30-12-2013, 22:00
W Nyirbator dzień jak co dzień. Zaczynamy od szwedzkiego stołu. Niegdyś byłem dobry w angielskim, ale tego nie znałem: Google Wszechwiedzący tłumaczy na angielski (bo tak się porozumiewałem z BWH*** emailowo) "szwedzki stół" jako "smorgasbord" - ale to przecież nie jest po angielsku, to brzmi jak głos renifera.
Dostajemy nowe zegarki (codziennie wieczorem zwracamy stare w recepcji). Na kąpielisko docieramy o 11-tej. Ludzi mniej, niż w niedzielę, ale znacznie więcej, niż wspomniane przez Koleżankę 10. Zapewne Węgrzy też odkryli dobrodziejstwo długich weekendów. Ale nie tylko Węgrzy: słychać tu język rumuński, słowacki, niemiecki, w sobotę brzmiał również polski. Wczoraj widzieliśmy dwóch małych Afroeuropejczyków, a dzisiaj spotkaliśmy w jacuzzi członków międzynarodowej szajki przemytników, którzy zgodzili się pozować do zdjęcia, jednak pod surowym warunkiem, że ich wizerunki nie będą upublicznione.
We wodzie czytam zaległe wydanie "Medycyny Praktycznej" - postaram się je omówić w stosownym wątku. Poza tym wszystko według schematu, jedynie podwieczorek spożywamy na świeżym powietrzu. W tym celu musiałem załączyć zasilanie gniazdka znajdującego się na trawniku, ale bez obaw - mam stosowne kwalifikacje. Wychodzimy po 18-tej, zahaczamy o Tesco, a w holu BWH*** widzimy "powitalną palinkę" dla dzisiejszych gości. Może to być fajna sprawa dla większej grupy przybywającej w kilka samochodów, możliwość pogadania na neutralnym gruncie, czy nawet rodzaj obśmianego "wieczorku zapoznawczego".
Dostajemy nowe zegarki (codziennie wieczorem zwracamy stare w recepcji). Na kąpielisko docieramy o 11-tej. Ludzi mniej, niż w niedzielę, ale znacznie więcej, niż wspomniane przez Koleżankę 10. Zapewne Węgrzy też odkryli dobrodziejstwo długich weekendów. Ale nie tylko Węgrzy: słychać tu język rumuński, słowacki, niemiecki, w sobotę brzmiał również polski. Wczoraj widzieliśmy dwóch małych Afroeuropejczyków, a dzisiaj spotkaliśmy w jacuzzi członków międzynarodowej szajki przemytników, którzy zgodzili się pozować do zdjęcia, jednak pod surowym warunkiem, że ich wizerunki nie będą upublicznione.
We wodzie czytam zaległe wydanie "Medycyny Praktycznej" - postaram się je omówić w stosownym wątku. Poza tym wszystko według schematu, jedynie podwieczorek spożywamy na świeżym powietrzu. W tym celu musiałem załączyć zasilanie gniazdka znajdującego się na trawniku, ale bez obaw - mam stosowne kwalifikacje. Wychodzimy po 18-tej, zahaczamy o Tesco, a w holu BWH*** widzimy "powitalną palinkę" dla dzisiejszych gości. Może to być fajna sprawa dla większej grupy przybywającej w kilka samochodów, możliwość pogadania na neutralnym gruncie, czy nawet rodzaj obśmianego "wieczorku zapoznawczego".