Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
25-01-2020, 22:45
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-08-2023, 20:37 przez eplus.)
Zaplanowaliśmy sobie wyjazd w środku zimy do Palermo. Z powodu złej pogody i ograniczeń tanich linii pierwszą dobę straciliśmy na oczekiwaniu i przejazdach między lotniskami. W końcu wylądowaliśmy na Falcone-Borsellino i odebraliśmy wcześniej wynajęty samochód.
Droga do h0telu zajęła niecałą godzinę. Nieocenione usługi oddała nawigacja, którą zabrałem w bagażu podręcznym. Nasz h0tel - Villa D'Amato - leży przy nadmorskiej promenadzie, z jego parkingu możemy zejść prosto na skalisty brzeg.
Tymczasem zajmujemy nasz przytulny pokój.
Widok z okna:
Jest już późno, opuszczamy h0tel tylko na chwilę, aby skorzystać z podpowiedzi recepcjonisty i zakosztować pizzy w pobliskim lokalu Belli Sazi. Była to najlepsza pizza, jaką jadłem na tym wyjeździe, a prawdopodobnie i w całym życiu!
Następnego dnia wyruszamy pieszo na miasto. Nie mamy ścisłego planu, korzystamy na bieżąco z planików otrzymanych w h0telu i punkcie informacji turystycznej. Byłoby bardzo sympatycznie, gdyby nie wszechobecne śmieci. Również psie pozostałości na chodnikach omijamy co kilkadziesiąt kroków. Strach pomyśleć, co dzieje się w sezonie turystycznym, zwłaszcza, że i teraz co kawałek zawiewa rybami i rybnymi odpadami.
Pomimo braku tabliczek z nazwami ulic znajdujemy Fontannę Bezwstydu i cztery inne w pobliżu, docieramy do katedry i w końcu schodzimy do katakumb, gdzie mieści się upiorna kolekcja mumii i szkieletów. Łącznie z drogą powrotną pokonaliśmy ponad 12 kilometrów, odwiedzając także liczne knajpki i cukiernie.
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
25-01-2020, 23:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-09-2023, 22:28 przez eplus.)
Kolejny dzień, piątek, przeznaczony jest na Etnę. Wulkan znajduje się w przeciwległej części wyspy. Dojeżdżamy tam w niecałe trzy godziny bezpłatną autostradą, o której dobrego nic więcej powiedzieć się nie da. Osiągamy miasteczko Nicolosi Sud, a stąd do Nicolosi Nord prowadzi kręta górska droga, która wynosi nas ponad pułap chmur. Północne Nicolosi to h0tel i dolna stacja kolejki linowej. Dalej już nie pojedziemy, gdyż jest to obszar Parku Etnograficznego. Cena kolejki jest porażająca - pójdę pieszo, będę prędzej.
W godzinę z minutami po żużlowym osuwisku wspinamy się na poziom górnej stacji, gdzie też mamy wybór - ratrak lub własne nogi. Jest piękna, słoneczna i bezwietrzna pogoda, idziemy bez nacisku na dojście do mety, która nosi nazwę Torre del Filosofo. Po drodze często słyszymy język polski - szacujemy, że ze względu na nasze ferie oraz niesprzyjającą południowcom aurę, rodacy stanowią 80% piechurów podążających na szczyt! W końcu zaczynamy do wszystkich mówić "dzień dobry" i mylimy się tylko raz, zresztą i tak nasze powitanie zostało bardzo ciepło przyjęte. Od kolejki do Wieży Filozofa idziemy jakieś półtorej godziny, raz przez śnieg, gdzie indziej żwirówką, spotykając ratraki wygodnie niosące tych, którzy nie muszą liczyć każdego grosza. Krajobraz jest majestatyczny i raczej ponury, z rzadka przez okno w warstwie chmur widzimy gdzieś w dole odległe pola i wioski. Grunt wokół nas co kilkadziesiąt metrów paruje - Etna ma podobno 270 kraterów. Ten najważniejszy jest wciąż przed nami, dymi i od czasu do czasu groźnie mruczy. Tam wolno wchodzić tylko z przewodnikiem, którego oczywiście nie zamierzamy angażować. Poprzestajemy na gościnie u filozofa.
