Liczba postów: 475
Liczba wątków: 0
Dołączył: 29.01.2015
Reputacja:
222
(07-06-2019, 21:56)Helka Travel napisał(a): Ja bym nie powiedziała, że Polaków jest mało nad Balatonem. Według mnie zatrzęsienie. Na co oczywiście sama dzielnie pracuję ..
Różnica jest jednak taka że nad Balatonem Polaków trzeba "szukać", a dla przykładu na Tatralandii czy jaskiniach słowackich trzeba "szukać" inne narodowości . Kiedy pierwszy raz tam pojechałem (2005r), padło hasło, Polacy za jednym przewodnikiem, a reszta za drugim. Stanęliśmy przy przewodniku który miał kilka osób, i szok, to "obcokrajowcy". Główny tłum który "wtoczył" się do jaskini, okazał się polskimi turystami . Na Tatralandii nawet radio, to polskie RMF FM, a "długie weekendy" w Polsce oznaczają "wejścia świąteczne" nawet dla Słowaków z Liptova.
Liczba postów: 423
Liczba wątków: 21
Dołączył: 18.02.2012
Reputacja:
138
Każde z nas ma rację i wypowiadając się, nie neguję opinii, że są miejsca, gdzie Polacy są w miażdżącej większości.
Jak 11 lat temu przyjechałam pierwszy raz nad Balaton, to przez 2 tygodnie nie spotkałam żadnych Polaków w Siófok. W sierpniu, w szczycie sezonu. Z roku na rok obserwuję, jak to się zmienia. Teraz w sezonie nie ma dnia, żebym się nie natknęła na rodaków - na każdym kroku, na plaży, w sklepach, na festiwalach.
Majówkę "przepracowałam" u znajomego winiarza na festynie w siófockim porcie. Tylu było Polaków, że jak przyszłam, to mnie po prostu nie wypuścił. A jak ktoś usłyszał, że tłumaczę po polsku, czego można się napić, to zgarnęliśmy połowę klienteli.
Żałuję, bo mimo moich prób miasto nie jest zainteresowane turystami z Polski. Mamy niestety nie najlepszego burmistrza, mam nadzieję, że jesienią się to zmieni. Inicjatywy wychodzą raczej oddolnie, od prywatnych właścicieli, którzy szukają tłumacza, chcą mieć ofertę po polsku, a nawet sponsorują lekcje polskiego dla personelu.
Także idziemy chyba w dobrym kierunku
Liczba postów: 73
Liczba wątków: 1
Dołączył: 10.08.2017
Reputacja:
21
To dobrze, że turystycznie to miejsce zaczyna być coraz częściej odwiedzane przez Polaków. Znacznie pewniej człowiek się czuje jak na miejscu są rodacy, choć nie w każdej sytuacji Ja sam (jak do tej pory) i większość polaków, widziałem Balaton jedynie zza okna samochodu w drodze na Chorwację. Słyszałem sporo opinii, że nad Balaton nie ma sensu jechać, skoro w perspektywie kilku godzin ma się adriatyckie wybrzeże. Potwierdzić tej opinii nie mogę, bo nad Balatonem nie byłem, ale Chorwacja jest faktycznie przepiękna
Liczba postów: 423
Liczba wątków: 21
Dołączył: 18.02.2012
Reputacja:
138
Ja dokładnie odwrotnie – nie mogę dotrzeć do Chorwacji. Z Warszawy było mi za daleko. Co jest oczywiście bzdurą, bo jeździłam na wakacje do Francji. Fakt, że lepszymi wówczas drogami, bo byle do granicy z Niemcami i same autostrady. Myślałam, że jak się przeprowadzę do Siófok, to będzie bliżej i w końcu poznam Bałkany.
Prawda jest taka, że fascynują mnie Węgry. I choć to stosunkowo niewielki kraj, to tak usiany atrakcjami, że wciąż nie mogę powiedzieć, że go znam. Nadrabiam, jak mogę, dużą mobilizację miałam przy pisaniu przewodnika dla Pascala, ale wciąż mam długą listę przed sobą.
Włochy mi się słabo podobają. Szczególnie ich wybrzeże (śródziemnomorskie, adriatycki i sycylijskie ze wszystkich stron). Myślę, że Chorwacja może być ładniejsza, ale obawiam się, że nie aż tak, żebym uznała, że warto było wydać te pieniądze. Czekam. Może los jakoś mnie tam pchnie.
Liczba postów: 73
Liczba wątków: 1
Dołączył: 10.08.2017
Reputacja:
21
Ja z czystym sumieniem polecam Chorwację. Zwiedziłem Pule, Dubrovnik, Split, wyspę Krk'a i Rab, miejsca które na prawdę warto zwiedzić. A wybrzeże co prawda w większości kamieniste, ale ten kolor wody, jej czystość po prostu sprawia, że czuć prawdziwą wakacyjną przygodę. Nie mówię, że na Węgrzech nie można tego poczuć, choć z grubsza to zupełnie dwa inne światy. To oczywiście moja subiektywna opinia, pewnie po części związana z tym, że na Chorwację mogę pojechać maksymalnie raz do roku, a na Węgry - kiedy chcę, bo przykładowo do Tokaju mam 200 km a do granicy jeszcze bliżej. Podsumowując, polecam oba te miejsca. A Włochy to przede wszystkim Rzym, Wenecja i Florencja, wybrzeże faktycznie średnie, chodź i tam są "perełki" . Pozdrawiam
Liczba postów: 475
Liczba wątków: 0
Dołączył: 29.01.2015
Reputacja:
222
10-06-2019, 19:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-06-2019, 19:58 przez tkoko.)
A ja poleciłbym Czarnogórę;
1. Velika Plaża; 12km "polskiego" piasku
2. do wyboru: chrześcijańska/europejska północ, lub muzułmańskie/azjatyckie południe
3. do wszystkich atrakcji turystycznych całej Czarnogóry dojazd w kilka godzin.
4. na południu, szczególnie wokół Ulcinja na Polaków "czekają" jak w Hajduszoboszlo.
5. zdecydowanie tańszy pobyt, z pięć lat temu za 6 dni pobytu w pobliżu Budvy w apartamencie z klimą i kuchnią, płaciłem tyle co za 4 dni w Tripanj (Chorwacja) bez klimy i kuchni, czy dwa dni na kampingu w Umag (bez niczego ).
6. mniej komercyjne podejście do turystów.
A jeżeli chodzi o Węgry, to dla mnie podstawową zaletą jest odległość (350-450km względem 1000 do Chorwacji, czy 1400 km do Czarnogóry), wyższa i pewniejsza temperatura niż nad polskim morzem, szczególnie w przy małych dzieciach, oraz baseny termalne. Właśnie jestem po "rezerwacji" 12 dni w Balatonszemes, i trzech dni w Lipot, do tego jeszcze Tatabanya i być może Senec na Słowacji
Liczba postów: 9
Liczba wątków: 4
Dołączył: 19.03.2019
Reputacja:
1
Właśnie kończę mój pobyt w Balatonfured, za chwilę wyjeżdżamy. Ogólnie bardzo udany pobyt, pogoda przepiękna, temp. wody w Balatonie wczoraj tzn.21.06 wynosiła 28 stopni!!! Byly tez burze, ale nie trwaly dłuzej niz godzinę. Mielismy ze soba rowery i tę decyzję uważam za najlepszą. Świetne ścieżki rowerowe, na plażę też rowerem, parkingi tu wszędzie są płatne. Ogólnie to zauważyłam że oni za wszystko każą placic( parkingi, wc na stacjach benzynowych....) sa nastawieni na turystów i już. Wypożyczenie roweru to jakieś 350 forintow więc oplacalo nam się wziąć swoje bo dużo jeździliśmy. Pobyt fajny ale wracać trzeba.
Liczba postów: 423
Liczba wątków: 21
Dołączył: 18.02.2012
Reputacja:
138
05-07-2019, 4:12
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-07-2019, 4:15 przez Helka Travel.)
(22-06-2019, 8:46)agacz napisał(a): Właśnie kończę mój pobyt w Balatonfured (...) Ogólnie to zauważyłam że oni za wszystko każą placic( parkingi, wc na stacjach benzynowych....) sa nastawieni na turystów i już.
Zbieram się z tą odpowiedzią, bo bieżące sprawy gonią. Na pewno Balatonfüred jest najdroższą miejscowością nad Balatonem. W ogóle cały północny brzeg jest dość drogi, ale Füred bije na głowę w rankingach wszystko.
W dużej mierze dlatego, że to miejscowość sanatoryjna – taki Ciechocinek. Przyciąga przede wszystkim bogatych austriackich emerytów. Niemieckich też, tylko Austriacy mają bliżej. Językowo trudno ich nam rozróżnić. To pod tych gości dyktowane są ceny, płatne parkingi i toalety. Kto bogatemu zabroni – jak go stać, niech płaci. Oczywiście nie brakuje tu też Węgrów-snobów, którzy głęboko skrywane braki rekompensują sobie spacerem po promenadzie, na której nic nie ma.
Na południowym brzegu jest mnóstwo bezpłatnych parkingów. W Zamárdi, Balatonboglár i wielu innych mniejszych miejscowościach w ogóle nie trzeba płacić za parkowanie. Ale nawet w Siófok, które jest dla Balatonu tym, czym Zakopane dla Tatr, strefy płatnego parkowania są tylko w ścisłym centrum. W dodatku pod galerią handlową/wieżą ciśnień jest bezpłatny parking podziemny na 1 h.
Z toaletami jest słabo. To znaczy większość restauracji, kawiarni udostępnia i nawet nie chce kasy (jeśli nie jesteśmy klientami). Na stacjach benzynowych zaczyna się loteria. Do tej pory większość była bezpłatna. Przejmują koncerny, dyktują swoje warunki. Zazwyczaj jak skorzystasz z toalety, przechodząc przez bramkę i wrzucając 100-200 Ft, to dostajesz wydruk, który możesz zrealizować jak czek, kupując coś w sklepiku, barze. Co pani sobie życzy za tę setkę, którą raczyła olać? Uzupełnienie płynów.
Takim języczkiem u wagi jest taksa klimatyczna. To podatek, który pobiera miasto (nie właściciel miejsca, w którym się zakwaterowaliśmy), aby nastarczyć za turystami. Przykład pierwszy z brzegu: Zamárdi ma 2 tys. mieszkańców, trwa właśnie festiwal Balaton Sound i przez 5 dni przewinie się tu 165 tys. ludzi. Siófok, które ma 25 tys., latem rozrasta się do 250 tys. osób. Liczba śmieci do wywozu wzrasta dramatycznie. Trzeba naprawiać rozwaloną infrastrukturę, sadzić na nowo rozdeptane kwiatki, usuwać napisy sprayem (w tym niestety przodują Polacy).
Dużo zależy od burmistrza, dobrego gospodarza danego miasta. Np. Zamárdi podniosło taksę do 500 Ft za noc za osobę dorosłą, ale utrzymalo bezpłatną plażę i darmowe parkowanie w całym mieście. Bardzo też dbają, żeby były dostępne miejskie bezpłatne toalety. Siófocki burmistrz może budzić zastrzeżenia. Taksa od lat wynosi 400 Ft, strefy parkowania są rozszerzane, płatna miejska plaża drożeje. Za toaletę trzeba płacić nawet w galerii handlowej. Miasto nie zapewnia ani jednej bezpłatnej. Wstyd? Wstyd. To na dłuższe wywody, ale taksa klimatyczna powinna m.in. zapewniać dostęp do podstawowej bezpłatnej już infrastruktury dla turystów, jak np. toaleta. Podwójne, potrójne opodatkowanie za to samo staje się standardem. Płacę taksę, płacę za kibel, babcia klozetowa płaci za mnie, za wykonanie usługi, za pozwolenie na działalność, za dzierżawę terenu. Wszystko trafia do kasy miasta. Obracam w palcach złoty pieniądz...
|