Zachęcony zachwytami nad książką Vargi na forum postanowiłem ją przeczytać, co też dziś uczyniłem. Ciężko mi podzielić te uwielbienie niemalże. Jak dla mnie obraz Węgier w niej zawarty jest przygnębiający, ponury- niczym opis domu starców, w którym naród oczekuje na wymarcie zabijając czas jedzeniem i wspomnieniami. Mamy wolność słowa i autor nie ma obowiązku wpadać nad wszystkim co zobaczy w zachwyt, ale mam wrażenie, że jego zdaniem jedynymi godnymi uwagi rzeczami są właśnie posiłki i cmentarze.
Nie piszę tego, żeby wyżalić się nad książką, która mi się nie podobała. Przeciętny Polak chcący dowiedzieć się czegoś o Węgrzech sięgnie po przewodnik (których z zasady nie znoszę, ale to już inna kwestia
) lub właśnie książkę Vargi- jako jedyną, która opisuje ten kraj, wyszła w miarę niedawno i mimo wszystko zdobyła niejaką popularność. A ta moim zdaniem wręcz ODSTRASZA ludzi od Węgier (no, może poza turpistami). A później słychać biadolenie- że Polacy się Węgrami nie interesują i traktują tylko jako synonim wakacji nad wodą, że nie kultywuje się tradycji polsko-węgierskiej. Jeżeli to jest NAJLEPSZA polska książka na ten temat w ostatnich latach (czy nawet według niektórych w ogóle)- wcale się nie dziwię.
Nie piszę tego, żeby wyżalić się nad książką, która mi się nie podobała. Przeciętny Polak chcący dowiedzieć się czegoś o Węgrzech sięgnie po przewodnik (których z zasady nie znoszę, ale to już inna kwestia
