Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami?
#2
"Dlaczego właśnie Węgry?"
Sam się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że czasem musi być jakieś przeznaczenie sprawiające, że kilka przypadków nakłada się na siebie i tworzy pewien ciąg zdarzeń.
Takim pierwszym impulsem było zaiteresowanie gdzieś w okolicach podstawówki i początku liceum (za moich czasów było 8 klas podstawówki i od razu "przeskakiwało" się do 4-letniego liceum) historią, szczególnie Piastów i Jagiellonów. Zdałem sobie sprawę, że nasze związki z Węgrami były wtedy zdecydowanie bardziej przyjazne niż z innymi nacjami. Byłem ciekawy dlaczego akurat z nimi. Równocześnie w czasie późnej podstawówki byłem z rodzicami kilka dni na Węgrzech w Siofoku i Budapeszcie. Co roku jeździliśmy gdzieś na wakacje w Polsce (morze, góry), a to był pierwszy i jedyny nasz rodzinny wyjazd za granicę. Tak mówiąc szczerze bardziej niż wyjazd do Siofok zapadł mi w pamięć chyba jeden, czy dwa noclegi w Budapeszcie (jechaliśmy pociągiem i to był taki punkt przystankowy). Pamiętam dzień był brzydki i nie skłaniał do zwiedzania, ale dla mnie i tak to miasto miało jakiś magiczny urok. Nocowaliśmy gdzieś w okolicach VII dzielnicy i te kamienice, szerokie ulice, aleje, to było coś co zrobiło na mnie ogromne wrażenie. A do tego bardzo miłe przyjęcie gospodarzy u których w Budapeszcie nocowaliśmy (to była kwatera w ich mieszkaniu, mieliśmy jeden pokój). Nie rozumieliśmy się w żadnym wspólnym języku, a mimo to czuliśmy, że są bardzo przyjaźnie nastawieni. Śmialiśmy się wspólnie, bo poprosiliśmy o nóż do krojenia, pokazywaliśmy na migi, a gospodarze powiedzieli, "aaa, kysz", my im tłumaczyliśmy, że w Polsce mówi się "a kysz stąd", nie wiem, czy do końca zrozumieli, ale się ubawiliśmy wszyscy razem i tak oto moim pierwszym węgierskim słowem, jakiego się nauczyłem było "kysz", chociaż inaczej pisane Uśmiech
Mając "podbudowę" z historii Polski i wizytę na Węgrzech zacząłem szukać co można o Węgrzech poczytać. Zbiegło to się z moim przejściem z biblioteki dla dzieci do biblioteki dla dorosłych (chyba od pójścia do liceum można było tak wejść "w dorosłość"). Założyłem sobie, ze przy każdym wypożyczeniu będę jedną z trzech książek brał taką związaną z Węgrami. Dość szybko wyczerpały się książki niebeletrystyczne (pamiętam m.in. "Budapesztańskie ABC" Tadeusza Olszańskiego, teraz słucham głównie "Trójki" i Michał Olszański kojarzy mi się z jego ojcem) i przeszedłem do powieści. Przeczytałem kilkanaście albo nawet ponad 20 pozycji, wszystkie które były w bibliotece, pierwszą było raczej obyczajowo-miłosne "Dobry wieczór lato, dobry wieczór miłość" Endre Fejesa, ale potem pojawiły się ważne pozycje dotyczące rozliczenia z węgierskimi latami 50-tymi, ze stalinizmem. Zdecydowanie o "błędach i wypaczeniach" socjalizmu przeczytałem wcześniej w kontekście węgierskim, niż polskim. Większość tych książek była wydana w serii literatury węgierskiej (biała okładka z węgierską flagą).
