Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
Na szybko pozdrawiam z Castellamare del Golfo.
Mieszkamy w apartamencie Deliamare, to nasz samochodzik, a nad nim nasz balkon, ten z mopami:
Liczba postów: 8
Liczba wątków: 0
Dołączył: 02.11.2022
Reputacja:
1
Cudnie, ja zamierzam wybrać się na Cypr. I ogólnie rozważam zakup mieszkania na Cyprze
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
Pani Cloe, o Cyprze mamy tu osobny wątek!
Przypominajka z wypożyczalni samochodów zachęciła mnie do rzucenia losu na wyszukiwarce tanich lotów. Kierunek był oczywisty - Sycylia, która nie dawała mi spokoju, odkąd trzy lata temu ją pożegnałem. Bardzo atrakcyjne połączenie znalazło się akurat w ferie. Lot, samochód i nocleg - i miesiąc oczekiwania. Pogoda miała być piękna, jak zwykle na tej wyspie, jednak na tydzień przed wyjazdem okazało się, że będzie padać. Meteorolodzy dwoili się i troili, co kwadrans tę prognozę zmieniali, a wyszło i tak inaczej.
Lot Ryanem udał się tym razem prawie punktualny, na lotnisku wsiadamy w Pandę i turlamy się autostradą do Castellamare del Golfo. To jest nasza baza, byliśmy już tu przejazdem na poprzedniej wycieczce. Małe i spokojne miasteczko w pobliżu Segesty. W niedzielny wieczór meldujemy się na kwaterze. Nasz apartament nazywa się Deliamare - pokój w starej kamienicy z sypialnią na antresoli. Jest dobrze wyposażona kuchnia - co ciekawe, nie ma jednak mikrofalówki. Widocznie dla Włochów jest to sprzęt zbędny lub nawet niepożądany. Nowoczesna i starannie wykończona łazienka oraz niezwykle przyjemna woda zachęcają do kąpieli, my jednak planujemy kąpać się gdzie indziej.
Poniedziałek zaczynamy od spaceru po mieście. Mżawka szybko zmienia się w tropikalną ulewę. Mamy parasol, ale i tak mokniemy, woda gwałtownie spływa z położonego na pochyłości miasta w stronę morza.
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
03-02-2023, 11:14
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wczoraj, 10:20 przez eplus.)
Po południu jedziemy na dzikie termy segestańskie, które poprzednio bardzo przypadły nam do gustu. Niestety potok, który odgradza naturalne kąpielisko od szosy, zmienił się w rwącą i mętną górską rzekę. Wiemy, że jest dojście do sadzawki od drugiej strony, jednak brak tam bezpiecznego parkingu, a do tego trzeba iść prawie kilometr po błocie i kałużach. Termy komercyjne mieszczące się przy szosie akurat celebrują sjestę. Podjeżdżamy jeszcze w okolice stacji kolejowej, aby rzucić okiem na Terme Gorga, jednak nie decydujemy się na wejście - woda ma temperaturę 40C. Goście obiektu mogą też korzystać z sauny, masaży i kąpieli błotnych. Jest tu hotel i restauracja. Wracamy i resztę dnia poświęcamy na suszenie.
W kolejny dzień w Segeście mamy więcej szczęścia - woda opada, widać dno i można bezpiecznie przedostać się do termalnego jeziorka. Zastajemy parę osób, są Polacy i Czech, który wyjechał z żoną na pierwszy od lat długi urlop. Tak samo jak my jest fanatykiem kąpieli. Opowiada nam o innych naturalnych kąpieliskach we Włoszech, przestrzega, że czasem takie miejsce okazuje się błotną albo po prostu zimną sadzawką, choć z pewnością o niekwestionowanych walorach zdrowotnych.
Zrelaksowani wybieramy się wieczorem do polecanej przez gospodarzy pizzerii Mon Amour w centrum Castellammare. Cztery dwuosobowe stoliki, jesteśmy chyba pierwszymi gośćmi tego wieczoru, ale wkrótce dołączają kolejni. Pizza oczywiście doskonała.
Środę przeznaczamy na zwiedzanie. Do Trapani jedziemy kilkadziesiąt kilometrów lokalną drogą, co kawałek remonty i ograniczenia. Zostawiamy samochód na bezpłatnym parkingu i błądzimy bez planu wąskimi uliczkami.
