11-05-2013, 21:33
@mordimer:
Przepraszam za niejasności, ale z pośpiechu nie opisałem wszystkiego jak należy.
Ad 1. Szczerze mówiąc, nie jestem pewny, czy to był celnik. Zasugerowałem się zielonym mundurem, ale czy to jest cecha wyróżniająca celnika od policjanta granicznego - nie mam pojęcia.
Ad 2. Tablicy rzeczywiście nie miałem. Naruszałem obowiązujące prawo i nigdy tego nie zanegowałem. Podobnie naruszam prawo (polskie w Polsce) jadąc bez włączonych świateł mijania, natomiast jestem bardzo wdzięczny i mile zaskoczony, kiedy funkcjonariusz zatrzymuje mnie, by mnie o tym poinformować, a nie wypisać mi mandat. W moim węgierskim przypadku też mogłoby tak być, ale nie było - trudno. Sam fakt utraty tablicy za granicą i stres z tym związany jest, moim zdaniem, wystarczającą karą. Wykroczenie popełniłem nieumyślne (wątpię, żeby ktoś celowo jeździł bez przedniej tablicy rejestracyjnej), a nawet, obiektywnie rzecz biorąc, nie mogłem tego przewidzieć i zapobiec, ale o mandat pretensji nie mam.
Ad 3. Funkcjonariusz był niemiły, to po pierwsze. Nie musi być miły, ale lepiej kiedy jest, nieprawdaż? Nie potrafił też odczytać moich danych osobowych (wszystkie litery w nich użyte występują w alfabecie węgierskim). Kazano mi przepisać dane, po czym pytano o wybrane litery. Rozumiem, gdyby była to jakaś weryfikacja danych czy coś w tym stylu, ale czemu miało służyć kopiowanie przeze mnie danych z dowodu to nie wiem. O innych dziwnych zachowaniach nie będę już wspominał, bo trzeba by dokładnie opisać okoliczności, a i tak już za długi ten post.
Aha, no i oczywiście nie mam zastrzeżeń do tego, że pan funkcjonariusz nie władał w najmniejszym stopniu żadnym obcym językiem (a kiedy jego koledzy chcieli pomóc, bo znali jakiś wymieniony przeze mnie język, ignorował ich), bo przecież był w swoim kraju i to ja powinienem się przygotować.
Stosunek do kraju ma przeróżne źródła. O ile np. Węgrzy, których znam czy kuchnia węgierska dobrze wpływają na moje zdanie o całym kraju, o tyle zawsze gdzieś w podświadomości zostanie mi to nieprzyjemne zdarzenie z mojej pierwszej wizyty w tym państwie.
Ooo, nie wiedziałem, że taki unijny system jest w planach. Dobrze, bo wariatów drogowych, którzy pozostawali bezkarni nigdy nie brakowało.
@eplus: Masz rację, hahaha Ale nie twierdzę, że to cały kraj jest winny, a że cały kraj traci, bo mam niezależny ode mnie uraz po pierwszym kontakcie z Węgrami...
Przepraszam za niejasności, ale z pośpiechu nie opisałem wszystkiego jak należy.
Ad 1. Szczerze mówiąc, nie jestem pewny, czy to był celnik. Zasugerowałem się zielonym mundurem, ale czy to jest cecha wyróżniająca celnika od policjanta granicznego - nie mam pojęcia.
Ad 2. Tablicy rzeczywiście nie miałem. Naruszałem obowiązujące prawo i nigdy tego nie zanegowałem. Podobnie naruszam prawo (polskie w Polsce) jadąc bez włączonych świateł mijania, natomiast jestem bardzo wdzięczny i mile zaskoczony, kiedy funkcjonariusz zatrzymuje mnie, by mnie o tym poinformować, a nie wypisać mi mandat. W moim węgierskim przypadku też mogłoby tak być, ale nie było - trudno. Sam fakt utraty tablicy za granicą i stres z tym związany jest, moim zdaniem, wystarczającą karą. Wykroczenie popełniłem nieumyślne (wątpię, żeby ktoś celowo jeździł bez przedniej tablicy rejestracyjnej), a nawet, obiektywnie rzecz biorąc, nie mogłem tego przewidzieć i zapobiec, ale o mandat pretensji nie mam.
Ad 3. Funkcjonariusz był niemiły, to po pierwsze. Nie musi być miły, ale lepiej kiedy jest, nieprawdaż? Nie potrafił też odczytać moich danych osobowych (wszystkie litery w nich użyte występują w alfabecie węgierskim). Kazano mi przepisać dane, po czym pytano o wybrane litery. Rozumiem, gdyby była to jakaś weryfikacja danych czy coś w tym stylu, ale czemu miało służyć kopiowanie przeze mnie danych z dowodu to nie wiem. O innych dziwnych zachowaniach nie będę już wspominał, bo trzeba by dokładnie opisać okoliczności, a i tak już za długi ten post.
Aha, no i oczywiście nie mam zastrzeżeń do tego, że pan funkcjonariusz nie władał w najmniejszym stopniu żadnym obcym językiem (a kiedy jego koledzy chcieli pomóc, bo znali jakiś wymieniony przeze mnie język, ignorował ich), bo przecież był w swoim kraju i to ja powinienem się przygotować.
Stosunek do kraju ma przeróżne źródła. O ile np. Węgrzy, których znam czy kuchnia węgierska dobrze wpływają na moje zdanie o całym kraju, o tyle zawsze gdzieś w podświadomości zostanie mi to nieprzyjemne zdarzenie z mojej pierwszej wizyty w tym państwie.
Ooo, nie wiedziałem, że taki unijny system jest w planach. Dobrze, bo wariatów drogowych, którzy pozostawali bezkarni nigdy nie brakowało.
@eplus: Masz rację, hahaha Ale nie twierdzę, że to cały kraj jest winny, a że cały kraj traci, bo mam niezależny ode mnie uraz po pierwszym kontakcie z Węgrami...