24-08-2019, 22:47
Wczoraj pisałem prywatną odpowiedź dla embera ale padł mi internet. Dzisiaj pasuje mi to do kontekstu Waszych wypowiedzi i wypowiadam się w liście otwartym:
Pojechać do swojego ulubionego miejsca ze względu na jego klimat, ludzi i swoje potrzeby, a potem wokół słyszeć ojczysty język i nie zawsze chwalebne zachowania, to tak jakby nigdzie nie wyjeżdżać. Ostatnio miałem to za karę, bo wybrałem się do Egeru w sezonie letnim. Nawet pani wynajmująca pokoje skarżyła się się na dzieci (= kłopoty) częściej pojawiające się w Egerze za sprawą pieniędzy od polskiego ministra - tak to przekazała .
Jeszcze parę lat temu usłyszenie ojczystego języka powodowało nagłą sympatię do przypadkowej, nieznajomej osoby. Teraz chciałoby się tego unikać . Co prawda w dalszym ciągu można spotkać turystów - rodaków "dyskretnych" i dobrze przygotowanych lecz niestety reszta psuje wizerunek.
15 sierpnia zdarzyło mi się nocować "na końcu świata" tzn. w miejscowości Uppony w Öregsomfa Vendeghaz (chyba się nikomu nie przyda ale polecam). Tam nie miałem szansy spotkać rodaka i dawno nie słyszałem tak głębokiej ciszy wieczorem. Wrażenie niesamowite, podobnie jak koncert kościelnych dzwonów o piątej rano .
Konkluzja? Trzeba szukać dalszych "zakamarków" i nic o nich nie wspominać. To po co byłoby to forum .
Pojechać do swojego ulubionego miejsca ze względu na jego klimat, ludzi i swoje potrzeby, a potem wokół słyszeć ojczysty język i nie zawsze chwalebne zachowania, to tak jakby nigdzie nie wyjeżdżać. Ostatnio miałem to za karę, bo wybrałem się do Egeru w sezonie letnim. Nawet pani wynajmująca pokoje skarżyła się się na dzieci (= kłopoty) częściej pojawiające się w Egerze za sprawą pieniędzy od polskiego ministra - tak to przekazała .
Jeszcze parę lat temu usłyszenie ojczystego języka powodowało nagłą sympatię do przypadkowej, nieznajomej osoby. Teraz chciałoby się tego unikać . Co prawda w dalszym ciągu można spotkać turystów - rodaków "dyskretnych" i dobrze przygotowanych lecz niestety reszta psuje wizerunek.
15 sierpnia zdarzyło mi się nocować "na końcu świata" tzn. w miejscowości Uppony w Öregsomfa Vendeghaz (chyba się nikomu nie przyda ale polecam). Tam nie miałem szansy spotkać rodaka i dawno nie słyszałem tak głębokiej ciszy wieczorem. Wrażenie niesamowite, podobnie jak koncert kościelnych dzwonów o piątej rano .
Konkluzja? Trzeba szukać dalszych "zakamarków" i nic o nich nie wspominać. To po co byłoby to forum .