06-08-2012, 21:16
Po 2 latach przerwy byłem przez 9 dni na urlopie w Nyiregyhaza-Nyirszollos.
Przez te 2 lata mniej lub bardziej ambitnie uczyłem się węgierskiego. Konfrontacja na miejscu wypadła tragicznie. Sądziłem, że kiedyś będzie realne porozmawiać swobodnie z Węgrami. Póki co, nie rozumiem prawie nic, co mówią - to po prostu inna częstotliwość. To słowa ku przestrodze tych, co rozważają naukę węgierskiego - trzeba to dokładnie przemyśleć
Oczywiście, nie zrezygnowałem z dalszej nauki - kupiłem nawet bardzo drogą książkę - ale mój plan jest taki: nauczyć się nieźle mówić, wypowiadać się płynnie całymi zdaniami, a od Węgrów oczekuję tylko "igen" albo "nem". Da się to porównać do nauki nut, śpiewu czy gry na instrumencie - kogoś z pierwszym poziomem słuchu (słyszę nie ma sensu tego uczyć. Mam wrażenie, że nikt z Forumowiczów mówiących po węgiersku nie miał i nie ma takiego problemu. Dla mnie to wielki problem - Węgrzy po prostu "ciamkają". Ale warto iść w to dalej - wyczytać coś z węgierskiej gazety, strony internetowej czy napisu na ulicy - bezcenne!
Tak to już jest - kilkadziesiąt osób przyjechało na "turnus" do Nyiregyhaza - większość nie zaprzątała sobie głowy nawet "jo reggelt kivanok" - i mieli bezstresowy urlop, tylko ja wpadłem w depresję językową. Ale urlop i tak wyśmienity - podzielę się wrażeniami, jak trochę ochłonę.
Przez te 2 lata mniej lub bardziej ambitnie uczyłem się węgierskiego. Konfrontacja na miejscu wypadła tragicznie. Sądziłem, że kiedyś będzie realne porozmawiać swobodnie z Węgrami. Póki co, nie rozumiem prawie nic, co mówią - to po prostu inna częstotliwość. To słowa ku przestrodze tych, co rozważają naukę węgierskiego - trzeba to dokładnie przemyśleć
Oczywiście, nie zrezygnowałem z dalszej nauki - kupiłem nawet bardzo drogą książkę - ale mój plan jest taki: nauczyć się nieźle mówić, wypowiadać się płynnie całymi zdaniami, a od Węgrów oczekuję tylko "igen" albo "nem". Da się to porównać do nauki nut, śpiewu czy gry na instrumencie - kogoś z pierwszym poziomem słuchu (słyszę nie ma sensu tego uczyć. Mam wrażenie, że nikt z Forumowiczów mówiących po węgiersku nie miał i nie ma takiego problemu. Dla mnie to wielki problem - Węgrzy po prostu "ciamkają". Ale warto iść w to dalej - wyczytać coś z węgierskiej gazety, strony internetowej czy napisu na ulicy - bezcenne!
Tak to już jest - kilkadziesiąt osób przyjechało na "turnus" do Nyiregyhaza - większość nie zaprzątała sobie głowy nawet "jo reggelt kivanok" - i mieli bezstresowy urlop, tylko ja wpadłem w depresję językową. Ale urlop i tak wyśmienity - podzielę się wrażeniami, jak trochę ochłonę.