09-07-2014, 21:09
To jeszcze dalej pociągnę, Weinhausy są rzeczywiście ciągle w promocjach i w dobrych cenach, niestety etykiety niezbyt stylowe i nazwa niemiecka, nie węgierska - na prezent raczej słabe. Ale na miejscu, na wieczór do grilla pewnie jak najbardziej. Za 2000 to już tokaje z wyższej półki, a to nadal 30 złotych tylko... Kiedyś w polskim pubie na imprezie klasowej po latach, gdy wypadło kupić kolejne wino, zagadnąłem barmana, co wziąć - nie to samo, co szło przedtem, ale pasujące, nie dużo droższe, nie dużo tańsze... Dowiedziałem się od niego, co poleca, i że poprzednia flaszka kosztowała 60zł. "No a to mogłoby być?" "Owszem". "A to?" "Też, ale to kosztuje 40 złotych". "Panie, to nie problem, my damy radę wypić wino nawet za 6 złotych".
Co do węgierskich win to kiedyś dość mocno trzymał mnie kac po którejś z mutacji Egri Bikavera. Już chyba pisałem, że wierzę marce Św. Stefana - u nas analogicznie funkcjonuje Sobieski, co by nie mówić, to taka nazwa do czegoś zobowiązuje. Inny "tip" to Cabernet Sauvignon - ten szczep pity z umiarem ma zbawienny wpływ na zdrowie niezależnie od pochłanianych ilości.
Również w najmniejszym stopniu nie uważam się za znawcę tanich win, a tym bardziej drogich. No to jeszcze anegdota: szef firmy coś kupuje na hurtowni technicznej 30 grudnia, rachunek był dość spory i sprzedawca wyciąga spod lady szampan-sikacz w rodzaju "Igristoje", szef grzecznie dziękuje i żartem, bez złośliwości, pyta: "To Dom Perignon zapewne?" Sprzedawca zaskoczył i odpowiada z przymrużeniem oka: "Wiem, o czym Pan mówi, słyszałem tę nazwę w telewizji".
Co do węgierskich win to kiedyś dość mocno trzymał mnie kac po którejś z mutacji Egri Bikavera. Już chyba pisałem, że wierzę marce Św. Stefana - u nas analogicznie funkcjonuje Sobieski, co by nie mówić, to taka nazwa do czegoś zobowiązuje. Inny "tip" to Cabernet Sauvignon - ten szczep pity z umiarem ma zbawienny wpływ na zdrowie niezależnie od pochłanianych ilości.
Również w najmniejszym stopniu nie uważam się za znawcę tanich win, a tym bardziej drogich. No to jeszcze anegdota: szef firmy coś kupuje na hurtowni technicznej 30 grudnia, rachunek był dość spory i sprzedawca wyciąga spod lady szampan-sikacz w rodzaju "Igristoje", szef grzecznie dziękuje i żartem, bez złośliwości, pyta: "To Dom Perignon zapewne?" Sprzedawca zaskoczył i odpowiada z przymrużeniem oka: "Wiem, o czym Pan mówi, słyszałem tę nazwę w telewizji".