Między Górami Bukowymi, a Matrą - VI.2015
#1
Długi czerwcowy weekend 2015 roku przyszło mi spędzić głównie w okolicach Gór Bukowych. Charakterystycznym dla wyjazdu było hasło "jak miło jest późno wstać"... szkoda tylko, że taka przyjemność "kasuje" pół dnia. Wyjazdowi towarzyszyły notoryczne opóźnienia względem przyjętego planu - w pierwszym dniu godzina, w drugim dwie, w trzecim trzy... no ale przynajmniej wszyscy byli wyspani i wypoczęci po atrakcjach i biesiadach dnia poprzedniego.

dzień 1

W pierwszym dniu udało się zrealizować większość punktów programu. Przekroczenie granicy w Korbielowie, dalej przejazd do słowackiej Podbieli i obejrzenie drewnianych, wciąż zamieszkałych, chałup z przełomu XIX/XX w. oraz przełomu Orawy. Dalej przejazd drogami 59/R3 do wioski Podsuchá w dolinie Rewucy, która oddziela Wielką Fatrę od Niżnych Tatr. Stąd biegnie szlak zielony do fenomenalnego, jak się okazało, wodospadu Brankowskiego. Dojście do wodospadu to oficjalnie 35-45 min drogi (w zależności od źródła) i 235 m przewyższenia (z 540 na 775 m.n.p.m.). Przydatne jest solidne obuwie i zdwojona uwaga, szczególnie w końcowej części trasy ze względu na możliwie śliską powierzchnię i stromy stok. Woda opada po prawie pionowej ścianie. Stojąc w pobliżu mieliśmy możliwość zażycia orzeźwiającego spryskania wodną mgiełką i podziwiania tęczy. Padło nawet pytanie: "po co tłuc się dalej na Węgry, skoro jest tu tak pięknie". Ze względu na późny wyjazd z Polski i zasiedzenie się nad wodospadem punkt trzeci wycieczki, czyli penetracja szczytów w okolicy Donowałów, został przełożony na bliżej nie określone "może innym razem", a wycieczka udała się na kwaterę u podnóża Niżnych Tatr, dokonawszy uprzednio zakupów podstawowych artykułów żywnościowych w liptowskomikulaskim (tak to się mówi?) Tesco.

[Obrazek: 536_01_podbiel.jpg]Podbiel
[Obrazek: 460_02_brankovsky_vdp.jpg]wodospad Brankowski

dzień 2

Dzień drugi upłynął na dojeździe do docelowego miejsca na Węgrzech, wraz ze zwiedzaniem po drodze niektórych okolicznych atrakcji. Ze względu na późną pobudkę padły trzy najważniejsze punkty programu tj. zamki Fiľakovo, Somoskő i Salgó. Udało się natomiast wypełnić pozostałe trzy punkty: kamienny most turecki (XVII w) w Poltár, ruiny synagogi w Łuczeńcu (obecnie w remoncie, ma zostać przerobiona na teatr) i... Tesco w Salgótarján. I tu zaskoczenie: z półek wymiotło wszystkie Tokaje Aszu i kilka innych cenionych wśród Lachów produktów! Zarówno most jak i synagoga to takie małe perełki, które gorąco polecam zobaczyć po drodze na/z. Obejrzenie zajmuje kilka minut, a zadowolenie pozostaje na dłużej.

[Obrazek: 569_03_poltar.jpg]most w Poltár
[Obrazek: 656_04_lucenec.jpg]boźnica w Łuczeńcu

dzień 3

Jako, że poprzedniego wieczora program imprezy zamknął się "degustacją" zakupionych w Tesco produktów, siłą rzeczy ciężko było wstać. Co do degustacji, oprócz tradycyjnych węgierskich napojów i kolbaszy, odkryciem sezonu okazały się kiszonki, niejednokrotnie dotąd wychwalane na forum. Kiszone niewyrośnięte arbuzy, a tuż obok kiszony kalafior (no ktoby pomyślał, że można takie smakowite rzeczy wykombinować!) bezapelacyjnie trafiają na każdą listę przyszłych węgierskich zakupów.

