31-07-2015, 9:55
Rano - skoro było lekkie zachmurzenie - wybrałem się na ryby. Trochę dziwne, ale nikogo nie widziałem nad starorzeczem. Tafla wody jak lustro, bezwietrznie, tylko komary nie dawały spokoju. Zapaliłem spiralkę...
i było spoko. Zarzuciłem wędki i czekam... czekałem długo. Najpierw zobaczyłem czaplę, potem bociana, z gęstwiny wyszły dwie sarenki i ... to była cała moja przyjemność. Do 8.oo ani jednego brania i na dodatek zaczęło padać. To dobrze, bo powietrze się odświerzy. Ziemia spękana od słońca...
...zwinąłem wszystko i powrót do domu na mokro, bo na ryby pojechałem rowerem.

