04-12-2012, 1:45
Skoro tematem wątku jest literatura poświęcona Węgrom, to pozwolę sobie zacytować wiersz Or-Ota, który pamiętam jeszcze ze szkoły (hej, dawno!), a teraz znalazłem w sieci. Może ktoś umie rozszyfrować węgierskie przekleństwo? Chyba że nazbyt pieprzne...
STARY KAPRAL
I
Stoi w rynku dom, Dunaju blisko,
Godło na nim: srogi łeb Murzyna;
Tam ma zacne stróża stanowisko
Marcin Wiecheć, chłop do karabina!
Stary Wiecheć nie skiepściał na duchu,
Mimo wieku trzyma się jak tyka,
Srebrny "kulczyk" nosi w prawym uchu,
A na grzbiecie kubrak od Ajzyka.
Miał dziad córkę, żonę gospodarną
(Syna burze z Langiewiczem niosły!);
W izbie Wiechcia pusto dziś i czarno -
Trzy mogiły na Powązkach wzrosły!
Gdy łeb siwy pochyla tęsknota,
W małej wnuczce jedyna pociecha -
Śliczna Baśka jak ptaszek szczebiota,
Stary Marcin przez łzy się uśmiecha...
II
Źle tym chadzać w podartej kapocie,
Których czoła Mars wieńczył diademem -
Marcin Wiecheć sługiwał w piechocie,
Był na Węgrzech z jenerałem Bemem!
Krzepkoż piekła z papryką słonina,
Tęgoż biła Bemowa piechota...
Czarna przyszła na Węgrów godzina,
Podła przyszła na Wiechcia robota!
Czasem człeka los jak zbój przydusi,
Dasz mu grosze, on chce i kaletę...
Kapral Wiecheć babrać w ściekach musi!
Kroćset diabłów!... Bassamteremtete!
Z miotłą w ręku gdy się stróż zaduma,
"Stary Wiechciu - mruczy - to już nie ty:
Siny mundur, wąsy jak u suma...
Bem spiął konia: Elien! Na bagnety!..."
III
Lubi Wiecheć odprawować stójkę,
Gdy zimowa noc spadnie na ziemię:
Zawierucha toczy w rynku bójkę,
W białej płachcie Stare Miasto drzemie.
Armia domostw szturm odpiera hardo,
Nieugięta i w czworobok zwarta,
Stary kapral chodzi z halabardą,
Nasłuchując jak wojenna warta.
Tam w okienko blask kaganka bije,
Tam dogasa lampa staroświecka:
Głodna szwaczka drogą suknię szyje.
Matka płacze nad kołyską dziecka.
W sercu Wiechcia dziwne budzą drżenie
Łzy tych kobiet, to bez ojca dziecię:
"Żeby nie ten »Hajnał«, psie nasienie,
Pewnie lepiej byłoby na świecie!..."
IV
Na facjatach, w domu "Pod Murzynem";
Ma przyjaciół Marcin i stronników,
Tam staruszka wdowa mieszka z synem
I wesołych trzech akademików.
Siedząc w bramie w ranki lub wieczory,
Słyszy Wiecheć śpiewy ich i śmiechy -
To są, panie, dobre lokatory,
Choć gospodarz nie ma z nich pociechy!
Klimat drugiej zwrotki przypomina "Lalkę" Prusa...
STARY KAPRAL
I
Stoi w rynku dom, Dunaju blisko,
Godło na nim: srogi łeb Murzyna;
Tam ma zacne stróża stanowisko
Marcin Wiecheć, chłop do karabina!
Stary Wiecheć nie skiepściał na duchu,
Mimo wieku trzyma się jak tyka,
Srebrny "kulczyk" nosi w prawym uchu,
A na grzbiecie kubrak od Ajzyka.
Miał dziad córkę, żonę gospodarną
(Syna burze z Langiewiczem niosły!);
W izbie Wiechcia pusto dziś i czarno -
Trzy mogiły na Powązkach wzrosły!
Gdy łeb siwy pochyla tęsknota,
W małej wnuczce jedyna pociecha -
Śliczna Baśka jak ptaszek szczebiota,
Stary Marcin przez łzy się uśmiecha...
II
Źle tym chadzać w podartej kapocie,
Których czoła Mars wieńczył diademem -
Marcin Wiecheć sługiwał w piechocie,
Był na Węgrzech z jenerałem Bemem!
Krzepkoż piekła z papryką słonina,
Tęgoż biła Bemowa piechota...
Czarna przyszła na Węgrów godzina,
Podła przyszła na Wiechcia robota!
Czasem człeka los jak zbój przydusi,
Dasz mu grosze, on chce i kaletę...
Kapral Wiecheć babrać w ściekach musi!
Kroćset diabłów!... Bassamteremtete!
Z miotłą w ręku gdy się stróż zaduma,
"Stary Wiechciu - mruczy - to już nie ty:
Siny mundur, wąsy jak u suma...
Bem spiął konia: Elien! Na bagnety!..."
III
Lubi Wiecheć odprawować stójkę,
Gdy zimowa noc spadnie na ziemię:
Zawierucha toczy w rynku bójkę,
W białej płachcie Stare Miasto drzemie.
Armia domostw szturm odpiera hardo,
Nieugięta i w czworobok zwarta,
Stary kapral chodzi z halabardą,
Nasłuchując jak wojenna warta.
Tam w okienko blask kaganka bije,
Tam dogasa lampa staroświecka:
Głodna szwaczka drogą suknię szyje.
Matka płacze nad kołyską dziecka.
W sercu Wiechcia dziwne budzą drżenie
Łzy tych kobiet, to bez ojca dziecię:
"Żeby nie ten »Hajnał«, psie nasienie,
Pewnie lepiej byłoby na świecie!..."
IV
Na facjatach, w domu "Pod Murzynem";
Ma przyjaciół Marcin i stronników,
Tam staruszka wdowa mieszka z synem
I wesołych trzech akademików.
Siedząc w bramie w ranki lub wieczory,
Słyszy Wiecheć śpiewy ich i śmiechy -
To są, panie, dobre lokatory,
Choć gospodarz nie ma z nich pociechy!
Klimat drugiej zwrotki przypomina "Lalkę" Prusa...