W pionie przebyliśmy 1000 metrów od poziomu parkingu. Czujemy to w nogach - to nie jakaś górka w Bieszczadach! Po serii pamiątkowych zdjęć wyruszamy w drogę na dół. Tym razem wybieram żwirówkę, którą pod szczyt wjeżdżają ratraki i samochody. Jest znacznie dalej, ale lekkie nachylenie nie grozi niespodziewanym zjazdem po ostrych kamieniach. Miałem zwykłe miejskie buty bez protektora i nie widziałem innej możliwości ewakuacji. Oprócz paliwa na dojazd cała ta wycieczka kosztowała nas 3,5€ - za parking. Choć przyjechaliśmy o jedenastej, sympatyczna pani w informacji skasowała nas tylko za pół dnia, czyli od trzynastej do wieczora.
Następnego dnia zwiedzamy okolicę na zachód od Palermo. Castellammare del Golfo to urocze małe miasteczko z bajecznymi widokami - zatoka, port, zamek i stare miasto.
Dalej jedziemy do Scopello podziwiać skałki wyrastające z morza.
Ostatnim, ale najważniejszym punktem tego dnia jest Segesta. Znajduje się tam jakaś grecka świątynia i teatr, lecz nas interesują dzikie naturalne termy. W obiekcie zastajemy może z dziesięć osób. Ze skał wypływa gorąca woda, można sobie wybrać naczynie około 40C, lub dalej położone, które oceniam na 37C. Oczywiście tu także spotykamy Polaków, ale nie tylko z tego powodu możemy zapomnieć o prywatności. Włoszka z Palermo rozpoznaje moją żonę jako Polkę - rzekomo po typie urody, jednak podejrzewam, że pani była osłuchana z językiem polskim. W dalszej rozmowie dowiadujemy się, że dziewczyny z Polski mieszkały u niej albo też bawiły jej dzieci. Ostatni, którego bym podejrzewał, koleś o wyglądzie Jackie Chana, przemawia do nas po angielsku, a ośmielony - także po polsku. Przyjechał z Singapuru, dwa lata studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, zna Wrocław i Lublin. Za chwilę od polskiego instruktora jogi, który wraz z nami zażywa kąpieli, dowiadujemy się o dalszych źródełkach, ale tu przerwę, gdyż miejsce zasługuje na osobny wątek na naszym forum. Wracamy po zmroku.
LINK: TERME SEGESTANE
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
25-01-2020, 23:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-03-2024, 6:49 przez eplus.)
Za radą pani z Palermo spotkanej w termach wyruszamy na pchli targ, po drodze zwiedzając kościół. Ktoś już tu interesował się tematem staroci, więc podaję hasło: Piazza Marina, niedziela od rana. Jest tu mydło i powidło, stare żyrandole, hitlerowskie legitymacje i sowieckie medale, płyty winylowe, urządzenia elektryczne pamiętające chyba Edisona, komiksy sprzed lat, do tego oczywiście współczesna chińszczyzna. Żona zagaduje do gościa sprzedającego kierpce - oczywiście Polak. Takie miejsca są dla mnie przygnębiające - obiekty pożądania sprzed trzydziestu lat są dziś bezwartościowymi rupieciami. Bezskutecznie szukają nabywcy lustrzanki na kliszę, kamery 16mm, resoraki, konsole Nintendo...
Kolejnym punktem jest targ Ballaro. W wąskich uliczkach cisną się stragany z wszelką żywnością. Sycylijskie pomarańcze są doskonałe. Miejscową specjalnością jest też pasta pistacjowa.
W drodze powrotnej zwiedzamy Ogród Botaniczny. Trzeba dać po parę euro, ale warto! W sycylijskim klimacie na otwartym powietrzu możemy podziwiać bambusy, kaktusy i papirusy, liany, mangowce i mnóstwo innej zieleniny. Niepotrzebnie dźwigaliśmy cytrusy z targu - tutaj możemy pozbierać sobie dorodne pomarańcze i grejpfruty wszelkich odmian! Wciąż cieszymy się ciepłą i słoneczną pogodą.