I wtedy zdarzył się przypadek, który zdecydował o tym, że miałem możliwość poznania lepiej tego kraju. Mój śp. ojciec złożył wniosek o wyjazd na tzw. kontrakt zagraniczny. Był mechanikiem precyzyjnym, wykonującym jakieś skomplikowane narzędzia, chciał dorobić trochę w mocniejszej walucie. Złożył wniosek na wyjazd do Niemiec, ale okazało się, że mogli tam jechać młodsi ludzie, a mój ojciec był po 50-tce. Zaproponowano mu jednak Węgry, gdzie zarobki były niższe, więc już nie tak zyskowny wyjazd. Zdecydował się i spędził przygodę swojego życia. Był tam 4 lata, pracował w Finomechanice w Budapeszcie, w okolicach Ors Vezer i co ważne, cały czas mieszkał nie w jakimś hotelu robotniczym, ale miał wynajmowane mieszkania w blokach na węgierskich osiedlach (na przykład dwóch-trzech pracowników dwupokojowe, trzech trzypokojowe, itp.). Było to o tyle ważne, że można było jechać w dowolnym czasie i po prostu mieszkać za darmo w Budapeszcie na rozkładanej kanapie lub łóżku polowym. To był akurat mój okres studencki i gdy tylko chciałem mogłem sobie jechać do B-tu, pociągi nie były takie drogie (pamietam "Batory" i "Polonia"). Wyobraźcie sobie, jak szczęśliwym przypadkiem miałem możliwość na żywo oglądania miejsc, o których czytałem wcześniej nie wiedząc absolutnie, że los tak się ułoży, że akurat będę miał okazję wyjeżdżać tam tak często. Wydaje mi się, że gdy policzyłem później w paszporcie wyjeżdżałem do Budapesztu 14 razy.
Mój śp. ojciec po powrocie z tego 4-letniego kontraktu mocno podupadł na zdrowiu. Miałem wrażenie, że traktował ten wyjazd jako przygodę, która gdy sie skończyła, polska szarzyzna mocno go męczyła, przeszedł na wcześniejszą emeryturę, kilka lat temu zmarł.
Ale wracając do mnie. Cały czas interesowałem sie Wegrami, ale jakoś nie mogliśmy się tam wybrać (juz z moja rodziną), co dziwne jeździliśmy na wakacje nie tylko nad jeziora, ale też w Pieniny i Tatry, skąd przecież na Wegry tylko "rzut kamieniem". Jednak kilka lat temu zdecydowałem - jedziemy na Wegry! I teraz każde wakacje z rodziną na Węgrzech (chociaż starszy syn już teraz woli samodzielnie, ale młodszego chyba trochę "zaraziłem" Węgrami), pokazałem im moje ulubione "zakątki" w B-cie, ale wypoczywamy na basenach płn-wschodnich Węgier, staramy się zwiedzać co roku nowe miejsca. Jednocześnie zacząłem korespondować z Węgrami uczącymi się j. polskiego, sam bezskutecznie Uśmiech ucząc się węgierskiego. Ta nauka zawsze przybiera na sile przed każdym wyjazdem, a potem przygasa przytłoczona zawodowymi obowiązkami, aż do wiosny kolejnego roku Zarumieniony
Czasu cofnąć się nie da, ale jednak teraz żałuję. Czego? Może trochę zbyt rzadkich wyjazdów poza Budapeszt, mogłem więcej pozwiedzać kraj, ale przede wszystkim tego, że nie wykorzystałem okazji nauki języka, nauczyłem sie wtedy podstaw, ktore wystarczały w codziennym zyciu, ale rozmowy ze spotykanymi wtedy Węgrami mocno ograniczały do spraw ogólnych i wyrażania wzajemnej sympatii.
Podsumowując, trochę pół żartem napiszę, że cały czas mam nadzieję, że może prawdziwa przygoda z Węgrami jeszcze przede mną Szeroki uśmiech
Może zamiast pracować w korporacji z jej wszystkimi coachingami, crm-ami, tabelkami, ewaluacjami, meetingami, itp. i czekaniem na wakacje (żona juz mi powiedziała, że ja liczę rok od wyjazdu na Węgry do wyjazdu na Węgry) zdarzy się coś ... Uśmiech
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami? - przez andrasz - 22-06-2012, 22:47

Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Moja mała przygoda z Węgrami claudiene 15 20,955 07-09-2017, 21:32
Ostatni post: piablo75
  Moja przygoda z Węgrami. grzesiuu 5 7,690 21-05-2015, 13:21
Ostatni post: Katia
  Jak się zaczęła moja przygoda z Węgrami SKORPIONFH 8 7,115 09-08-2014, 21:51
Ostatni post: Simon



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości