07-09-2012, 7:58
Ha! Dziwne, wykasowało mi nick'a i wpisało guest. No, cóż.
Kamjon, ja również węgierka żyjąca w Polsce Sporo już lat minęło od mojego przyjazdu, niektóre rzeczy uznaję za swoje w Pl, a do niektórych właśnie nie mogę się przyzwyczaić. I właśnie to jest jedna z kilku rzeczy.
Dobrze napisałeś o tym kochaniu dzieci. I tu i tu rodziny są nadopiekuńcze - rodzice i dziadkowie zagłaskaliby na śmierć. Tylko że na Węgrzech jest przyzwolenie na popełnianie błędów, za wybryki może i dostanie się w tyłek, ale też i pocieszenie.
Podam taką sytuację z własnego podwórka
Na świadectwie jedynka. Jak tu wrócić do domu i się przyznać, że w sierpniu trzeba będzie poprawkę zdawać by dostać promocję do następnej klasy? W domu czeka może nie typowa, ale jednak matka-polka , znikąd pomocy, może być ciężko. Więc wzięłam świadectwo pod pachę i pognałam do ciocio-babci węgierki.
Na dzień dobry dostałam pić i jeść. Pokazałam świadectwo. Zdziwienie w oczach - i gdzie tu dramat? Ja w płacz, ciocia ledwo powstrzymuje śmiech.
Porozmawiała, pogłaskała po durnej łepetynie i reasumując stwierdziła, że ja mądra, to nauczyciel mógł być deklem, stąd ta pała I kto, jak nie ja, da radę i zda poprawkę?
W domu oczywiście była bura - ale o wiele lżej zniosłam surowość i karę i focha matczynego, bo ciocia podeszła do mnie po "węgiersku".
No, ale to nie było na temat basenu - więc przepraszam za wycieczkę
Kamjon, ja również węgierka żyjąca w Polsce Sporo już lat minęło od mojego przyjazdu, niektóre rzeczy uznaję za swoje w Pl, a do niektórych właśnie nie mogę się przyzwyczaić. I właśnie to jest jedna z kilku rzeczy.
Dobrze napisałeś o tym kochaniu dzieci. I tu i tu rodziny są nadopiekuńcze - rodzice i dziadkowie zagłaskaliby na śmierć. Tylko że na Węgrzech jest przyzwolenie na popełnianie błędów, za wybryki może i dostanie się w tyłek, ale też i pocieszenie.
Podam taką sytuację z własnego podwórka
Na świadectwie jedynka. Jak tu wrócić do domu i się przyznać, że w sierpniu trzeba będzie poprawkę zdawać by dostać promocję do następnej klasy? W domu czeka może nie typowa, ale jednak matka-polka , znikąd pomocy, może być ciężko. Więc wzięłam świadectwo pod pachę i pognałam do ciocio-babci węgierki.
Na dzień dobry dostałam pić i jeść. Pokazałam świadectwo. Zdziwienie w oczach - i gdzie tu dramat? Ja w płacz, ciocia ledwo powstrzymuje śmiech.
Porozmawiała, pogłaskała po durnej łepetynie i reasumując stwierdziła, że ja mądra, to nauczyciel mógł być deklem, stąd ta pała I kto, jak nie ja, da radę i zda poprawkę?
W domu oczywiście była bura - ale o wiele lżej zniosłam surowość i karę i focha matczynego, bo ciocia podeszła do mnie po "węgiersku".
No, ale to nie było na temat basenu - więc przepraszam za wycieczkę