Dopiero co spłaciłem kredyt za zeszłoroczną imprezę w Egerze, a już trzeba było myśleć o kolejnym wyjeździe. Na początku grudnia zarezerwowałem dwa miejsca w Varazsfa Vendeghaz w Demjen. Zapytałem gospodarza o imprezy sylwestrowe w okolicy - polecił mi baseny To furdo, położone blisko pensjonatu. To - znaczy jezioro, kąpielisko jest własnością firmy Egri Korona Borhaz, która robi bardzo dobre Bikavery, sprzedawane w promocji 1500/800 w Tesco. Niestety próba rezerwacji biletów przez Internet nie powiodła się. Na witrynie kąpieliska To wisi plakat sprzed roku - BUEK 2019.
Wigilię i pierwszy dzień świąt mieliśmy w Tarnowie, dwa kolejne dni gościliśmy w Białym Dunajcu u naszych dobrych znajomych (namiary podawałem dawno temu). Akurat nastała zima, sypnął śnieg i biało było nie tylko na stokach, ale i na drogach. W taką aurę przypadło się przebijać przez góry. Nie wyglądało to dobrze, ale daliśmy radę - najgorzej było do granicy i pierwsze wsie na Słowacji, potem drogi były coraz szersze i w lepszym utrzymaniu, zresztą pługi pracowały wszędzie. Za Wielką Łomnicą zobaczyliśmy asfalt, potem jeszcze wiele razy droga była przyprószona, a nawet biała, ktoś leżał w rowie, ale po przebyciu Tatr nic nie mogło zrobić na mnie wrażenia. Zadzwonił akurat kolega, z którym wiele lat temu w lecie przemierzaliśmy odcinek ze Słowackiego Raju do Miskolca - on lepiej ode mnie zapamiętał tę serię serpentyn, ja zaś ledwie je zauważyłem, choć mijałem przed chwilą. Wyruszyliśmy z Podhala o 7:35, tablicę "Eger" zobaczyliśmy parę minut po 12-tej. Pierwsze 50km zjadło nam półtorej godziny, gdyby nie śnieżyca, to jak najbardziej można by powalczyć o 4-.
Tak prezentuje się nasz pensjonat z zewnątrz - mieści się w ścisłym centrum, tuż obok kościoła. Wystrój jest w stylu myśliwskim - polowanie to hobby gospodarza. Jednak w pokojach nie ma trofeów - zgodnie z myśliwskimi zasadami nad łożem małżeńskim poroży się nie wiesza.
Po wypakowaniu postanawiamy zbadać kąpielisko jeziorowe własnymi zmysłami. Jest już wydrukowany nowy plakat, a impreza będzie w godzinach 18:00-4:00. Płacimy za wejście i od razu bez zastanawiania kupujemy dwa bilety na Sylwestra. Pani pyta nas jeszcze o coś, translator w jej telefonie wyświetla "studena misa". Domyślam się, że za nieduże pieniądze możemy zyskać dostęp do stolika ze słonymi paluszkami i chipsami (powitalny kielich "pezsgo" jest dla wszystkich). W zeszycie z rezerwacją bufetu wpisanych jest około dziesięciu osób - impreza będzie ekskluzywna, nie wiem tylko, czy z powodu niemożliwości zdalnego kontaktu, czy ze względu na brak zainteresowanych.
Dostajemy kluczyki do wspólnej szatni - szatnie i łazienki są czyste i nowoczesne. Archaiczne jest jedynie otwieranie szafek metalowym kluczykiem z przyczepionym numerkiem - zamiast piszczących monitorów, szarpania za wirtualną klamkę i potwierdzania kodu na smartfonie.
Jezioro wykonane jest z betonu i ma zmienną głębokość od zera przy plaży wysypanej żwirkiem do jakichś dwóch metrów przy przeciwległym brzegu. Na środku jest zadaszony basenik z gorącą wodą. Temperatura wody jest przyjazna - na zewnątrz nieco za niska, aby stale przebywać w obecnej temperaturze bliskiej zera, w środku przy długim przebywaniu robi się na tyle gorąco, że bez przykrości można przejść do szatni czy sauny z kamieniami opalanej drewnem, położonej przy rogu jeziora. Inne atrakcje, jak np. rura do zjeżdżania, w zimie są nieczynne.