Gdy już udało się zwlec, w palącym słońcu (34 w cieniu) ruszyliśmy w kierunku Egeru do celu, którym była urocza wioska o wdzięcznej nazwie Czeper, Cseperfla... niechże spojrzę na mapę: Cserépfalu! Po drodze napatoczył się jeszcze drogowskaz "Vodafone kilátó", sugerujący, że od drogi odbiega dojazd do wieży widokowej na górze Vodafone. Dopiero w Polsce okazało się, że owo Vodafone to brytyjska sieć komórkowa (voice, data, fone), a sama położona koło Szarvaskő góra zwie się Major-tető (369 m.n.p.m.). Przy okazji, podjazd do położonego pod wieżą parkingu był chyba najostrzejszym, jaki udało mi się do tej pory pokonać własnym pojazdem. Ze skromych danych technicznych, wieża ma 82 schody, a na jej szczycie zamontowane są anteny, pewnie telefonii komórkowej.

[Obrazek: 383_05_wieza_wid_major_teto.jpg][Obrazek: 766_06_wid_z_major_teto.jpg]widok na i z wieży 'Vodafone kilátó' na górze Major-tető nad wioską Szarvaskő

Informacje o Cserépfalu, z którymi zdążłyłem się zapoznać przed wyjazdem na Węgry, były dość skromne - miały tam być wykute w skale jaskinie-mieszkania oraz fikuśna wieża widokowa. Po rozmowach z tubylacami ruszyliśmy w kierunku "lakossági barlangok" którą to zaczerpniętą z tłomacza Google frazę zapisałem na kartce jeszcze w Polsce. Hen hen za wioską, po przejściu leśnej drogi i podejściu rodem z Tatry Wysokich doczłapaliśmy do naturalnej jaskini, w której, jak się okazało mieszkali ludzie pierwotni (jakiś czas temu rzecz jasna). Dalsze, prowadzone trochę po omacku, poszukiwania doprowadziły nas do takich ciekawostek jak Wieża Diabła, Wieża Milenijna (właśnie to ta fikuśna) i wreszcie do Małej Ameryki, która okazała się być owymi mieszkalnymi jaskiniami. Jako, że Cserépfalu kazało się być bardzo ciekawą "destynacją", zdecydowanie warto będzie poruszyć temat jego atrakcji w osobnym wątku.

[Obrazek: 364_07_kisamerika.jpg]Mała (kis) Ameryka

Ciąg dalszy zakładał zobaczenie kurhanu w Muhi, wizytę w miszkolckim hipermarkecie oraz krajoznawczy przejazd przez Góry Bukowe. Szyki nieco pomieszała degustacja wina w piwniczce w Bogács, powiązana z zakupem prosto z beki (ceny 600-1000 ft/l we własnym naczyniu), więc po niej udało się jedynie nawiedzić Miszkolc. Nawiasem mówiąc węgierskie sklepy, a Auchany szczególnie, to doskonały pożeracz czasu (i dziesiątek tysięcy forintów), bo a to wino, a to palinka, a to kiełbasa, a to woda mineralna... i wszystko to okraszone pytaniem "co wybrać?".

[Obrazek: 943_08_piwniczki.jpg]piwniczki w Bogács

c.d.n.
Odpowiedz
#2
(11-06-2015, 21:53)Rafał napisał(a): ... urocza wioska o wdzięcznej nazwie ... Cserépfalu! ..."lakossági barlangok"
[Obrazek: 364_07_kisamerika.jpg]Mała (kis) Ameryka

Te groty skalne zostały wykute na poczatku XX wieku. Nazwa "Kisamerika … Mała Ameryka" określała dokładnie i wyłącznie teren na której wykuto groty. Mieszkańcami grot byli najbiedniejsi ludzie w okolicy, wiekszość z nich w czasie węgierskiego kryzysu lat 20-tych wyjechala za ocean do Ameryki. Opuszczone groty zajmowali kolejni mieszkancy…

