Odświeżam wątek, bo, niestety, zawiniłem, parkując na "trawniku" i znalazłem za wycieraczką zawiniątko w niebieskim woreczku.
(kleks na podstawie prawnej zrobił mi się przypadkiem, wcześniej zdążyłem sobie przetłumaczyć, że chodzi o niszczenie zieleni, art 5 par 8 pkt 2 ust c stąd : http://www.zuglo.hu/wp-content/uploads/2...16R001.pdf)
Nie wiem co z nim zrobić. Mandat znalazłem w piątek wieczorem. Jeszcze na Węgrzech przeczytałem posty z tego wątku, w sobotę poszedłem na pocztę i tam zacząłem odbijać się od ściany. Z panią w okienku dogadałem się po angielsku, ale nie wiedziała co z tym zrobić, bo nie było kwoty. Pewien uczynny Węgier, który wpuścił mnie nawet w kolejkę i zaanonsował owej pani również nie wiedział, ale tego tylko się domyślam, bo mówił tylko po węgiersku. Zadzwoniłem na numer z blankietu, mówili tylko po węgiersku, nie dogadaliśmy się, odłożyli słuchawkę i potem już nie chcieli odebrać. Spytałem taksówkarza - wysłał mnie na adres Mexikoi UT 69. Od początku sądziłem, że to jest miejsce popełnienia wykroczenia, ale w tamtym momencie zwątpiłem na tyle, że postanowiłem spróbować szczęścia tam (parking mieści się między numerami 70 i 71). Na miejscu spytałem kierowcy miejskiego autobusu oraz jakiejś sprzedawczyni na straganie co z tym "fantem" zrobić, gdzie zapłacić - oboje po wzięciu kartki w rękę kierowali mnie na adres z pierwszej linii mandatu. Pod tym adresem mieści się zajezdnia tramwajowa. Bezcenna reakcja portiera i teatralne wytrzeszczanie oczu podczas czytania tej kartki przekonały mnie, że nic tam nie załatwię. Czas naglił, zawinąłem się do Polski.
Czy płacić? Ile płacić? Gdzie to zapłacić?
Dla ciekawskich, zaparkowałem pod drzewem o tu:
Mapka
(kleks na podstawie prawnej zrobił mi się przypadkiem, wcześniej zdążyłem sobie przetłumaczyć, że chodzi o niszczenie zieleni, art 5 par 8 pkt 2 ust c stąd : http://www.zuglo.hu/wp-content/uploads/2...16R001.pdf)
Nie wiem co z nim zrobić. Mandat znalazłem w piątek wieczorem. Jeszcze na Węgrzech przeczytałem posty z tego wątku, w sobotę poszedłem na pocztę i tam zacząłem odbijać się od ściany. Z panią w okienku dogadałem się po angielsku, ale nie wiedziała co z tym zrobić, bo nie było kwoty. Pewien uczynny Węgier, który wpuścił mnie nawet w kolejkę i zaanonsował owej pani również nie wiedział, ale tego tylko się domyślam, bo mówił tylko po węgiersku. Zadzwoniłem na numer z blankietu, mówili tylko po węgiersku, nie dogadaliśmy się, odłożyli słuchawkę i potem już nie chcieli odebrać. Spytałem taksówkarza - wysłał mnie na adres Mexikoi UT 69. Od początku sądziłem, że to jest miejsce popełnienia wykroczenia, ale w tamtym momencie zwątpiłem na tyle, że postanowiłem spróbować szczęścia tam (parking mieści się między numerami 70 i 71). Na miejscu spytałem kierowcy miejskiego autobusu oraz jakiejś sprzedawczyni na straganie co z tym "fantem" zrobić, gdzie zapłacić - oboje po wzięciu kartki w rękę kierowali mnie na adres z pierwszej linii mandatu. Pod tym adresem mieści się zajezdnia tramwajowa. Bezcenna reakcja portiera i teatralne wytrzeszczanie oczu podczas czytania tej kartki przekonały mnie, że nic tam nie załatwię. Czas naglił, zawinąłem się do Polski.
Czy płacić? Ile płacić? Gdzie to zapłacić?
Dla ciekawskich, zaparkowałem pod drzewem o tu:
Mapka