22-06-2012, 11:25
Święta racja. Wiem to po sobie i swojej rodzinie na Węgrzech. Mój młodszy kuzyn zaczął się uczyć polskiego w wieku 31 lat. Jego ojciec-Polak nie nauczył go tego języka. Kuzyn zapisał się na kurs polskiego w Budapeszcie, ale szybko przerwał, bo nie miał czasu na to. Starszy kuzyn mówi po polsku, bo przez kilka lat mieszkał w Polsce, ale książki do polskiego chyba nigdy w ręku nie miał. Ja z kolei bardzo chciałam się nauczyć tego języka kiedy byłam młodsza. Zawsze podobała mi się melodia tego języka - lubiłam przysłuchiwać się kłótni starszego kuzyna ze swoją matką. Nic nie rozumiałam, ale mi się podobało. Chciałam iść na kurs tego języka w wieku 14 lat, ale mama mnie zniechęciła twierdząc, że młodszy kuzyn nie chce się uczyć naszej mowy, a jego rodzice też nic nie robią w tym kierunku. Wtedy pomyślałam sobie:"Mam to w d... i nie będę się uczyć." Teraz trochę tego żałuję. W wieku 38 lat zaczęłam się sama uczyć z podręcznika Mroczki. Wtedy to złamałam nogę i byłam uziemiona na 3 miesiące. I to zaważyło na decyzji o nauce. Wcześniej kończyło się na gadaniu. W tej chwili mam za sobą 2 lata nauki. W zeszłym roku byłam na Węgrzech i jakoś się dogadywałam z Madziarami. Materiały do polskiego zabieram dla młodszego kuzyna, bo starszy i jego dzieci i tak tam nie zajrzą. Młodszy chciałby się nauczyć, tylko ma za mało czasu.