02-03-2024, 2:17
Ojciec nowego prezydenta państwa był zwykłym nazistowskim sympatykiem, skrajnie prawicowym i antysemickim prowincjonalnym prawnikiem, a nie niewinną ofiarą komunistycznego terroru – pisze historyk László Karsai w swoim artykule na portalu Hvg360 o ojcu Tamása Sulyoka, prezydenta Republiki wybranego po rezygnacji Katalin Novák.
Nowa głowa państwa, która obejmie urząd 5 marca, udzieliła wywiadu dla Kronik Kolozsvárskich (Kluż-Napoka), będąc jeszcze prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Twierdził, że jego ojciec został skazany zaocznie na śmierć przez sąd ludowy w 1946 r.. Głównie dlatego, że jako prawnik specjalizujący się w rozwodach w Székesfehérvár podjął się sprawy kobiety, której mąż został później sekretarzem partii w mieście. Jak cytuje Karsai jedynym sposobem, na uniknięcie egzekucji, było ukrywanie się ojca prezydenta przez dziesięć lat na drugim końcu kraju. Historyk uważa, że opowieść ta nie ma potwierdzenia w rzeczywistości.
Tamás Sulyok albo się myli, albo kłamie. Jego ojciec, László Sulyok, prawnik z Székesfehérvár, nigdy nie został przez nikogo skazany na śmierć, a już na pewno nie przez sąd ludowy. Prawdą jest, że ukrywał się, ale nie od 1946 r. i nie po rzekomym wyroku śmierci, ale od wiosny 1945 r., bezpośrednio po wyzwoleniu.
Śledztwo w jego sprawie zarządzono 25 maja 1945 r., kiedy to, jak wynika z akt ówczesnej prokuratury ludowej, od kilku tygodni "ukrywał się". Władze zwróciły na niego uwagę, ponieważ 17 czerwca 1944 r. Fejérmegyei Napló opublikował artykuł Sulyoka, przywódcy Węgierskiej Partii Narodowo-Socjalistycznej w okręgu Fejér, pod tytułem Zerwanie flagi. Dwóch liderów tej partii, László Baky (który w 1944 r., jako sekretarz stanu ds. wewnętrznych, zorganizował deportację wiejskich Żydów) i Fidél Pálffy, było wśród zastępców Ferenca Szálasiego pod koniec lat trzydziestych, ale "byli jeszcze bardziej ślepo pro-nazistowscy", pisze historyk. Sąd ludowy skazał ich obu na śmierć i zostali straceni.
We wspomnianym artykule (Zerwane flagi), Sulyok świętuje niemiecką inwazję na kraj, pisząch, że pod koniec marca 1944 r. "w końcu dostaliśmy trochę powietrza". Zrozumiałe jest zatem, kontynuuje Karsai, że po wojnie uznał za stosowne ukryć się. Jednak znając ówczesną praktykę sądu ludowego, zostałby skazany na co najwyżej kilka miesięcy więzienia za ten jeden artykuł, gdyby nie udowodniono mu żadnego innego, poważniejszego przestępstwa niż opublikowanie pro-nazistowskiego i pro-wojennego artykułu.
Sprawa została wznowiona w 1949 r., ale w następnym roku śledztwo zostało umorzone. Kilku kolegów prawników Sulyoka zeznało, że podejrzany nie przyznał się do autorstwa artykułu, a dwóch z nich twierdziło, że mógł on zostać napisany przez kapłana cystersów strzałkowych pod nazwiskiem Sulyoka. Jednak według Karsaia, jego przyjaciele prawnicy próbowali tylko ratować skórę Sulyokowi, który, jego zdaniem, próbowałby oczyścić się z zarzutów najpóźniej po wojnie, gdyby był niewinny, a nie ukrywał się przez lata.
Teraz pozostaje tylko jedno pytanie do wyjaśnienia: czy sędzia generalny dr Tamás Sulyok, nowy prezydent państwa, wie to wszystko o swoim ojcu, czy nie? Jeśli tak, to świadomie kłamie, fałszuje, fabrykuje legendę o rzekomym wyroku śmierci na jego narodowosocjalistycznego ojca. A może jest bardzo łatwym do oszukania, naiwnym człowiekiem, który wierzy we wszystko, co mówią mu rodzice i/lub starsze rodzeństwo? Jako wykształcony prawnik, którego znajomymi mogą być nawet historycy, z łatwością mógłby sprawdzić, czy nazwisko jego ojca znajduje się na liście około 500 osób skazanych na śmierć po 1945 roku. Byłoby lepiej, zanim zacząłby rozpowszechniać historię, że jego ojciec został skazany na śmierć przez zły komunistyczny sąd ludowy i że biedny człowiek musiał ukrywać się przez dziesięć lat, gdyby najpierw spróbował dowiedzieć się, jakie poglądy polityczne miał dr László Sulyok, prawnik z Székesfehérvár, przed 1945 rokiem
Źródło 24.hu
Nowa głowa państwa, która obejmie urząd 5 marca, udzieliła wywiadu dla Kronik Kolozsvárskich (Kluż-Napoka), będąc jeszcze prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Twierdził, że jego ojciec został skazany zaocznie na śmierć przez sąd ludowy w 1946 r.. Głównie dlatego, że jako prawnik specjalizujący się w rozwodach w Székesfehérvár podjął się sprawy kobiety, której mąż został później sekretarzem partii w mieście. Jak cytuje Karsai jedynym sposobem, na uniknięcie egzekucji, było ukrywanie się ojca prezydenta przez dziesięć lat na drugim końcu kraju. Historyk uważa, że opowieść ta nie ma potwierdzenia w rzeczywistości.
