13-08-2012, 21:55
(13-08-2012, 17:48)krzysztof73 napisał(a): Najkrótsza droga z Polski na Węgry to ok. 120 km. Wydaje się, że to bardzo mało. Gdy jednak popatrzeć na to, co kojarzącego się z Węgrami towarzyszy nam na co dzień, to jest fatalnie - bardzo egzotyczny kraj. (A najczęściej towarzyszy placek po węgiersku). Dotyczy to w mniejszym lub większym stopniu wszystkich krajów byłego bloku socjalistycznego. Co roku wiosną oglądam przewodniki w księgarniach - nowych o Węgrzech teraz nie zauważyłem, ogólnie jest ich tylko kilka i są stanowczo zbyt pobieżne, może jedynie Budapest i Balaton są traktowane rzetelniej (a mnie marzyłaby się cegła o każdym komitacie!).
Najgorsze jest to, że żadna (?) kablówka czy cyfrówka nie oferuje kanału węgierskiego. Ofert mnóstwo, kanałów setki, ale to oni decydują, jakie. A ja wolałbym 5, ale przeze mnie wybranych. Muzyka w radiu (dobre radio skończyło się na początku lat 90.) - przeważnie kiepska, mało ambitna, ciągle to samo i za dużo z Zachodu. Posłuchać dobrej muzyki z pobliskich krajów - nierealne? Przyznam, że nie szukam tej możliwości, bo nie wierzę, że się uda - może ktoś wyprowadzi mnie z błędu?
Od kilku lat dobija mnie też to, co znajdę w dziale win w praktycznie każdym większym sklepie - tylko Tokaj i Egri Bikavér. Dobija mnie to, że nie kupię Arany Ászoka w Polsce, a na Węgrzech - Żywca.
To jednak bardzo, bardzo daleko.
Chciałbym, aby ktoś robił w Polsce tyle dla popularyzacji Węgier, ile robi Mariusz Szczygieł dla Czech lub Anna i Marcin Meller dla Gruzji. Chciałbym, aby pojawił się na Węgrzech ktoś, kto będzie dla mnie chociaż w połowie tak ważny jak Jaromir Nohavica.
Współczuję Hungarofilom mieszkającym w północnej części Polski- te kilkaset kilometrów robi różnicę
.
We wpisie krzysztof-a73 jest tyle ciekawych wątków, że pozwolę sobie na odniesienie w punktach, aby nic nie umknęło.
- Ta najkrótsza droga 120 km, to niestety tylko przez Słowację. Dla osób nie mieszkających na południu Polski, dochodzi jazda do granicy i wprawdzie nie mieszkam na północy Polski, ale z Mazowsza i tak mam sporo dalej do granicy słowackiej, niż od niej do którejś z "baz" w północno-wschodniej części Węgier.
- Zgadzam się, że dla większosci Polaków to jest w dalszym ciągu egzotyczny kraj. Wprawdzie coraz większa grupa decyduje się na wakacje na Węgrzech, ale po pierwsze - i tak duuuuużo więcej osób woli jechać nad zimny Bałtyk z południa Polski

- Co do kanałów węgierskich w TV, to jestem "w temacie", bo w ub. tygodniu rozmawiałem z działem technicznym "polsatu cyfrowego" jaka jest możliwość odbierania węgierskiego kanału (jeszcze jakieś 1,5-2 lata temu była DUNA TV) i w zasadzie nie ma takiej możliwości. Jest kilkaset niekodowanych kanałów, ogrom włoskich, arabskich, nawet TV rumuńska i słoweńska, ale węgierskiej nie ma. Na głównym dekoderze (mam 2 w domu, w ramach tzw. multiroomu) znalazłem jedynie węgierską wersję eurosportu, ale to jednak nie to, co normalny kanał informacyjny. Dla zaintersowanych - trzeba w polsacie cyfrowym wybrać od nowa instalację kanałów, bo w ustawieniu standardowym nie ma wielojeżycznych wersji eurosportu.
- Co do win, to nie będę się wypowiadał, bo ja raczej nie

- Masz rację, Mariusz Szczygieł wiele zrobił dla popularyzacji Czech w Polsce. Modny i nośny staje się temat Gruzji za sprawą Mellerów i Katarzyny Pakosińskiej. Nawet taki popularny niegdyś program jak "Europa da się lubić" (pomijam jego poziom i wartość merytoryczną) nie wylansował żadnej węgierskiej osobowości, tak jak to sie stało w przypadku Niemca, Włocha, Anglika, Hiszpana, itd. Nie można mieć złudzeń, świetna, wręcz kultowa książka Krzysztofa Vargi nie zejdzie pod strzechy. To my - hungarofile ją czytamy, ale dla większosci społeczeństwa jest zbyt ambitna. Niestety nie ma (na razie) żadnego "węgierskiego" Stefana Mollera, czy Pascala Brodnickiego. Oczywiście pozostaje pytanie, czy w ogóle potrzebna jest taka powszechna popularność Węgier, bo z jednej strony byłoby miło, gdyby Węgry nie były traktowane przez większość Polaków jak jakiś dziwny, egzotyczny kraj, z drugiej może lepiej bo Polacy by "zadeptali" Węgry. Gdy pomyślę o masowych wyjazdach tabunów rodaków oczekujących tylko "wypasionych wakacji" na wczasy "ol-inkluzif" zamiast do Egiptu do węgierskich kąpielisk, to może niech lepiej tak zostanie jak jest.