 dni przed zaplanowanym wyjazdem udało mi się napisać cały doktorat, a wyjazd do Budapesztu stał się nagrodą za wiele miesięcy wylewania krwi, potu i łez nad stertami opasłych tomiszczy. Okazją był też koncert mojego ulubionego artysty. Ogólnie w Budapeszcie spędziłam zaledwie 1,5 dnia, z czego zwiedzanie zajęło mi tylko pół dnia, miałam tylko jeden nocleg. Moje zwiedzanie ograniczyło się do krótkiej, ale jakże intensywnej i pełnej wrażeń przebieżki od dworca Keleti do Várkert-bazár, skąd pojechałam do hotelu i na koncert. Tak, wiem, istnieje coś takiego jak komunikacja miejska w Budapeszcie, podobno całkiem sprawna, i nawet mają cztery linii metra, ale po drodze chciałam zahaczyć o kilka miejsc i po dokonaniu karkołomnych kalkulacji stwierdziłam, że lepiej będzie po prostu iść naprzód na piechotę niż podjeżdżać po 1-2 przystanki. Samo czekanie na tramwaje/metro i dojście do/z przystanków zajęłoby  tyle samo. Uzbrojona w aparat niczym Rambo w karabin maszynowy  i plecak wyładowany ekwipunkiem przydatnym na okazje od apokalipsy zombie aż po eleganckie wyjście, zaczęłam swoje instant-zwiedzanie: Plac Franciszka Liszta i Akademia Muzyczna, aleja Andrassy'ego (niestety opera przy alei była całkowicie zasłonięta, jakaś renowacja czy coś), Bazylika św. Stefana, Plac Wolności, hala targowa Balvaros Piac i oczywiście Parlament. Ze względu na czas, a raczej jego brak, zwiedzanie polegało tylko na intensywnym opstrykaniu każdego budynku z zewnątrz (oprócz hali, gdzie posiliłam się gulaszem, jak na typowego turystę przystało). Trochę jak japoński turysta, który robi milion zdjęć na minutę i biegnie dalej (chyba jednak ta Japonia weszła mi w krew Język). Niemniej mimo tak wyśrubowanego czasu, stojąc na placu przed Parlamentem, myślałam "WOW, jestem tu! Jestem w Budapeszcie! Ale czad! Niech mnie ktoś uszczypnie!" Zaprawdę powiadam Wam, nawet półtora roku w Japonii i zwiedzenie tam wszystkich zarówno najbardziej turystycznych, jak i najbardziej zapyziałych i podejrzanych  zakątków tak mnie nie ucieszyło, jak stanie niczym żółwik, z wielkim plecakiem i twarzą wyglądającą jak kupa po kilkukilometrowym "spacerze" po budapesztańskich ulicach Szeroki uśmiech . I mogę powiedzieć tylko jedno, że CHCĘ WIĘCEJ!!! Zwłaszcza, że jest tyle miejsc, które chciałabym jeszcze zobaczyć i zwiedzić, również od środka! No i nie udało mi się zjeść mojego ulubionego langosza, którego zarzekałam się zjeść!

Wiem, że moja relacja pewnie dla stałych bywalców forum nie jest niczym odkrywczym, ot kolejna turystka, która w biegu zaliczyła najbardziej oklepane miejsca. Ale dla mnie to była naprawdę niesamowita wyprawa. Po pierwsze, to był mój pierwszy wyjazd na koncert poza Polską. Po drugie, po raz pierwszy pojechałam do miejsca, które znam dość pobieżnie, bo tylko z przewodników i góra czterech książek, w dodatku bez znajomości języka (poza angielskim), a nie - jak Japonię - z wieloletnich badań, z których znam ten kraj w niektórych aspektach lepiej, niż jego mieszkańcy (i czytam "krzaczki"). Po trzecie, z racji tego, że to było 3 dni po napisaniu doktoratu, to było naprawdę niesamowite uczucie wreszcie wypuścić się w świat po miesiącach niemal całkowitej izolacji, jak Japonia w czasie rządów Tokugawów Język . Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nadarzy się podobna okazja i tym razem uda mi się zobaczyć/zwiedzić/spróbować/zjeść/doświadczyć znacznie więcej! Serce
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Budapeszt w pół dnia - przez Valka - 17-06-2019, 20:14
RE: Budapeszt w pół dnia - przez eplus - 17-06-2019, 22:43
RE: Budapeszt w pół dnia - przez Valka - 17-06-2019, 23:03
RE: Budapeszt w pół dnia - przez eplus - 18-06-2019, 5:43
RE: Budapeszt w pół dnia - przez Valka - 18-06-2019, 8:11
RE: Budapeszt w pół dnia - przez Helka Travel - 18-06-2019, 19:13
RE: Budapeszt w pół dnia - przez Valka - 18-06-2019, 20:31
RE: Budapeszt w pół dnia - przez Helka Travel - 18-06-2019, 22:16
RE: Budapeszt w pół dnia - przez ember - 18-08-2019, 20:47
RE: Budapeszt w pół dnia - przez eplus - 18-06-2019, 20:51

Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Nasza relacja z podróży przez Węgry - Balaton, Budapeszt, Tokaj OneDayStop 3 7,559 25-05-2016, 15:54
Ostatni post: Pudelek
  Budapeszt VIII.2013 Rafał 13 12,770 27-10-2013, 5:51
Ostatni post: javin



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości