13-09-2012, 10:31
W ciągu 10 lat przez SK i HU nie miałem żadnego kontaktu z policją, oprócz pierwszego przypadku jakieś 2 lata temu w Tokaju, akurat był tam jakiś zjazd hippisów, na miejskiej uliczce oznakowany patrol, lizak. Akurat prowadził syn, świeży kierowca, pokazał papiery, OK, jechać. Może kogoś poszukiwali.
W turystycznym kraju bym się nie obawiał dokuczliwości w rodzaju pokaź gaśnicę i kamizelkę, bo byłoby to karygodne zniechęcanie turystów. Naturalnie jak ktoś jedzie 120 w zabudowaniach, to niech nie liczy, że ... dwa bratanki. Pamiętam analogiczny olewczy stosunek służb granicznych Chorwacji 10 lat temu, gdy facetowi z budki nawet nie chciało się wyciągnąć ręki po paszporty i na moje "dzień dobry" odpowiedział "do widzenia" i machnął, jakby odganiał muchę.
Co innego Słowacja - oni chyba mają świadomość, że Polacy uciekli im na Węgry i mogą próbować się odkuć na mandatach. Na Słowacji bardzo się pilnuję.
W turystycznym kraju bym się nie obawiał dokuczliwości w rodzaju pokaź gaśnicę i kamizelkę, bo byłoby to karygodne zniechęcanie turystów. Naturalnie jak ktoś jedzie 120 w zabudowaniach, to niech nie liczy, że ... dwa bratanki. Pamiętam analogiczny olewczy stosunek służb granicznych Chorwacji 10 lat temu, gdy facetowi z budki nawet nie chciało się wyciągnąć ręki po paszporty i na moje "dzień dobry" odpowiedział "do widzenia" i machnął, jakby odganiał muchę.
Co innego Słowacja - oni chyba mają świadomość, że Polacy uciekli im na Węgry i mogą próbować się odkuć na mandatach. Na Słowacji bardzo się pilnuję.