Choć kąpielisko jest otwarte długo w noc - wychodzimy przed dziesiątą, aby odespać trudy podróży. Rano znalazłem wtyczkę od Internetu i dzięki temu wstawiam niniejszą relację.
Wigilię i pierwszy dzień świąt mieliśmy w Tarnowie, dwa kolejne dni gościliśmy w Białym Dunajcu u naszych dobrych znajomych (namiary podawałem dawno temu). Akurat nastała zima, sypnął śnieg i biało było nie tylko na stokach, ale i na drogach. W taką aurę przypadło się przebijać przez góry. Nie wyglądało to dobrze, ale daliśmy radę - najgorzej było do granicy i pierwsze wsie na Słowacji, potem drogi były coraz szersze i w lepszym utrzymaniu, zresztą pługi pracowały wszędzie. Za Wielką Łomnicą zobaczyliśmy asfalt, potem jeszcze wiele razy droga była przyprószona, a nawet biała, ktoś leżał w rowie, ale po przebyciu Tatr nic nie mogło zrobić na mnie wrażenia. Zadzwonił akurat kolega, z którym wiele lat temu w lecie przemierzaliśmy odcinek ze Słowackiego Raju do Miskolca - on lepiej ode mnie zapamiętał tę serię serpentyn, ja zaś ledwie je zauważyłem, choć mijałem przed chwilą. Wyruszyliśmy z Podhala o 7:35, tablicę "Eger" zobaczyliśmy parę minut po 12-tej. Pierwsze 50km zjadło nam półtorej godziny, gdyby nie śnieżyca, to jak najbardziej można by powalczyć o 4-.
Tak prezentuje się nasz pensjonat z zewnątrz - mieści się w ścisłym centrum, tuż obok kościoła. Wystrój jest w stylu myśliwskim - polowanie to hobby gospodarza. Jednak w pokojach nie ma trofeów - zgodnie z myśliwskimi zasadami nad łożem małżeńskim poroży się nie wiesza.
Po wypakowaniu postanawiamy zbadać kąpielisko jeziorowe własnymi zmysłami. Jest już wydrukowany nowy plakat, a impreza będzie w godzinach 18:00-4:00. Płacimy za wejście i od razu bez zastanawiania kupujemy dwa bilety na Sylwestra. Pani pyta nas jeszcze o coś, translator w jej telefonie wyświetla "studena misa". Domyślam się, że za nieduże pieniądze możemy zyskać dostęp do stolika ze słonymi paluszkami i chipsami (powitalny kielich "pezsgo" jest dla wszystkich). W zeszycie z rezerwacją bufetu wpisanych jest około dziesięciu osób - impreza będzie ekskluzywna, nie wiem tylko, czy z powodu niemożliwości zdalnego kontaktu, czy ze względu na brak zainteresowanych.
Dostajemy kluczyki do wspólnej szatni - szatnie i łazienki są czyste i nowoczesne. Archaiczne jest jedynie otwieranie szafek metalowym kluczykiem z przyczepionym numerkiem - zamiast piszczących monitorów, szarpania za wirtualną klamkę i potwierdzania kodu na smartfonie.
Jezioro wykonane jest z betonu i ma zmienną głębokość od zera przy plaży wysypanej żwirkiem do jakichś dwóch metrów przy przeciwległym brzegu. Na środku jest zadaszony basenik z gorącą wodą. Temperatura wody jest przyjazna - na zewnątrz nieco za niska, aby stale przebywać w obecnej temperaturze bliskiej zera, w środku przy długim przebywaniu robi się na tyle gorąco, że bez przykrości można przejść do szatni czy sauny z kamieniami opalanej drewnem, położonej przy rogu jeziora. Inne atrakcje, jak np. rura do zjeżdżania, w zimie są nieczynne.
Choć kąpielisko jest otwarte długo w noc - wychodzimy przed dziesiątą, aby odespać trudy podróży. Rano znalazłem wtyczkę od Internetu i dzięki temu wstawiam niniejszą relację.