Podczas pierwszego pobytu na Węgrzech ciężko było przestawić myślenie na tysiące forintów.Przy płaceniu za camping czekałam na wydanie 20 forintów reszty.Pani w recepcji już sięgnęła po swój prywatny portfel w poszukiwaniu tych drobnych i dopiero wtedy powiedziałam ,że nie trzeba . "załapałam",że to przecież 30 groszy.Dzisiaj się z tego śmieję,ale wtedy zrobiło mi się strasznie głupio.
Wieczorne zakupy w jednym za sklepów w Hajdusoboszlo, kolejka w dziale " wędliny - nabiał", sympatyczna Pani w szpilkach pyta oczywiście po polsku: " Ile procent tłuszczu ma ten żółty ser" ? Pozdrawiam
Zsir (syr) to po węgiersku tłuszcz, sprzedawczyni zrozumiała na pewno. Ja raz wiele lat temu pytałem ile procent soku mają te pyszne napoje w kwadratach i udało mi się dowiedzieć. Niestety było to zaledwie coś około 12%.
PS. Nie napisałeś, czy blondynka hahaha!
(16-07-2017, 16:57)eplus napisał(a): [ -> ]Zsir (syr) to (...)
?
Zsir czyta się żir łatwiej się na da
(08-08-2015, 13:13)eplus napisał(a): [ -> ]Ja to się uśmiałem w hercegowińskich wodospadach Krawica (czy jakoś tak podobnie od krawca) - piękne miejsce, tylko że ludzi kupa, 1 szt./m2 i na koniec dwie panie robią zdjęcia ze schodków przy wyjściu, jedna mówi: Patrz, kochana, jak pięknie! Tak cudnie będzie w raju! Tylko tam nie będzie takiego tłoku. (Mówione na poważnie, a ja o mało nie prychnąłem ze śmiechu).
Haha! Przypadkiem znalazłem zdjęcie ilustrujące tamtą sytuację. Coś jak Sąd Ostateczny Hieronima Boscha - golasy w różnych dziwnych pozach. No ale tak ma być w raju, skojarzenie dobre, gdyby nie ten tłok.
Ja kiedyś zostałem wysłany przez żonę po zakupy. Znalazłem już wszystko. Brakowało mi tylko jajek. Wiedząc, że jedna z pań w tym Coop-ie mówi trochę po polsku (tylko nie byłem pewien która..), podszedłem do sprzedawczyni pytając po polsku o jajka. Nie zostałem zrozumiany - spytałem po angielsku. Też nic...
Złączyłem więc kciuki z palcami wskazującymi tworząc kształt zbliżony do jajek i... zagdakałem...
Pani uśmiechnęła się i po polsku powiedziała "nie ma".
Ja na to - "jutro?"
Ona - "Nie. Jutro, jutro" (czyli pojutrze
)
Miałam podobną sytuację. Chciałam kupić jajka, więc machałam rączkami ułożonymi w kształt skrzydełek i gdakałam do miłego pana w Penny. Pan się chyba wystraszył i znikł na zapleczu. Powtórzyłam manewr przy sprzedawczyni i okazało się, że jajek nie ma. Więc usiłowałam kupić woreczki do lodu stojąc przy butelkach wody mineralnej i trzęsąc się z zimna. Woreczków niestety też nie było
.