21-06-2012, 23:23
W 2007 zabrano mnie na kilkudniową wycieczkę do Miskolca i Mezokovesd. O Węgrzech nie wiedziałem prawie nic, czułem się tam jak w Chinach - niczego nie rozumiałem. Jednak ten krótki pobyt sprawił, że zafascynował mnie ten kraj, a każdy kolejny wyjazd tylko utwierdzał mnie w tym przekonaniu, chociaż byłem - i za miesiąc znów będę - tylko we wschodniej części kraju. Polacy jeżdżą tam w miażdżącej większości po to, by wykąpać się w basenach termalnych i - w najlepszym razie - nakupić wina (ale wieczorami piją polską wódkę). Postawa rodaków też na mnie wpłynęła - od pewnego czasu uczę się węgierskiego (całe szczęście, że mimo swej trudności jest to język bardzo logiczny i precyzyjny). Podoba mi się w tym kraju sposób zagospodarowania przestrzeni, to, że tak duże znaczenie mają: papryka, wino, kawa ( a także bardzo ciekawe przekąski jak: retes, langos, kurtoskalacs), jest ogromna różnica co do mocnych alkoholi (np. Unicum!, Kecskemeti Barack Palinka), uwielbiam baseny (które sprawiły, że dla mnie dolna granica zanurzenia się w wodzie to 28st.). Myślę, że patriotyzm Węgrów jest lepszy od polskiego - ale o tym się jeszcze przekonam.Ponadto bardzo odpowiada mi pesymizm Wegrów i coraz bardziej ich muzyka. Pozdrawienia z "Felsoszilesia fovarosa"