18-06-2019, 22:16
(18-06-2019, 20:31)Valka napisał(a): Chaos i pożoga.
Ja chyba nigdy nie nauczyłam się myśleć po japońsku.
(...)
Najgorzej było, gdy muzyk powiedział jakiś dowcip, cała sala ryczy ze śmiechu, a ja siedzę jak mała sówka i rozglądam się wielkimi oczkami dookoła nie kumając ani słowa.
Oczywiście, że chaos i pożoga. I nie chodzi o to, żeby się licytować. Znam angielski, niemiecki, włoski, rosyjski, francuski w zarysie. Większość z tych języków biernie, bo nie używam i wiedza wietrzeje.
Ale im więcej języków się zna, tym lepiej ćwiczy się umysł. Łatwiej nauczyć się każdego następnego. I prędzej się myśli w obcym języku. Ja np. bardzo szybko zaczęłam śnić po węgiersku.
Dowcipy w obcym języku to zawsze jest masakra. Często trzeba znać kontekst sytuacyjny (np. czemu ktoś się śmieje z kaczki). Bardzo pomaga mi oglądanie telewizji, czytanie brukowców. Nie robiłam tego w Polsce. Ale to bardzo pomocne przy wejściu w inną kulturę. Poznaj, z czego śmieje się lud, a dopiero potem aspiruj do wyższej kultury.