(17-07-2016, 16:31)eplus napisał(a): Skończyłem "Dzienniki kołymskie" Jacka Hugo-Badera. Autor, miłośnik maratonów, wybiera się (tym razem autostopem) w podróż wielokrotnie dłuższą, przez Syberię. Dziwi się, jak ziemia bogata niemal we wszystkie naturalne dobra może swoim mieszkańcom przynosić same cierpienia, nieszczęścia i zwątpienie. "Patchworkowe" rodziny, miasta opustoszałe, zanim ukończono ich budowę, skażone środowisko, minus piętnaście stopni w mieszkaniach na początku zimy. Z młodzieńczą naiwnością odkrywa fakty, które były znane 30 lat temu przeciętnemu słuchaczowi Wolnej Europy. Przy okazji przekazuje światu miejskie legendy z tamtych stron - o niedźwiedziach-ludojadach, skarbach ukrytych w tajdze, złotych samorodkach wielkości ludzkiej głowy, o naprawie spalonych żarówek, o leczeniu raka głodem, a gangreny - spirytusem. I o niesamowicie bogatych mafiosach, którzy czasem lubią prywatnie, bez obstawy, wyskoczyć na ryby. Natura nie znosi próżni, więc na podłożu ateizmu kwitnie zabobon. Nieodparcie nasuwa się myśl, że straszną moc musiała mieć klątwa, jaką rzucił syberyjski szaman na Kozaków Iwana Groźnego, którzy rozpoczęli eksploatację Syberii. Przy tym przekleństwa afrykańskiego czarownika (z dowcipu) to jak wyzwiska małych dzieci na podwórku.
Po trzech latach przypominam tego posta. Parę miesięcy po tej recenzji Hugo-Bader ucharakteryzował się na Afrykańczyka i wybrał na Marsz Niepodległości w nadziei, że ktoś mu wleje i będzie mógł napisać w Gazecie Wyborczej o ksenofobii i rasiźmie Polaków. Ponoć na 60.000 ludzi znalazł się jeden, który do niego wystartował, ale zaraz go zgasili dwaj inni uczestnicy, a trzeci wyraził ubolewanie i przeprosił "Murzyna". Ale i tak prowokator użalił się, że odczuwał niewyartykułowaną nienawiść ze strony tego tłumu. Cóż, artykuł o ksenofobii wypadł blado. Wybaczcie, proszę, tę wstawkę polityczną - łobuz Ziemkiewicz podsumował, że Bader byłby w znacznie większych opałach, gdyby udał się na Marsz bez kamuflażu, jako dziennikarz Gazety Wyborczej.
Ale nie o to mi chodzi. Zwróćcie uwagę, jaką miałem wtedy fazę prorocką - jak Nostradamus! W końcówce przywołałem stareńki dowcip, który, jak sądzę, wszyscy znają - student z Afryki spotyka się w Polsce z wyzwiskami i zaczepkami, a że był on synem czarownika, to rzuca klątwę: żeby w tym kraju zawsze brakowało sznurka do kombajnów, żeby każdy prezydent był niedoukiem, żeby kible były zawsze brudne, pociągi się spóźniały i ogólnie żebyśmy mieli to, co mamy.
No i wyprorokowałem: wprawdzie Związek Radziecki upadł pod własnym ciężarem, ale za to w Polsce Murzynów biją! Ze niejasne? Przepowiednie Nostradamusa też nie są jasne.
https://dorzeczy.pl/kraj/65558/Wymalowal...brone.html