Pani Kasiu ... Samemu z dwójką wnuków to coś wspaniałego, wnuki chętnie spędzaja czas z dziadkiem na placu zabaw, nad wodą, wycieczka statkiem, wędkowanie...itp. W trakcie przygowywania posiłków (śniadania, kolacje) dzieciaki chętnie pomagają w kuchni, ale gdy nie mają na to ochoty bawią się swoimi mądrymi "cegiełkami ze świecącym ekranem" zapominając o otaczeniu.
- Siofok, jak pani pisze "stało się letnią stolicą Węgier" i w tym okresie jest miastem przepełnionym, zakorkowanym (to moja opinia)... i tylko tym "turystom" jest wygodnie, gdy wszystko mają gotowe i bez żadnych dodatkowych obowiązków spędzają czas. W moim przypadku "samotnego dziadka" jest trochę inaczej, wychowałem się na wsi, obecnie też mieszkam na wsi. Wnuki mieszkają i wychowują się w niewielkim prowincjonalnym, cichym miasteczku. Zauważyłem, że ta dwójka moich najmilszych "małych ludzików" - podobnie jak ja - nie lubi gwaru, przepychanek, tłoku, obojętności, znieczulicy.... Nie dziwię się, że po rozmowie ze mną przekonali mnie o rezygnacji z "rozrywek w Siófoku" po dwóch dniach pobytu w sąsiedztwie głośno żyjącej gromadki "turystów".
- W latach 80-tych ub.wieku z dwójką moich dzieci (we trójkę) spędzaliśmy zimowe wakacje w Zakopanem, moim dzieciom ten typ i sposób spędzania czasu jaki oferowała "zimowa stolica" nie przypadł do gustu. Ten okres czasu to przeżytek, to inne czasy.
Dużo lepiej i przyjemniej spędzaliśmy ten krótki zimowy czas i więcej gościnności otrzymaliśmy w okolicach Wisły Zjazdy saneczkami po torach, kuligi po okolicy i wycieczki na Czantorię moje - dziś dorosłe dzieci - chętnie wspominają.
Latem tego roku kilka wakacyjnych dni spędziłem na wycieczce z moimi dziećmi i wnukami w okolicach Krakowa i Wieliczki. Proponowałem jednodniowy wypad do Zakopanego - nie dojechaliśmy. Auto w Rabce skręciło w prawo i zatrzymaliśmy się przy kościółku w Orawce.
Nie wszyscy lubią zgiełk i pośpiech, my stawiamy na odpoczynek, ciszę, rekreację.
- Siofok, jak pani pisze "stało się letnią stolicą Węgier" i w tym okresie jest miastem przepełnionym, zakorkowanym (to moja opinia)... i tylko tym "turystom" jest wygodnie, gdy wszystko mają gotowe i bez żadnych dodatkowych obowiązków spędzają czas. W moim przypadku "samotnego dziadka" jest trochę inaczej, wychowałem się na wsi, obecnie też mieszkam na wsi. Wnuki mieszkają i wychowują się w niewielkim prowincjonalnym, cichym miasteczku. Zauważyłem, że ta dwójka moich najmilszych "małych ludzików" - podobnie jak ja - nie lubi gwaru, przepychanek, tłoku, obojętności, znieczulicy.... Nie dziwię się, że po rozmowie ze mną przekonali mnie o rezygnacji z "rozrywek w Siófoku" po dwóch dniach pobytu w sąsiedztwie głośno żyjącej gromadki "turystów".
- W latach 80-tych ub.wieku z dwójką moich dzieci (we trójkę) spędzaliśmy zimowe wakacje w Zakopanem, moim dzieciom ten typ i sposób spędzania czasu jaki oferowała "zimowa stolica" nie przypadł do gustu. Ten okres czasu to przeżytek, to inne czasy.
Dużo lepiej i przyjemniej spędzaliśmy ten krótki zimowy czas i więcej gościnności otrzymaliśmy w okolicach Wisły Zjazdy saneczkami po torach, kuligi po okolicy i wycieczki na Czantorię moje - dziś dorosłe dzieci - chętnie wspominają.
Latem tego roku kilka wakacyjnych dni spędziłem na wycieczce z moimi dziećmi i wnukami w okolicach Krakowa i Wieliczki. Proponowałem jednodniowy wypad do Zakopanego - nie dojechaliśmy. Auto w Rabce skręciło w prawo i zatrzymaliśmy się przy kościółku w Orawce.
Nie wszyscy lubią zgiełk i pośpiech, my stawiamy na odpoczynek, ciszę, rekreację.