13-08-2012, 1:32
Chciałam się odnieść do kilku kwestii - nie jako ekspert, ale jako praktyk.
Mieszkam na stałe w Siófok od prawie 2 lat, mam już przerejestrowany tu samochód (więc zero taryfy ulgowej, że pomykam na polskich blachach), regularnie przyjeżdżam na Węgry od 5 lat.
Jazda cudzym autem:
Dwu- albo trzykrotnie byłam na Węgrzech samochodem swojego byłego już wówczas chłopaka, który miał zarejestrowany na swojego ojca, żeby mieć zniżki. Rozstaliśmy się, a on po prostu miał auto, które lepiej się nadawało do przeprowadzki niż moje, więc mi pożyczył. Niczego nie spisywaliśmy, nie byliśmy małżeństwem, więc nazwiska oczywiście inne - znaczy Paweł ma takie samo jak jego tata, ale ja mam inne i w ogóle jakbym miała policji opowiadać, że to auto mojego byłego niedoszłego teścia to by było zabawnie. Ale tak serio to jesteśmy w UE, policja ma dostęp do wykazu kradzionych aut, to naprawdę łatwo sprawdzić i trzeba mieć wyjątkowego pecha, żeby trafić na jakiegoś upierdliwca, któremu żona rano nie dała.
Akcja wzmożonych kontroli do 20.08.2012:
Wszystko prawda, co napisał Onet, znającym węgierski mogę podać linki:
http://totalcar.hu/magazin/hirek/2012/08...ia_indult/
http://mandiner.hu/cikk/20120810_totalis..._az_utakon
Jedyne, co budzi moją wątpliwość, to to zwalnianie przed przejściem dla pieszych do 30 km/h. Postaram się dowiedzieć od moich węgierskich znajomych kierowców, jak to jest. Jedyne, co słyszałam, i co mnie zdziwiło, że jak się widzi pieszych czekających na przejście przez pasy (tam, gdzie nie ma świateł), to należy się zatrzymać i ich przepuścić. Takie prawo też jest w Szwecji. Mnie w Polsce na kursie prawa jazdy uczyli, że należy zwolnić i zachować ostrożność, ale "zapraszanie" pieszych do wejścia na pasy jest niebezpieczne, bo być może my się zatrzymamy, a kto inny nie (np. jadący z przeciwka), pieszy zaś skoncentruje się na tym, że ustępujemy mu miejsce, poczuje się bezpiecznie i nie zwróci uwagi na inne potencjalne zagrożenia.
Żeby nie przynudzać - postaram się popytać. Mam znajomego policjanta, ale to policjant wodny, choć na pewno ma też kumpli w drogówce. Dam znać!
Ogólnie policja na Węgrzech:
Jestem warszawianką i stąd wyniosłam wszystkie nawyki za kółkiem. Jeżdżę zatem dosyć szybko, bo przecież po Warszawie 80 km/h to norma. Często przejeżdżam na mocno pomarańczowym świetle (bo przecież za mną i tak jeszcze trzech przejedzie). Nigdy nie jeżdżę po pijaku, bo ja lubię wypić, więc dla mnie taka ulga w przepisach, że można wypić 1 kieliszek wina, to żadna ulga, bo tak to sobie tylko apetytu mogę narobić. Napić się nie napiję, a będę się denerwować, czy aby nie jest to 0,21 promila (mam kolegę, który dokładnie przy takim pomiarze po 1 piwie stracił na rok prawo jazdy - w Polsce oczywiście, bo na Węgrzech jest 0,00).
W Siófok staram się pilnować z tym 50 km/h, ale to w miarę łatwe, bo jak wszyscy tak jadą, to człowiek jakoś wpada w rytm. Ale nie będę udawać, że przestrzegam przepisów co do joty. Nigdy nie zatrzymała mnie policja na Węgrzech. Pewnie, że są kontrole, ale bez przesady. Jak u nas robią akcję "Znicz", to wszyscy jeżdżą 50 km/h?!
Rzeczywiście ponoć od pół roku się zabrali za tych, co przejeżdżają na czerwonym świetle. Wzmożone kontrole mnie nie objęły na szczęście. Policja często czai się w terenie zabudowanym (dlatego nie oszczędzajcie na winietkach, lepiej mknąć autostradą niż przez wioski!). Kierowcy ostrzegają się przed niebezpieczeństwem w postaci suszarki tak samo jak u nas mrugnięciem świateł. Dziękuje się też tak samo - podniesieniem ręki. Nieoznakowane auta z kamerami to najczęściej białe/srebrne Ople od Astry modele wzwyż, ale oczywiście nikt za to głowy nie da.
Winietki można kupić tutaj przez internet, strona także w języku angielskim (nie kupujcie przez PZM, bo przepłacicie!):
https://www.virpay.hu/
Więcej informacji na temat winietek i nie tylko:
Dojazd na Węgry
Reasumując: nie taki diabeł straszny, jak go malują. Moim zdaniem sytuacja na węgierskich drogach nie odbiega zbytnio od tego, do czego przywykliśmy na polskich. Jako kierowcy na pewno mamy podobne grzechy na sumieniu (zwłaszcza jazdę po pijaku). Jak się na drodze nie pajacuje, nie szarżuje, to raczej kłopotów nie będzie. A poza tym Węgrzy mają lepsze drogi, więcej autostrad w odniesieniu procentowym do powierzchni kraju, więc mniej jest takich sytuacji, że trzeba wyprzedzać na trzeciego albo inne sztuki spod ciemnej gwiazdy wyprawiać.
Mieszkam na stałe w Siófok od prawie 2 lat, mam już przerejestrowany tu samochód (więc zero taryfy ulgowej, że pomykam na polskich blachach), regularnie przyjeżdżam na Węgry od 5 lat.
Jazda cudzym autem:
Dwu- albo trzykrotnie byłam na Węgrzech samochodem swojego byłego już wówczas chłopaka, który miał zarejestrowany na swojego ojca, żeby mieć zniżki. Rozstaliśmy się, a on po prostu miał auto, które lepiej się nadawało do przeprowadzki niż moje, więc mi pożyczył. Niczego nie spisywaliśmy, nie byliśmy małżeństwem, więc nazwiska oczywiście inne - znaczy Paweł ma takie samo jak jego tata, ale ja mam inne i w ogóle jakbym miała policji opowiadać, że to auto mojego byłego niedoszłego teścia to by było zabawnie. Ale tak serio to jesteśmy w UE, policja ma dostęp do wykazu kradzionych aut, to naprawdę łatwo sprawdzić i trzeba mieć wyjątkowego pecha, żeby trafić na jakiegoś upierdliwca, któremu żona rano nie dała.
Akcja wzmożonych kontroli do 20.08.2012:
Wszystko prawda, co napisał Onet, znającym węgierski mogę podać linki:
http://totalcar.hu/magazin/hirek/2012/08...ia_indult/
http://mandiner.hu/cikk/20120810_totalis..._az_utakon
Jedyne, co budzi moją wątpliwość, to to zwalnianie przed przejściem dla pieszych do 30 km/h. Postaram się dowiedzieć od moich węgierskich znajomych kierowców, jak to jest. Jedyne, co słyszałam, i co mnie zdziwiło, że jak się widzi pieszych czekających na przejście przez pasy (tam, gdzie nie ma świateł), to należy się zatrzymać i ich przepuścić. Takie prawo też jest w Szwecji. Mnie w Polsce na kursie prawa jazdy uczyli, że należy zwolnić i zachować ostrożność, ale "zapraszanie" pieszych do wejścia na pasy jest niebezpieczne, bo być może my się zatrzymamy, a kto inny nie (np. jadący z przeciwka), pieszy zaś skoncentruje się na tym, że ustępujemy mu miejsce, poczuje się bezpiecznie i nie zwróci uwagi na inne potencjalne zagrożenia.
Żeby nie przynudzać - postaram się popytać. Mam znajomego policjanta, ale to policjant wodny, choć na pewno ma też kumpli w drogówce. Dam znać!
Ogólnie policja na Węgrzech:
Jestem warszawianką i stąd wyniosłam wszystkie nawyki za kółkiem. Jeżdżę zatem dosyć szybko, bo przecież po Warszawie 80 km/h to norma. Często przejeżdżam na mocno pomarańczowym świetle (bo przecież za mną i tak jeszcze trzech przejedzie). Nigdy nie jeżdżę po pijaku, bo ja lubię wypić, więc dla mnie taka ulga w przepisach, że można wypić 1 kieliszek wina, to żadna ulga, bo tak to sobie tylko apetytu mogę narobić. Napić się nie napiję, a będę się denerwować, czy aby nie jest to 0,21 promila (mam kolegę, który dokładnie przy takim pomiarze po 1 piwie stracił na rok prawo jazdy - w Polsce oczywiście, bo na Węgrzech jest 0,00).
W Siófok staram się pilnować z tym 50 km/h, ale to w miarę łatwe, bo jak wszyscy tak jadą, to człowiek jakoś wpada w rytm. Ale nie będę udawać, że przestrzegam przepisów co do joty. Nigdy nie zatrzymała mnie policja na Węgrzech. Pewnie, że są kontrole, ale bez przesady. Jak u nas robią akcję "Znicz", to wszyscy jeżdżą 50 km/h?!
Rzeczywiście ponoć od pół roku się zabrali za tych, co przejeżdżają na czerwonym świetle. Wzmożone kontrole mnie nie objęły na szczęście. Policja często czai się w terenie zabudowanym (dlatego nie oszczędzajcie na winietkach, lepiej mknąć autostradą niż przez wioski!). Kierowcy ostrzegają się przed niebezpieczeństwem w postaci suszarki tak samo jak u nas mrugnięciem świateł. Dziękuje się też tak samo - podniesieniem ręki. Nieoznakowane auta z kamerami to najczęściej białe/srebrne Ople od Astry modele wzwyż, ale oczywiście nikt za to głowy nie da.
Winietki można kupić tutaj przez internet, strona także w języku angielskim (nie kupujcie przez PZM, bo przepłacicie!):
https://www.virpay.hu/
Więcej informacji na temat winietek i nie tylko:
Dojazd na Węgry
Reasumując: nie taki diabeł straszny, jak go malują. Moim zdaniem sytuacja na węgierskich drogach nie odbiega zbytnio od tego, do czego przywykliśmy na polskich. Jako kierowcy na pewno mamy podobne grzechy na sumieniu (zwłaszcza jazdę po pijaku). Jak się na drodze nie pajacuje, nie szarżuje, to raczej kłopotów nie będzie. A poza tym Węgrzy mają lepsze drogi, więcej autostrad w odniesieniu procentowym do powierzchni kraju, więc mniej jest takich sytuacji, że trzeba wyprzedzać na trzeciego albo inne sztuki spod ciemnej gwiazdy wyprawiać.