Masz absolutną rację - ja także /jak zapewne lwia większość osobników w mym wieku/ jestem byłym katolikiem niejako do tego przymuszonym, wszak nikt mnie w dniu chrztu nie pytał, chcę azaliż czy nie
Jednak do dziś np.w "wielki piątek" czuję się źle jedząc mięsko czy wędlinkę a i na Wielkanoc czekam pokornie na "święcone"... to jakby potwierdza Twą tezę.
Natomiast ponieważ brzydzę sie kłamstwem /jesli nie jestem do niego zmuszony okolicznościami/, swój pierwszy związek małżeński postanowiłem zawrzeć w/g obrządku przeznaczonego dla ślubów kościelnych osób niewierzących lub "wierzących inaczej" z wierzącymi... a było to bodaj w 1981 roku i sprawiłem "urzędnikom pana B." ogromny kłopot - najlepsze zaś było to, ze proboszcz jednej z największych w mym mieście parafii namawiał mnie, bym nie wydziwiał i dla pozoru udał wierzącego - do dziś pamiętam jego minę, gdy zapytałem go, dlaczego chce, by mój ślub był nieważny, albowiem zawarty w grzechu kłamstwa... o mało apopleksja go nie sponiewierała - nie przypuszczał biedaczek, ze znam język wroga daleko lepiej niż zdecydowana większość tzw.praktykujących katolików /sic!/ a czasem i lepiej, niż niektórzy księża katoliccy, o czym kilkakrotnie się przekonałem ku memu przerażeniu...
Jednak do dziś np.w "wielki piątek" czuję się źle jedząc mięsko czy wędlinkę a i na Wielkanoc czekam pokornie na "święcone"... to jakby potwierdza Twą tezę.
Natomiast ponieważ brzydzę sie kłamstwem /jesli nie jestem do niego zmuszony okolicznościami/, swój pierwszy związek małżeński postanowiłem zawrzeć w/g obrządku przeznaczonego dla ślubów kościelnych osób niewierzących lub "wierzących inaczej" z wierzącymi... a było to bodaj w 1981 roku i sprawiłem "urzędnikom pana B." ogromny kłopot - najlepsze zaś było to, ze proboszcz jednej z największych w mym mieście parafii namawiał mnie, bym nie wydziwiał i dla pozoru udał wierzącego - do dziś pamiętam jego minę, gdy zapytałem go, dlaczego chce, by mój ślub był nieważny, albowiem zawarty w grzechu kłamstwa... o mało apopleksja go nie sponiewierała - nie przypuszczał biedaczek, ze znam język wroga daleko lepiej niż zdecydowana większość tzw.praktykujących katolików /sic!/ a czasem i lepiej, niż niektórzy księża katoliccy, o czym kilkakrotnie się przekonałem ku memu przerażeniu...