Poniedziałek poświęcamy katedrom: Cefalu i Monreale. Sycylijska architektura sakralna jest specyficzną mieszanką wpływów rzymskich, greckich, arabskich i bizantyjskich. We wnętrzach obu świątyń podziwiamy bogactwo mozaik, z dominującym wyobrażeniem Chrystusa Pantokratora w głównej nawie.
W ostatni dzień rano pakujemy nasze rzeczy i opuszczamy h0tel. Jedziemy na słynną plażę Mondello. Nawet w zimie nie jest tu całkiem pusto: jest grupa początkujących surferów, wędkarze, ktoś biega, inny ćwiczy. Woda jest czyściutka, fale układają na piasku wzory z muszelek. Wszystkie bramki są pootwierane, a parking bezpłatny, bo to nie sezon.
Trzeba zatankować samochód i skierować się na lotnisko. Na krótkim kawałku autostrady mijamy obelisk poświęcony jednemu z patronów tutejszego portu lotniczego - sędzia Falcone został zamordowany w tym właśnie miejscu przez mafię. Bez problemów oddajemy autko i tym razem już planowo wylatujemy do Polski.
Liczba postów: 261
Liczba wątków: 7
Dołączył: 18.06.2012
Reputacja:
109
Piękna wycieczka
Pozdrawiam wszystkich węgromaniaków. Pani czesieko
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
26-01-2020, 10:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-08-2023, 19:40 przez eplus.)
Dodaję jeszcze parę zdjęć.
Główna oś Palermo - ulica biegnąca wzdłuż wybrzeża. Tutaj miejsce bliższe centrum i bardzie zadbane, ale też bez rewelacji. Na dwóch kilometrach jest ze sześć stacji benzynowych, z tego połowa nieczynna lub wręcz zdewastowana.
A takie na przykład uliczki widzimy z tej głównej:
Mafijna legenda wraca na niektórych stoiskach z pamiątkami w formie kubków z Ojcem Chrzestnym. Komisariaty karabinierów i policji mijamy dosłownie co sto metrów. Mienie odebrane mafii nie przynosi chyba nikomu pożytku - albo komornik nie może znaleźć kupca, albo, co gorsze, lekkomyślnego nowego właściciela obgryzają już ryby na dnie zatoki. Tabliczka: mienie odebrane mafii...
Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy:
Pomarańczy tam jak śmieci, na futrunek trzodzie dają... i nawet małe dzieci po italiańsku gadają! (to fragment jakiegoś wierszyka sprzed trzystu lat, który utkwił mi w pamięci).
Nasz h0tel za dnia:
Wybrane dekoracje w odwiedzonych przez nas kościołach:
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
26-01-2020, 11:26
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-01-2020, 15:32 przez eplus.)
Do tutejszych zasad ruchu trzeba się chwilę przyzwyczajać. Ogólnie jest to wielki chaos. Na ulicach nie ma wyznaczonych pasów i na jezdni o szerokości np. 12 metrów w jednym miejscu jadą obok siebie trzy samochody, a zaraz dalej - cztery. Między nie wciskają się skutery. Kierunkowskazów praktycznie się nie używa, a jak już ktoś włączy, to z powodu nieobycia z tym wynalazkiem miga aż do następnego skrzyżowania czy zjazdu z autostrady. Gdy to zauważyłem - kierunkowskazy stały się moim znakiem rozpoznawczym: Uważaj, jestem nietutejszy! Z reguły też dając taki sygnał nie miałem problemu z uzyskaniem miejsca na sąsiednim pasie, nawet w dużym ruchu. Nie ma zwyczaju dziękowania awaryjnymi. Postój na przejściu czy zastawienie całego chodnika albo przejazd na wczesnym czerwonym to normalka. Zdarzyło mi się przechodzić przez pasy, gdy nadjechał samochód, kobieta zaparkowała blokując przejście tuż przede mną i spokojnie wysiadła.
Nikt nie przejmuje się zasadami pierwszeństwa ani znakami - ogólnie trzeba jechać powoli, i jak inni zwalniają, to jechać, a jak nie - to ich przepuścić. Trąbienie to ostrzeżenie - jestem w twoim martwym polu - albo sygnał - odłóż wreszcie tę komórkę, masz już zielone! Na szczęście nie ma tu agresji, nikt nikogo złośliwie nie blokuje ani nie zajeżdża, każdy stara się jak najsprawniej dojechać, ale efekty są średnie - ruch nie jest specjalnie płynny, a wiele samochodów i tak jest poobijanych.
