Jeśli wolno. Gulasz nie traktuje o Węgrzech, jest to według mnie książka o Węgrach. To prawda, że wymowa tej książki jest ciężka, szara i ponura. Po jej przeczytaniu również zastanawiałem się dlaczego tyle we mnie sympatii dla tego kraju, dla tych ludzi, skoro tyle w nich melancholii, tyle zapiekłych zaszłości, nacjonalizmu. O ile kraj poznać mogę i w zasadzie poznaję, o tyle trudno jest poznać ludzi na odległość. Zbyt rzadko i krótko tam przebywam, by poznać Węgrów, by stwierdzić czy naprawdę najważniejsze dla nich są potrianońskie tęsknoty, wsparte sympatią do Magyar Gárda.
Gulasz odbrązowił mój wizerunek Węgrów, rzucił trochę światła na nich i dał impuls do tego, by kiedyś poznać kogoś więcej niż recepcjonistkę w hotelu czy sprzedawczynię śliwek w warzywniaku. Uświadomił mi, że to tacy sami popaprani ludzie jak my, Polacy, tylko przyczyn tego popaprania mają być może więcej, a na pewno są one inne.
To jest książka ważna. Krzysztof Varga po jej promocji w swej węgierskiej ojczyźnie doczekał się więcej razów niż pochwał. Jestem ciekaw co napisałby w książce Kotlet z bielika, jakimi byśmy się w niej odnaleźli.
Gulasz odbrązowił mój wizerunek Węgrów, rzucił trochę światła na nich i dał impuls do tego, by kiedyś poznać kogoś więcej niż recepcjonistkę w hotelu czy sprzedawczynię śliwek w warzywniaku. Uświadomił mi, że to tacy sami popaprani ludzie jak my, Polacy, tylko przyczyn tego popaprania mają być może więcej, a na pewno są one inne.
To jest książka ważna. Krzysztof Varga po jej promocji w swej węgierskiej ojczyźnie doczekał się więcej razów niż pochwał. Jestem ciekaw co napisałby w książce Kotlet z bielika, jakimi byśmy się w niej odnaleźli.