14-01-2018, 12:49
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-01-2018, 12:52 przez Helka Travel.)
Jak byłam w Vadvirág, to zrobił na mnie dobre wrażenie, wszystko działało. Trudno odnieść mi się do zjeżdżalni. Oczywiście nie powinno tak być. Ale wiem, że ludzie pracujący w Balatontourist stają na głowie, żeby jakoś z tej przykrótkiej kołderki zadbać o każdy teren. Paradoksalnie pokazuje to, że idą dobrą drogą. Woleli pozbyć się części, by lepiej zainwestować w resztę.
Z tym wykopaniem zatoki tkoko mógłby być problem Balaton to teren chroniony. Pewnie w wielu sytuacjach to kwestia kasy, ale nie wiem, ile ekspertyz byłoby potrzebnych, żeby pokazać, jak nowa zatoka wpłynie na ekosystem. Pinie, o których piszesz, to sosny czarne. Rosną na terenach górzystych, na wapiennych, przewiewnych glebach. Dlatego je widziałeś przy punkcie widokowym. Raczej by sobie nie poradziły na wylewowym brzegu jeziora.
Ja byłabym ostrożna w poprawianiu natury. Balaton to nie Bałtyk, ani Adriatyk i dobrze. Jest inny. Węgrzy udanie o niego dbają, choć pewnie nie ustrzegli się błędów. Sztucznie wysypane piaskiem zatoczki dla dzieci na plażach (płatnych!) są raczej na północym brzegu. Wszystko dlatego, że wiatry z reguły wieją z północy, więc tam woda raczej nie wdziera się na ląd. Na południu jest piasek nawieziony na plażę w Balatonlelle. I ta plaża lubi się „przemieszczać”, zasypując piaskiem okoliczne tereny, szczególnie na wschód od plaży, bo wiatry wieją z północnego zachodu. Raz, że piasek na plaży trzeba uzupełniać, dwa, że ten w kółko nanoszony piasek zmienia strukturę całego akwenu.
Nie jestem jakimś walniętym ekologiem, ale dobrze, jeśli umiemy spojrzeć na całość zjawiska. Uważam, że człowiek i przyroda mogą fajnie współżyć. Czasem ludzkie działania mają korzystne skutki. Są np. maszyny, które wycinają z dna glony, sprawiając, że mamy czystą wodę do kąpieli z przyjemnym piaszczystym dnem. Ale też dzięki temu woda ma mnóstwo tlenu potrzebnego rybom i ptactwu wodnemu. Węgrzy według mnie rozsądnie okiełznali Balaton, który kiedyś był błotnym, bagiennym rozlewiskiem. Pilnują się jednak, żeby za bardzo w niego nie ingerować, bo to tak naprawdę jeden z ich największych skarbów.
eplus: prawdopodobnie chodzi o Niemców z NRD Nad Balatonem nie chodzi o hotele, a raczej o apartamentowce. Jestem sceptyczna. Sprzedają się na pniu najlepsze mieszkania z widokiem, balkonem, tarasem. Mniejsze, gorsze, od podwórka to często pustostany. Większość wynajmuje – oczywiście za horrendalne ceny. Zresztą nad Bałtykiem też chyba trochę takich apartamentowców powstało. Mi się średnio podoba, bo przywodzi na myśl mało chlubną część Warszawy: grodzone osiedla. W Hiszpanii ponoć tak przeinwestowali, choć pewnie masz rację, że i w Bułgarii czy Rumunii jest podobnie.
tkoko: zgadzam się, co do braku wizji, planu zagospodarowania przestrzennego. Każdy sobie rzepkę skrobie. Ale tu pewnie zaraz wkroczymy w politykę: czy lepsze centralne planowanie, czy czyste działania rynku. Ja bym się opowiadała za państwowym interwencjonizmem, zwłaszcza w takich strategicznych rejonach. Bo Balaton to ogromna pompa dla narodowej gospodarki. A za 20 lat będą mieli spory problem z tymi niszczejącymi, szkaradnymi już na przyszłe standardy apartamentowcami. A może Balaton sobie poradzi i je elegancko zaleje?
Z tym wykopaniem zatoki tkoko mógłby być problem Balaton to teren chroniony. Pewnie w wielu sytuacjach to kwestia kasy, ale nie wiem, ile ekspertyz byłoby potrzebnych, żeby pokazać, jak nowa zatoka wpłynie na ekosystem. Pinie, o których piszesz, to sosny czarne. Rosną na terenach górzystych, na wapiennych, przewiewnych glebach. Dlatego je widziałeś przy punkcie widokowym. Raczej by sobie nie poradziły na wylewowym brzegu jeziora.
Ja byłabym ostrożna w poprawianiu natury. Balaton to nie Bałtyk, ani Adriatyk i dobrze. Jest inny. Węgrzy udanie o niego dbają, choć pewnie nie ustrzegli się błędów. Sztucznie wysypane piaskiem zatoczki dla dzieci na plażach (płatnych!) są raczej na północym brzegu. Wszystko dlatego, że wiatry z reguły wieją z północy, więc tam woda raczej nie wdziera się na ląd. Na południu jest piasek nawieziony na plażę w Balatonlelle. I ta plaża lubi się „przemieszczać”, zasypując piaskiem okoliczne tereny, szczególnie na wschód od plaży, bo wiatry wieją z północnego zachodu. Raz, że piasek na plaży trzeba uzupełniać, dwa, że ten w kółko nanoszony piasek zmienia strukturę całego akwenu.
Nie jestem jakimś walniętym ekologiem, ale dobrze, jeśli umiemy spojrzeć na całość zjawiska. Uważam, że człowiek i przyroda mogą fajnie współżyć. Czasem ludzkie działania mają korzystne skutki. Są np. maszyny, które wycinają z dna glony, sprawiając, że mamy czystą wodę do kąpieli z przyjemnym piaszczystym dnem. Ale też dzięki temu woda ma mnóstwo tlenu potrzebnego rybom i ptactwu wodnemu. Węgrzy według mnie rozsądnie okiełznali Balaton, który kiedyś był błotnym, bagiennym rozlewiskiem. Pilnują się jednak, żeby za bardzo w niego nie ingerować, bo to tak naprawdę jeden z ich największych skarbów.
eplus: prawdopodobnie chodzi o Niemców z NRD Nad Balatonem nie chodzi o hotele, a raczej o apartamentowce. Jestem sceptyczna. Sprzedają się na pniu najlepsze mieszkania z widokiem, balkonem, tarasem. Mniejsze, gorsze, od podwórka to często pustostany. Większość wynajmuje – oczywiście za horrendalne ceny. Zresztą nad Bałtykiem też chyba trochę takich apartamentowców powstało. Mi się średnio podoba, bo przywodzi na myśl mało chlubną część Warszawy: grodzone osiedla. W Hiszpanii ponoć tak przeinwestowali, choć pewnie masz rację, że i w Bułgarii czy Rumunii jest podobnie.
tkoko: zgadzam się, co do braku wizji, planu zagospodarowania przestrzennego. Każdy sobie rzepkę skrobie. Ale tu pewnie zaraz wkroczymy w politykę: czy lepsze centralne planowanie, czy czyste działania rynku. Ja bym się opowiadała za państwowym interwencjonizmem, zwłaszcza w takich strategicznych rejonach. Bo Balaton to ogromna pompa dla narodowej gospodarki. A za 20 lat będą mieli spory problem z tymi niszczejącymi, szkaradnymi już na przyszłe standardy apartamentowcami. A może Balaton sobie poradzi i je elegancko zaleje?