Autostrada A19 Palermo-Katania jest bezpłatna, ale co dwa kilometry jest odcinek remontowany, ograniczenie do 80...60 i jazda jednym pasem albo nawet dwa kierunki na jednej nitce. Wąskie tunele, ciasne łuki, nierówności i garby na łączeniach płyt na estakadach. Ogólnie jeśli przekracza się 110km/h, to trzeba być gotowym na natychmiastową akcję. Rozjazdy są dobrze oznakowane, autostrady mają tu zielone tablice, a drogi lokalne - niebieskie. Zdarzają się wjazdy na autostradę bez pasa rozbiegowego - na niecałych stu metrach trzeba się włączyć w ruch, albo zatrzymać w oczekiwaniu na lukę i startować od zera.
Nie rozgryzłem stacji benzynowych. Większość jest samoobsługowa, ale kręcą się na nich pracownicy. Zanim wybrałem się zatankować, zagadnąłem takiego kolesia, dlaczego na tablicy jest cena benzyny 1,58, a na dystrybutorze 1,92. On pokazał mi, że to jest strona "servicio", a z drugiej strony, od napisu "self", tzn. gdy kierowca ma dystrybutor po lewej stronie, na tym samym stanowisku, cena jest niższa. Proszę go, żeby mnie nauczył obsługiwać ten bankomat samoobsługowy - a on mówi, że automat jest nieczynny, a płaci się kartą w przenośnym terminalu, który pracownik ma pod ręką. W dodatku widzę, że drugi gość z obsługi wkłada pistolet do baku samochodu, który podjechał od strony "self", kierowca nawet nie wysiada, a cena na dystrybutorze jest niższa. Tu wtrącę, że węże są długie i nie ma znaczenia, z której strony jest wlew. Odszedłem skołowany.
Po wypaleniu połowy zbiornika, za dnia, podjechałem na inną stację i znowu pytam, jak tu zatankować tanio. Starszy pan kieruje mnie na stronę "self", odkorkowuje bak, leje i jednocześnie pokazuje, że cena na liczniku jest ta lepsza. Zapłaciłem również na przenośnym terminalu po niższej stawce i bez żadnych niespodzianek. Być może te dwie ceny to pozostałość z dawnych czasów, gdy do automatu wpychało się banknoty (sam raz to robiłem). Albo, przypuszczam, aby otrzymać rachunek na firmę - należy brać to droższe paliwo? Kierowca to przecież kierowca, nie wolno go zmuszać do wykonywania czynności pracownika stacji, bo musiałby do tego mieć przeszkolenie, badania lekarskie i aneks do umowy o pracę.
Liczba postów: 268
Liczba wątków: 6
Dołączył: 24.07.2015
Reputacja:
141
Piękna wycieczka a smak pomarańczy pewnie całkiem inny niż nasze sklepowe?
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
Pomarańcze bardzo dobre, jakimś znawcą nie jestem. Były i bezpestkowe, choć z przyrodniczego punktu widzenia to jakieś mutanty.
Liczba postów: 349
Liczba wątków: 3
Dołączył: 09.06.2018
Reputacja:
208
przeczytalem z przyjemnoscia - dzieki za relacje
co do stacji benz: od lat we wloszech sa dwa rodzaje dystrybutorow
'fai da te' (zrob to sam) czyli samoobsluga i 'area servizio' gdzie leje pracownik za dodatkowa kase
kiedys wymyslily to zwiazki zawodowe w sieci q8 zeby dodatkowo zarabiac na paliwie
tapatalk
brak polskich liter
Nie odpowiadam na prywatne wiadomosci - z wielu powodow
Liczba postów: 3,685
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,449
27-01-2020, 15:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-05-2020, 17:10 przez eplus.)
To jeszcze bym pojął, ale pracownik nalewa, a cena jak za samoobsługę bez żadnych dąsów. Po prostu zależy, z której strony dystrybutora bierze się wąż. Więc tak kombinuję, że może fakturę wystawiają tylko na servicio, inaczej chyba nikt by nie korzystał z droższego tankowania.
|