Podróż do Ameryki ... Oczko
Odpowiedz
#3
dzień 4

O dziwo, kolejne przedpołudnie minęło podobnie do poprzedniego południa - mówiąc w skrócie, bardzo późna pobudka. Z racji upału nikt nie wyraził sprzeciwu przeciwko pomysłowi udania się w zacienione Góry Bukowe autem. Pojeździliśmy, trochę na chybił trafił, po serpentynach, pokręciliśmy się po Bánkút, czyli węgierskim wysokogórskim centrum narciarskim. Po drodze napatoczyliśmy się, oczywiście przypadkiem, na kolejną wieżę widokową, ponad wsią Mályinka na wzniesieniu Begyeleg. Widok z wieży był znacznie mniej atrakcyjny, niż z "Vodafona", bowiem ograniczał się do bocznych pasm oraz przedgórza. Z danych statystycznych: 31 schodów, rok budowy 2014, koszt budowy 3.936.028 ft Uśmiech

[Obrazek: 841_a_kilato1.jpg][Obrazek: 448_b_kilato2.jpg]widok na/z Begyeleg kilátó
[Obrazek: 281_c_g_buk.jpg]w środku Gór Bukowych
[Obrazek: 191_d_kisnana.jpg]zamek w Kisnána

Następnym punktem programu był przejazd do Kisnána i zwiedzanie zamku, który wywołał jedynie "takie-sobie" wrażenie. Szczerze mówiąc, polecam go odwiedzić jedynie przy okazji czegoś innego, był to zdecydowanie najmniej ciekawy z węgierskich zamków, które udało mi się do tej pory zobaczyć. Ze względu na chęć wczesnego wstania dnia następnego, z planu wypadła Niebieska Góra i zamek w Sirok. Na kwaterę w Nagyvisnyó udało się dotrzeć jeszcze przed zmrokiem... za to biesiada się nieco przeciągnęła, z którego to powodu...

dzień 5

... nie zaczął się tak wcześnie, jak można by sobie zażyczyć. Do do Polski wyjechaliśmy o 10, a na miejscu byliśmy pół godziny przed 20, przy czym półtorej godziny zeszło na langosze i zakupy w Tesco Kazincbarcika oraz może z pół godziny na opalanie się w Niskich Tatrach. Po drodze miały być jeszcze zamki w Szendrő i Szögliget, ale ostatecznie stanęło na nieco innej trasie (przynajmniej kolbasze cały czas miały własne chłodzenie z gniazdka 12V). W trakcie całego wyjazdu licznik kilometrów posunął się o 1301 km - google mówią, że 900 km to sam dojazd z/do Flaga węgierska. 55 km zrobione na bezołowiowej, reszta na gazie - dzięki ograniczaniu prędkości do 90 km i chyba niezłej jakości słowackiego LPG, spalanie wyszło bardzo przyzwoite. Butelki po wycieczce pewnie szybko wyschną, jeszcze szybciej zredukuje się kiełbasa, ale najważniejsze, że pozostanie niedosyt, dzięki któremu można już powoli myśleć nad kolejnym wyjazdem.

[Obrazek: 774_e_trasa.jpg]
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Przez nieznaną, bałkańską naturę 2015 (18-30.07.2015) Simon 4 6,686 10-03-2016, 23:24
Ostatni post: Simon
  Kwietniówka Wschodniobałkańska 2015 Simon 3 4,707 27-06-2015, 22:22
Ostatni post: Simon
  Plany wyjazdowe 2015 Simon 10 12,157 24-04-2015, 12:34
Ostatni post: Simon
  Bardzo zachodnie Węgry - VI.2014 Rafał 7 12,919 21-02-2015, 12:53
Ostatni post: arany fiú
  Góry Zemplińskie - okolice Tokaju V/VI.2013 Rafał 1 6,215 16-06-2013, 14:34
Ostatni post: fvg



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości