Wylot mamy zaplanowany na niedzielę. W południe zwalniamy pokój, zostawiając bagaże w recepcji, bez żadnej dopłaty. Trzy godziny smażymy się na plaży i we wodzie. W górze co chwilę widzimy startujące samoloty. O piętnastej płuczemy się, przebieramy i idziemy na ostatni na Cyprze posiłek. Wybieramy małą rodzinną restaurację Phivos - mąż zgarnia klientów z ulicy, a żona obsługuje gości. Pytamy o potrawy i w końcu decydujemy się na zupy jarzynowe, sałatkę grecką i kulki mięsne. Zdradzamy, skąd jesteśmy - w restauracji jest już polska flaga i szalik Legii.
Paragon:
Ze stosownym wyprzedzeniem wybieramy się na lotnisko. Jeden z autobusów ma reklamę "naszego" Chińczyka:
Zaraz po starcie samolotu przez chwilę mamy odwrotną perspektywę - z góry widzimy półkolistą zatokę i plażę. Nasz chiński h0stel jest gdzieś blisko centrum zdjęcia:
Lot był z niewielkimi turbulencjami. O północy jesteśmy już w samochodzie w drodze do domu. W odległości 2000km i 20 stopni Celsjusza od Pafos.
Paragon:
Ze stosownym wyprzedzeniem wybieramy się na lotnisko. Jeden z autobusów ma reklamę "naszego" Chińczyka:
Zaraz po starcie samolotu przez chwilę mamy odwrotną perspektywę - z góry widzimy półkolistą zatokę i plażę. Nasz chiński h0stel jest gdzieś blisko centrum zdjęcia:
Lot był z niewielkimi turbulencjami. O północy jesteśmy już w samochodzie w drodze do domu. W odległości 2000km i 20 stopni Celsjusza od Pafos.