21-02-2017, 23:00
W weekend wróciłem z Budapesztu, gdzie jak zwykle spędziłem niezapomniane chwile snując się bez celu po romantycznych zakamarkach. Co mnie zaskoczyło: olbrzymia liczba turystów, mimo faktu, że to dopiero luty. W ubiegłym roku w kwietniu nie było takich tłumów. Negatywnie natomiast mnóstwo meneli leżących wszędzie w centrum w przejściach podziemnych. Wierzyć mi się nie chce, że nie można z tym zrobić porządku.
Poza tym wszędzie plakaty "Magyarország erősödik" czyli Węgry rosną w siłę przedstawiające różne grupy zawodowe, które dzięki polityce socjalnej Orbana coraz lepiej zyją itp. itd Czułem się jak za dawnych czasów w okresie Gierka. Chyba niedługo u nas to samo bo Jaro z pewnością uczy się od Orbana.
Aha miałem za każdym razem wk...a jak musiałem przy wejściu do metra pokazywać bilet na górze i czasem na dole już na peronie. Jest to chyba pomysł Orbana na zmniejszenie bezrobocia, bo ilość tych kontrolerów czasem pzreraża. Z drugiej strony wiem, że sporo Węgrów ma bilety miesięczne odbite na ksero, więc ta kontrola jest do niczego. Panowie są już tak przymulenie wielogodzinnym staniem, że podczas paru dni ani razu nie poproszono mnie o dokładne pokazanie biletu.+wchodząc do autobusu zapomniałem, że wchodzimy tylko przednimi drzwiami o czym informuje tablica na szybie autobusu z przodu ale tylko w j. węgierskim. Raz kierowca po wegiersku przez megafon zwrócił mi uwagę i miał szczęście, że znam węgierski.
O rewelacyyjnej kuchni węgierskiej, gościnności i bardzo dobrej kawie za 300-500 HUF czyli cenie, o której w PL tylko pomarzyć można nie będę wpominał...
Poza tym wszędzie plakaty "Magyarország erősödik" czyli Węgry rosną w siłę przedstawiające różne grupy zawodowe, które dzięki polityce socjalnej Orbana coraz lepiej zyją itp. itd Czułem się jak za dawnych czasów w okresie Gierka. Chyba niedługo u nas to samo bo Jaro z pewnością uczy się od Orbana.
Aha miałem za każdym razem wk...a jak musiałem przy wejściu do metra pokazywać bilet na górze i czasem na dole już na peronie. Jest to chyba pomysł Orbana na zmniejszenie bezrobocia, bo ilość tych kontrolerów czasem pzreraża. Z drugiej strony wiem, że sporo Węgrów ma bilety miesięczne odbite na ksero, więc ta kontrola jest do niczego. Panowie są już tak przymulenie wielogodzinnym staniem, że podczas paru dni ani razu nie poproszono mnie o dokładne pokazanie biletu.+wchodząc do autobusu zapomniałem, że wchodzimy tylko przednimi drzwiami o czym informuje tablica na szybie autobusu z przodu ale tylko w j. węgierskim. Raz kierowca po wegiersku przez megafon zwrócił mi uwagę i miał szczęście, że znam węgierski.
O rewelacyyjnej kuchni węgierskiej, gościnności i bardzo dobrej kawie za 300-500 HUF czyli cenie, o której w PL tylko pomarzyć można nie będę wpominał...