Tamás Sulyok albo się myli, albo kłamie. Jego ojciec, László Sulyok, prawnik z Székesfehérvár, nigdy nie został przez nikogo skazany na śmierć, a już na pewno nie przez sąd ludowy. Prawdą jest, że ukrywał się, ale nie od 1946 r. i nie po rzekomym wyroku śmierci, ale od wiosny 1945 r., bezpośrednio po wyzwoleniu.
Śledztwo w jego sprawie zarządzono 25 maja 1945 r., kiedy to, jak wynika z akt ówczesnej prokuratury ludowej, od kilku tygodni "ukrywał się". Władze zwróciły na niego uwagę, ponieważ 17 czerwca 1944 r. Fejérmegyei Napló opublikował artykuł Sulyoka, przywódcy Węgierskiej Partii Narodowo-Socjalistycznej w okręgu Fejér, pod tytułem Zerwanie flagi. Dwóch liderów tej partii, László Baky (który w 1944 r., jako sekretarz stanu ds. wewnętrznych, zorganizował deportację wiejskich Żydów) i Fidél Pálffy, było wśród zastępców Ferenca Szálasiego pod koniec lat trzydziestych, ale "byli jeszcze bardziej ślepo pro-nazistowscy", pisze historyk. Sąd ludowy skazał ich obu na śmierć i zostali straceni.
We wspomnianym artykule (Zerwane flagi), Sulyok świętuje niemiecką inwazję na kraj, pisząch, że pod koniec marca 1944 r. "w końcu dostaliśmy trochę powietrza". Zrozumiałe jest zatem, kontynuuje Karsai, że po wojnie uznał za stosowne ukryć się. Jednak znając ówczesną praktykę sądu ludowego, zostałby skazany na co najwyżej kilka miesięcy więzienia za ten jeden artykuł, gdyby nie udowodniono mu żadnego innego, poważniejszego przestępstwa niż opublikowanie pro-nazistowskiego i pro-wojennego artykułu.
Sprawa została wznowiona w 1949 r., ale w następnym roku śledztwo zostało umorzone. Kilku kolegów prawników Sulyoka zeznało, że podejrzany nie przyznał się do autorstwa artykułu, a dwóch z nich twierdziło, że mógł on zostać napisany przez kapłana cystersów strzałkowych pod nazwiskiem Sulyoka. Jednak według Karsaia, jego przyjaciele prawnicy próbowali tylko ratować skórę Sulyokowi, który, jego zdaniem, próbowałby oczyścić się z zarzutów najpóźniej po wojnie, gdyby był niewinny, a nie ukrywał się przez lata.
Teraz pozostaje tylko jedno pytanie do wyjaśnienia: czy sędzia generalny dr Tamás Sulyok, nowy prezydent państwa, wie to wszystko o swoim ojcu, czy nie? Jeśli tak, to świadomie kłamie, fałszuje, fabrykuje legendę o rzekomym wyroku śmierci na jego narodowosocjalistycznego ojca. A może jest bardzo łatwym do oszukania, naiwnym człowiekiem, który wierzy we wszystko, co mówią mu rodzice i/lub starsze rodzeństwo? Jako wykształcony prawnik, którego znajomymi mogą być nawet historycy, z łatwością mógłby sprawdzić, czy nazwisko jego ojca znajduje się na liście około 500 osób skazanych na śmierć po 1945 roku. Byłoby lepiej, zanim zacząłby rozpowszechniać historię, że jego ojciec został skazany na śmierć przez zły komunistyczny sąd ludowy i że biedny człowiek musiał ukrywać się przez dziesięć lat, gdyby najpierw spróbował dowiedzieć się, jakie poglądy polityczne miał dr László Sulyok, prawnik z Székesfehérvár, przed 1945 rokiem
Źródło 24.hu