28-01-2014, 20:55
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-01-2014, 20:56 przez Lilly Lill.)
No to krótka relacja z mojej ostatniej podróży OrangeWays. Wyjazd 17 stycznia z Krakowa, powrót 19 stycznia.
Na plus:
Na koniec smaczek - nasz autobus wyglądał tak:
Dla niezmadziaryzowanych: jest to autobus węgierskiego odpowiednika PZPN-u
Na plus:
- w obu przypadkach autobus odjechał planowo, a na miejscu był nawet przed czasem
- autobus był w miarę nowy i całkiem wygodny
- klimatyzacja była zwalona, włączone za to było przeraźliwe ogrzewanie, od którego pewnie byśmy się ugotowali, gdyby nie otwierane co jakiś czas wywietrzniki dachowe
- nie było stewardessy, a tylko kierowcy, których angielski kończył się na "ten minutes break", dla mnie to jeden smalec, ale dla innych było to lekko problematyczne
- w głośnikach nad siedzeniami włączał się jakiś alarm (swoją drogą: ciekawe, co oznaczał?), którego nie dało się wyłączyć w inny sposób niż demontaż tych urządzeń klimatyzacyjno-oświetleniowo-nagłośnieniowych, wyjęcie jednego kabelka i zamontowanie urządzenia z powrotem...
- tylko jedna krótka przerwa i to już po ok. 1,5 h drogi
- mały autobus - jedna osoba więcej do Bp i byśmy się nie pomieścili
Na koniec smaczek - nasz autobus wyglądał tak:
Dla niezmadziaryzowanych: jest to autobus węgierskiego odpowiednika PZPN-u