24-08-2012, 12:32
To prawda, że wizyty na miejscu u winiarzy to niezapomniane wrażenia, również te organoleptyczne: bukiet i smak wina z kadzi nie sposób porównać z butelkowanym, a przy tym najlepiej smakuje w piwnicy! Zwiedziłem w ten sposób Tokaj i Eger, czekam na wizytę w Villány. Staram się interesować tym, czego próbuję i z perspektywy kilku lat interesowania się węgierskim dorobkiem winiarskim odnoszę wrażenie, że w sklepach, nawet tych na pozór "specjalistycznych", niewiele można się dowiedzieć. Lepiej wizytę w sklepie poprzedzić lekturą, a ostatecznie decyduje metoda prób i błędów: spróbować i przekonać się, czy dane wino człowiekowi smakuje. A to również najlepiej w piwnicach, bo można próbować po kieliszku i porównywać. Mam pytanie z innej - nomen omen - beczki, które kieruję do osób lepiej ode mnie znających węgierski: czy słowo "borravaló" słusznie kojarzy mi się z winem? Czy nie należałoby tłumaczyć je jako "nawinek" zamiast "napiwku"?