27-09-2012, 1:22
Dziś jechałam po raz n-ty Orange Waysem do Krakowa, w poniedziałek wracam do Bp i nie wiem czy to nie jedna z moich ostatnich wycieczek z tym przewoźnikiem...
Autobusy, które może parę lat temu były nowe i fajne, są w coraz gorszym stanie - dwa tygodnie temu jechałam i w kilku siedzeniach były oberwane wajchy od oparć, niektóre oparcia były ustawione niezmiennie w pozycji leżącej, a oparcia na ręce wyrwane... Jeżdżę tymi autobusami od 2,5 roku i reklamowane przez nich darmowe gorące napoje były przy około połowie przejazdów, bo za każdym innym razem nie działał automat. Oczywiście zamiast tego oferuje się zimne napoje do kupienia. To samo z filmami (akurat tego mi najmniej brakuje, bo filmy zwykle były z tej dolnej półki, na dodatek z węgierskim dubbingiem i angielskimi napisami) i wifi.
Ale w te wakacje przeszli sami siebie - kiedy w lipcu jechałam do Wiednia podstawili jakiś zupełnie inny autobus o niższym standardzie, o napojach czy filmach zupełnie można było zapomnieć. No ale to była tylko trasa do Wiednia - 3 godziny. Natomiast dziś pod stadionem FTC widziałam znów dwa cudze autobusy (na dodatek na słowackich tablicach) z kartkami za szybą "Orange Ways" - jeden do Wiednia, a drugi mój - do Krakowa. Nie dość, że przyjechał 5 czy 10 min przed planowanym odjazdem, to jeszcze bagaże ledwo się pomieściły, bo bagażnik był takich sobie rozmiarów (przynajmniej odpuścili sobie dziś to pobieranie opłaty za bagaże). Napojów oczywiście nie było, toalety też. Wyjechaliśmy z opóźnieniem, które w Krakowie dobiło do 1,5 h, także uciekły mi pociągi, dobrze, że chociaż autobus do Katowic w ostatniej chwili złapałam, bo bym inaczej na 19, a nie 17 była w domu... Rozumiem, że opóźnienie można nałapać wlokąc się za tirem na krętych słowackich drogach, ale nie rozumiem w tym układzie zatrzymywania się pod Rabką na 20 min, kiedy wg rozkładu powinniśmy być na miejscu, a kluczenie po Krakowie przez chyba pół godziny, bo zamknęli jeden wiadukt mnie dobiło.
Zwykle jak z nimi jechałam, to mimo tych braków, przynajmniej zawsze było na czas, więc nie było źle, ale teraz to już zupełnie nie wiem, co o tym myśleć...
Autobusy, które może parę lat temu były nowe i fajne, są w coraz gorszym stanie - dwa tygodnie temu jechałam i w kilku siedzeniach były oberwane wajchy od oparć, niektóre oparcia były ustawione niezmiennie w pozycji leżącej, a oparcia na ręce wyrwane... Jeżdżę tymi autobusami od 2,5 roku i reklamowane przez nich darmowe gorące napoje były przy około połowie przejazdów, bo za każdym innym razem nie działał automat. Oczywiście zamiast tego oferuje się zimne napoje do kupienia. To samo z filmami (akurat tego mi najmniej brakuje, bo filmy zwykle były z tej dolnej półki, na dodatek z węgierskim dubbingiem i angielskimi napisami) i wifi.
Ale w te wakacje przeszli sami siebie - kiedy w lipcu jechałam do Wiednia podstawili jakiś zupełnie inny autobus o niższym standardzie, o napojach czy filmach zupełnie można było zapomnieć. No ale to była tylko trasa do Wiednia - 3 godziny. Natomiast dziś pod stadionem FTC widziałam znów dwa cudze autobusy (na dodatek na słowackich tablicach) z kartkami za szybą "Orange Ways" - jeden do Wiednia, a drugi mój - do Krakowa. Nie dość, że przyjechał 5 czy 10 min przed planowanym odjazdem, to jeszcze bagaże ledwo się pomieściły, bo bagażnik był takich sobie rozmiarów (przynajmniej odpuścili sobie dziś to pobieranie opłaty za bagaże). Napojów oczywiście nie było, toalety też. Wyjechaliśmy z opóźnieniem, które w Krakowie dobiło do 1,5 h, także uciekły mi pociągi, dobrze, że chociaż autobus do Katowic w ostatniej chwili złapałam, bo bym inaczej na 19, a nie 17 była w domu... Rozumiem, że opóźnienie można nałapać wlokąc się za tirem na krętych słowackich drogach, ale nie rozumiem w tym układzie zatrzymywania się pod Rabką na 20 min, kiedy wg rozkładu powinniśmy być na miejscu, a kluczenie po Krakowie przez chyba pół godziny, bo zamknęli jeden wiadukt mnie dobiło.
Zwykle jak z nimi jechałam, to mimo tych braków, przynajmniej zawsze było na czas, więc nie było źle, ale teraz to już zupełnie nie wiem, co o tym myśleć...