13-08-2012, 22:38
(13-08-2012, 19:48)krzysztof73 napisał(a): Na Węgrzech przestrzegam przepisów drogowych (a w Polsce - nie do końca) - z trzech powodów: boję się policji i wysokiej kary, prawie wszyscy jeżdżą przepisowo, poza tym mam urlop i nigdzie się nie śpieszę.
Zgadzam się. Dodam tylko od siebie.
Ja też na Węgrzech jeżdżę chyba bardziej zgodnie z przepisami, niż w Polsce. I to nie tylko kwestia perspektywy wysokich mandatów (dziś rozmawiałem z Węgierką mieszkającą w Polsce i potwierdziła, że kary na Węgrzech są wyższe), ale także dużo bardziej rozsądnego niż w Polsce ustanawiania drogowych przepisów. Mam wrażenie, że w Polsce nastąpiła kompletna dewaluacja prawa (nie tylko drogowego, ale to już na inny temat), ponieważ ustalanie drogowych przepisów niewiele ma wspólnego z rozsądkiem. Kilka przykładów:
- dziś jechałem do W-wy od południa, na niektórych odcinkach dwupasmówki ograniczenia do 50 km/h, nie mające uzasadnienia, tymczasem na Węgrzech potrafią być podbicia do 110 km/h na jednopasmówce, gdy droga jest prosta i gładka, chociażby na odcinkach E-71 z Miskolca do granicy słowackiej.
- teren zabudowany na węgierskich szosach, to większości odcinek w wioskach, małych miasteczkach, gdzie domy są położone tuż za niezbyt szerokim chodnikiem, tymczasem w Polsce teren zabudowany to jakieś luźno ustawione domy za ogrodzonymi ogrodami kilkadziesiąt metrów od szosy,
- na odcinku niezabudowanym drogi do Cserepfalu, którym jechałem pierwszy raz, bo dotychczas jeździłem od Mezokovesd nagle pojawiło się ograniczenie do 40 km/h i rzeczywiście był tam taki wyjątkowo nieprzyjemny zakręt, gdzie rzeczywiście szybsza jazda grozi wpadnięciem do rowu, tymczasem w moim mieście od dawien dawna na wiadukcie(obwodnica miasta, szerokie jedno pasmo plus pobocze, nie ma tam ruchu pieszego) stoi znak 40 km/h, który pozostał prawdopodobnie po niegdysiejszych robotach drogowych; zaręczam, nikt łącznie z policją nie jeździ tam 40 na godzinę.
I jeszcze a propos tego:
"I mam wrażenie, że gdybym tam mieszkał, taka jazda nie stanowiłoby jakiegoś problemu. Może styl jazdy - mniej lub bardziej świadomie - świadczy o szacunku do otoczenia. Wszędzie staram się jeździć tak, by nie utrudniać podróży innym, ale tylko w Polsce mam wrażenie, że na drodze prawie wszyscy są moimi wrogami."
Mam takie same odczucia. Na Węgrzech jazda zgodnie z przepisami jest taka bardziej naturalna. Wynika to zapewne z tego co napisałem wyżej o rozsądnym stawianiu znaków, ale też z tego co pisze krzysztof73, że tam wszyscy (no może prawie) starają się jeżdzić zgodnie z przepisami, co po prostu się udziela. W Polsce z kolei udziela się agresja na drodze. Oczywiście tam jestem na wakacjach - tu jeżdżę na co dzień, czasem spóźniony na spotkanie, wkurzony codziennością, itp. Jednak ten spokój emanuje od Węgrów, którzy tam właśnie też pracują, a jakoś chyba mniej się spieszą. Oczywiście nieco inaczej wygląda to w B-cie, a inaczej w pozostałej części kraju, ale mam wrażenie, że nawet w B-cie, nie wygląda, to tak jak w W-wie, gdzie dziś byłem, więc kolejny raz się o tym przekonałem.