Jednak zabiorę głos - znalazłem taki oto artykuł i dla posiadających słabe łącza lub korzystających ze smartfonów wklejam go tutaj:
Dla mnie jest oczywistym, że ów list Kertesza to czysta demagogia i bynajmniej nie dziwią mnie reakcje Węgrów... dokładnie tak samo, jak w przypadku Mohacsi w kontekście nie tylko zasztyletowania przez Cyganów tego piłkarza ale przede wszystkim tego głośnego przypadku zabójstwa węgierskiego kierowcy na oczach bodaj córki po niegroźnym potrąceniu cygańskiego dziecka, które było sprawcą zdarzenia.
Reasumując - każdy kraj ma swoją macierewiczowszczyznę a jej miejsce jest w śmietniku historii... szkoda o to kruszyć kopie!
Gazeta Wyborcza.pl napisał(a):Ákos Kertész emigruje z Węgier. Dosyć prześladowań/podkreślenia w cytowanym tekście moje/
Węgierski pisarz Ákos Kertész poprosił o azyl w Kanadzie. To nie pierwszy taki przypadek w ostatnim czasie.
80-letni pisarz wylądował w Kanadzie 29 lutego, a powodem jego emigracji jest poczucie zagrożenia będące efektem nagonki na niego po opublikowaniu przez Ákosa Kertésza (nie mylić z Imrem Kertészem, także węgierskim pisarzem, noblistą) prowokacyjnego listu otwartego w węgierskiej gazecie ukazującej się w USA.
Kilka miesięcy temu na skutek tej publikacji radni Budapesztu odebrali mu honorowe obywatelstwo miasta.
Kertész w swoim tekście na łamach "Amerikai Népszava" napisał m.in.: "Węgrzy są genetycznymi poddanymi (...). Są najciężej winni za swoje historycznie przestępstwa i nie mają ani odrobiny wyrzutów sumienia, ponieważ jeden na drugiego je deleguje, zawsze na drugiego wskazuje (...). Nie potrafią ani niczego się nauczyć, ani pracować, a tylko zazdrościć, oraz potrafią zabić każdego, kto swoją pracą, nauką i innowacją do czegoś doszedł (...). Obecnie, po drugiej wojnie światowej, Węgrzy są jedynymi odpowiedzialnymi za Holocaust, ponieważ węgierski naród (w przeciwieństwie do niemieckiego) nie wyspowiadał się ze swoich grzechów, nie nauczył się skruchy za swoje grzechy".
Kilka dni później pisarz prostował i tłumaczył: "Takiego zdania jak 'Węgrzy są genetycznymi poddanymi' w rzeczywistości w tekście nie ma (...). Tę sprawę zamykam". A jednak na stronie internetowej "Amerikai Népszava" w owym liście otwartym Kertésza do redaktora pisma Laszló Bartusa stało wyraźnie: "A magyar genetikusan alattvaló". Cała awantura toczyła się przede wszystkim wokół tego zdania, niekoniecznie wokół odpowiedzialności Węgrów za Holocaust.
21 września 2011 roku rada miasta Budapeszt głosami Fideszu i skrajnie prawicowego Jobbik (dziś druga siła polityczna na Węgrzech) odebrała Kertészowi tytuł honorowego obywatela. Przeciwko była socjalistyczna MSZP i liberalna LMP (Polityka Może Być Inna). Socjaliści zwracali uwagę na to, że pisarz krytykował węgierską skrajną prawicę, tymczasem został oskarżony o szarganie dobrego imienia narodu węgierskiego. Pojawiły się też głosy, by odebrać mu nagrodę Kossutha, do czego jednak nie doszło. Burmistrz Budapesztu István Tarlós (Fidesz) powiedział zaś, że "generalnie potępiać cały naród nie jest ładnie i akurat Kertész powinien wiedzieć to najlepiej". W komentarzach pojawiają się uwagi, że napisanie, iż dany naród ma jakieś "genetyczne" cechy, trąci wręcz rasizmem i obraża przedstawicieli całego narodu, którzy akurat danych cech nie posiadają, w tym przypadku rozciąga odpowiedzialność za Holocaust na wszystkich Węgrów. W węgierskim internecie można było znaleźć komentarze w rodzaju: "Powiedzenie, że Węgrzy są genetycznymi poddanymi, nie różni się od powiedzenia, że Cyganie są genetycznymi złodziejami, a Żydzi są genetycznie śmierdzący". Jednocześnie na antysemickich portalach pisarz nazywany był "nienawistnikiem Węgier" i "holocaustowym szantażystą".
Ákos Kertész (rocznik 1932) jest autorem wielu powieści, z których najsłynniejsza jest "Makra" (1971), która została przełożona na 12 języków i sprzedała się w sumie w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy. To dziejąca się w latach 50. historia uczciwego, prostolinijnego robotnika, którego życie komplikuje się od momentu, gdy staje w obronie kobiety gwałconej przez jego kolegów z fabryki.
Kertész nie jest pierwszą publiczną osobą, która w ostatnim czasie zdecydowała się na emigrację: w lutym także o azyl w Kanadzie poprosiła Viktoria Mohácsi, działaczka romska, w latach 2004-09 posłanka europarlamentu z ramienia liberalnej węgierskiej partii SZDSZ. Nagonka na Mohácsi zaczęła się, gdy ta wypowiedziała się o śmierci rumuńskiego piłkarza ręcznego grającego w węgierskim zespole z Veszprém. Marian Cozma w lutym 2009 roku został zasztyletowany przez Cyganów w lokalnym barze, dwóch innych zawodników drużyny z Veszprém, Serb i Chorwat, zostało rannych. Mohácsi powiedziała wtedy, że na pewno ich sam sprowokował, co nie było prawdą, a sama Mohácsi za to później przepraszała. Jednocześnie spotykała się sama z pogróżkami i otoczono ją nawet policyjną ochroną, jednak nie czując się bezpiecznie na Węgrzech, wyemigrowała.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,11317293,%C3%...z2GQyrzlRL
Dla mnie jest oczywistym, że ów list Kertesza to czysta demagogia i bynajmniej nie dziwią mnie reakcje Węgrów... dokładnie tak samo, jak w przypadku Mohacsi w kontekście nie tylko zasztyletowania przez Cyganów tego piłkarza ale przede wszystkim tego głośnego przypadku zabójstwa węgierskiego kierowcy na oczach bodaj córki po niegroźnym potrąceniu cygańskiego dziecka, które było sprawcą zdarzenia.
Reasumując - każdy kraj ma swoją macierewiczowszczyznę a jej miejsce jest w śmietniku historii... szkoda o to kruszyć kopie!