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
Następnego ranka kontynuujemy zwiedzanie. Znowu oglądamy skałki w Scopello - wydaje się, że tkwią dokładnie w tych samych miejscach, co kiedyś. Zachęceni słoneczną pogodą postanawiamy zaliczyć Zingaro - parukilometrową ścieżkę przyrodniczą wzdłuż brzegu morza. Niestety pogoda się psuje i końcówkę szlaku pokonujemy w deszczu, a trzeba jeszcze wrócić na parking. Jest wprawdze do dyspozycji przestronna jakinia, w której mogliśmy przeczekać te pół godziny, tak, jak dawno temu robił to już człowiek pierwotny. Ale mamy bogate plany i ograniczony czas - nie chcemy go tracić w kamiennej norze z widokiem na pluchę. Na pocieszenie na koniec pokazuje się tęcza.
Po powrocie przebieramy się w suche rzeczy i jedziemy do Palermo do Belli Sazi na pizzę. Przed kolacją odwiedzamy jeszcze stare śmiecie - spacerujemy Via Messina Marine, mijamy hotel Villa d'Amato, w którym kiedyś mieszkaliśmy, i parę innych znanych nam już miejsc. W końcu zachodzimy do pizzerii. Wrażenia smakowe na najwyższym poziomie, ale zarezerwowany wcześniej stolik jest na środku pełnej sali, jest głośno i gwarno, długo czekamy na nasze zamówienie. W każdym razie kolejny punkt planu został odhaczony.
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
Nadszedł piątek - pogoda nadal jest niepewna. Z rana wybieramy się ponownie do darmowych term segestańskich. Na polnej dróżce stoi już jeden samochód. Schodzimy na dół i zastajemy młodego człowieka z psem - Buon giorno! Słysząc naszą rozmowę pyta, czy jesteśmy z Polski, po polsku, ale z wyraźnym obcym akcentem. - Tak, a Pan gdzie się nauczył polskiego? - Ja urodziłem się w Polsce, gdy miałem siedem lat rodzina wyjechała do Kanady, potem do Palermo, teraz mieszkam w Trapani. A Wy z jakiego miasta jesteście? Słysząc odpowiedź śmieje się. - Ba-sian-ciarnia? Taki las w mieście. W tym lesie kończy się ulica, przy której mieszkają moi krewni. Byłem tam wiele razy. A moja rodzina mieszkała kiedyś z drugiej strony Rzeszowa. Świat jest mały... Jeszcze chwilę rozmawiamy i na koniec zapraszamy do odwiedzin. Nas to spotkanie dziwi tylko trochę - trzy lata temu znaleźliśmy w tej samej sadzawce Azjatę gadającego po polsku. Siedzimy sobie w ciepłej wodzie, raz po raz przechodzi fala deszczu, ja nasłuchuję przepływającej w pobliżu rzeki. Po kilku godzinach nadeszła pora powrotu, który ze względu na kolejny przybór wód miał częściowo charakter ewakuacji. Dzień kończymy wyjściem do pizzerii Mon Amour.
W sobotę rano pokazuje się słońce, spacerujemy po plaży w Castellammare. Zupełna pustka, tylko jedna babka kąpie się w morzu.
W planach mamy kolejne zabytki. Jedziemy do Erice, położonego na wysokiej górze historycznego miasteczka, znanego również z produkcji wina. Trafiamy na deszcz. Poza sezonem miejscowość wygląda na opustoszałą, szare kamienne budowle robią surowe wrażenie.
Następnym naszym celem jest park archeologiczny Segesta. Wspinamy się na wzgórze, gdzie zachował się starożytny amfiteatr, mijamy kilka mniejszych budowli w stanie ruiny. Na koniec zostawiamy sobie pięknie zachowaną, prawie całkowicie ukończoną grecką świątynię.
Z archeoparku do term mamy jeszcze kilka kilometrów. Woda w strumieniu znów jest wysoka. Przymierzamy się do przeprawy, gdy pojawiają się dwaj ubrani na czarno faceci, jeden w słonecznych okularach, drugi pali jakieś dziwne zioło. Odradzają nam przechodzenie w tym miejscu - jest zbyt niebezpiecznie. Pomimo ciemnych strojów uznajemy ich za naszych aniołów stróżów i odpuszczamy. Głupio byłoby mieć kontuzję albo utopić się na dzień przed powrotem. Obiadokolację jemy u siebie w Deliamare, pakując nasz dobytek w walizki.
Liczba postów: 3,541
Liczba wątków: 83
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,284
|