15-07-2012, 19:19
No to ja się przyłączę do "sygnałów ostrzegawczych".
W autobusie nr 16 jeżdżącym z Moszkva ter m.in. w okolice kościoła św. Macieja (myślę, że ewidentnie na tej linii proporcje turystów do mieszkańców są dużo wyższe, niż na większości innych, no może jeszcze tramwaj nr 2), trzyosobowa grupa kieszonkowców chciała mi przeszukać kieszeń. Dość szybko się zorientowałem i złapałem się za tę kieszeń, to była taka na nogawce letnich spodni do kolan.
Widać, że byli dobrze zorganizowani. Ja stałem pośrodku autobusu. Dwaj byli obok mnie (w czarnych okularach), jeden chciał wyciągnąć z kieszeni, drugi wyraźnie osłaniał mając na ręku zarzuconą kurtkę. A trzeci siedział tuż za kierowcą, ale tyłem do jazdy, przodem do wnętrza autobusu, też w ciemnych okularach.
Czyli, jak widać, uważać trzeba. Ja jestem trochę, jak to "zsebtolvaje" mówią elektryczny, czyli reaguję na dotknięcie, ale inni mogą nawet w tłoku nie poczuć przeszukania kieszeni, czy torebki.
A co do opisywanej przez fvg gry w "trzy karty". To przez prawie 3 lata na studiach mieszkałem przy bazarze Różyckiego i często szedłem do tramwaju na ul. Targowej na skróty właśnie przez bazar. Była tam stała ekipa (chyba z 10 osób, łącznie z naganiaczami) organizatorów tego "hazardu". Przechodząc widziałem takie sytuacje, które potem opowiadałem na wszelkich spotkaniach jako ciekawostki. Jeśli dojdzie kiedyś w realu do spotkania forumowiczów (taki mi teraz pomysł przyszedł do głowy - moze przy okazji jakiejś "węgierskiej" imprezy w W-wie), to opowiem.
W autobusie nr 16 jeżdżącym z Moszkva ter m.in. w okolice kościoła św. Macieja (myślę, że ewidentnie na tej linii proporcje turystów do mieszkańców są dużo wyższe, niż na większości innych, no może jeszcze tramwaj nr 2), trzyosobowa grupa kieszonkowców chciała mi przeszukać kieszeń. Dość szybko się zorientowałem i złapałem się za tę kieszeń, to była taka na nogawce letnich spodni do kolan.
Widać, że byli dobrze zorganizowani. Ja stałem pośrodku autobusu. Dwaj byli obok mnie (w czarnych okularach), jeden chciał wyciągnąć z kieszeni, drugi wyraźnie osłaniał mając na ręku zarzuconą kurtkę. A trzeci siedział tuż za kierowcą, ale tyłem do jazdy, przodem do wnętrza autobusu, też w ciemnych okularach.
Czyli, jak widać, uważać trzeba. Ja jestem trochę, jak to "zsebtolvaje" mówią elektryczny, czyli reaguję na dotknięcie, ale inni mogą nawet w tłoku nie poczuć przeszukania kieszeni, czy torebki.
A co do opisywanej przez fvg gry w "trzy karty". To przez prawie 3 lata na studiach mieszkałem przy bazarze Różyckiego i często szedłem do tramwaju na ul. Targowej na skróty właśnie przez bazar. Była tam stała ekipa (chyba z 10 osób, łącznie z naganiaczami) organizatorów tego "hazardu". Przechodząc widziałem takie sytuacje, które potem opowiadałem na wszelkich spotkaniach jako ciekawostki. Jeśli dojdzie kiedyś w realu do spotkania forumowiczów (taki mi teraz pomysł przyszedł do głowy - moze przy okazji jakiejś "węgierskiej" imprezy w W-wie), to opowiem.