15-07-2012, 18:39
Parę lat temu z bratem i młodszym kuzynem poszliśmy na skróty z Balatonfüred do Tihany. Kuzyn poprowadził nas przez jakąś górkę. Droga, choć krótka nie należała do najłatwiejszych, tym bardziej, że dzień był upalny. Kiedy dotarliśmy na miejsce byliśmy bardzo zmęczeni. Usiedliśmy pod drzewem niedaleko straganów. Mojemu bratu zachciało się pić, więc postanowił sobie kupić 7UP. Kiedy wrócił tak zrelacjonował rozmowę ze sprzedającym:
- Łamaną angielszczyzną spytałem ile to kosztuje, a sprzedawca na to: "400 Ft." Nie miałem drobniejszych więc dałem mu banknot 500-forintowy, a on mi nie wydał. Kiedy mój kuzyn to usłyszał, puknął się w głowę i skomentował: "Głupi jesteś.", po czym wstał i przeszedł się do tego kramarza. Kiedy go spytał o cenę ten odparł: "250 Ft."
Towar na tym straganie nie miał podanych cen, więc sprzedawca mógł podawać ceny w cały świat, tym bardziej, że zobaczył, że ma do czynienia z kimś, kto nie zna węgierskiego.
- Łamaną angielszczyzną spytałem ile to kosztuje, a sprzedawca na to: "400 Ft." Nie miałem drobniejszych więc dałem mu banknot 500-forintowy, a on mi nie wydał. Kiedy mój kuzyn to usłyszał, puknął się w głowę i skomentował: "Głupi jesteś.", po czym wstał i przeszedł się do tego kramarza. Kiedy go spytał o cenę ten odparł: "250 Ft."
Towar na tym straganie nie miał podanych cen, więc sprzedawca mógł podawać ceny w cały świat, tym bardziej, że zobaczył, że ma do czynienia z kimś, kto nie zna węgierskiego.