Każda opcja w zasadzie nie wiele się różni.
Ja to w ogóle mam inny problem, czyli stres jak biorę jakąś większą gotówkę na wyjazd, bo załóżmy 2 tyg to tak z 5 poleci i gdzie tą gotówkę trzymać(zakładając że w pokoju nie ma sejfu)
Druga opcja to karta, no ale tu jesteśmy skazani na kawałek plastiku, który zawsze można zgubić czy też paść ofiarą złodzieja i też klops.Tak źle i tak nie dobrze
(23-12-2014, 18:30)eplus napisał(a): Pod żadnym pozorem nie brać rubli - nawet, jak ktoś się pospieszy, to dowiezie najwyżej połowę
są święta to taka lekko oftopowa historia ale ruble są
czas- zeszły rok
miejsce - Praga
Ostatni dzień, coś tam jeszcze chcieliśmy kupić a koron mało więc trza ojro wymieć.Minimalna suma(20) ale w Pradze jest ten problem że prawie wszystkie kantory 'oszukują'. To nawet nie 9 na 10 tylko bardziej 95 na 100
Ich metoda jest prosta.Na zewnątrz dużymi cyferkami cena uczciwa, do tego obowiązkowo 'No commision', po wejściu okazuje się że cena obowiązuje tylko od jakiejś chorej kwoty a poniżej tej kwoty, cyferki wyglądają zupełnie inaczej.
Poglądowo - jeśli u nas euro kosztuje około 4.2zł to w takim kantorze sprzedasz je za najwyżej 3.Musicie przyznać że jet to rozbój w biały dzień.
Tak więc szwendamy się i oczywiście każdy kantor 'złodziejski'.
Z jednej strony to przy 20 euro niewielka strata, z drugiej, no przecież nie mogę dać się aż tak wydymać
Przy jednym kantorze zauważyłem Maka więc poszedłem 'za potrzebą'. Wracam a partnerka moja coś gada z jakimś tubylcem.
Okazało się że to 'cinkciarz'. Oczywiście nauczony że zero dili z takimi osobnikami ale z ciekawości pytam się ile.On jak dowiedział się że chodzi o zawrotną sumę 20 euro , to tak niechętnie ale mówi 500 koron a to uczciwa cena więc myślę sobie a co mi tam , przecież poznam czy będzie mi dawał jakiś szajs.
Daje mu kasę , on wyjmuje portfel, cały zapchany pięćsetkami.Daje mi jedną.Patrze - jest 500, są znaki wodne, odwracam się, patrze jeszcze raz a tam.....cyrylicą pisane
. Obrót(musiałem szybko się kapnąć bo nie dość że nie uciekł to nawet nie zdążył schować tych euro).Przyznam że ciśnienie mi skoczyło - wydarłem mu to euro, zapodałem wiązankę gdzie w zasadzie to było jedno wielkie 'pii', skurczybyk tylko głupio się uśmiechał.
Skończyło się na tym że wymieniłem w pierwszym lepszym kantorze, oczywiście po złodziejskim kursie.
Żeby było śmieszniej, później na necie, sprawdziłem co to za waluta.Okazało się że to nawet nie były ruble ruskie a.....białoruskie
, bardzo podobne do tych czeskich.
Wesołych