Teraz o ruchu drogowym. Pierwsze wrażenie z Tangeru narzucało porównanie z Sycylią. Na rondach czy skrzyżowaniach wszyscy starają się wjechać równocześnie i wzajemnie się blokują. Słychać klaksony. Piesi łażą kompletnie bez sensu po ulicy, wzdłuż i wszerz, nie zwracając uwagi na pojazdy, także w nocy. Może mają jakiś tryb nieśmiertelności. A chodnik pusty. Trzeba uważać na jednoślady - ich nie obowiązują żadne reguły, często też nocą nie są oświetlone.
Wiele ciężarówek wygląda jak w serialu "Najgroźniejsze drogi świata":
Jednak Marokańczycy używają kierunkowskazów (oprócz zjazdu z ronda). Samochody są bardziej poszanowane, nawet trzydziestoletnie pickupy nie są porozbijane, mają wszystkie światła, szyby i klamki na miejscu.
Co kilka kilometrôw są blokady policyjne. Należy stanąć w oddaleniu i czekać na sygnał policjanta. Gdy niedbale odgoni muchę z nosa - to znak, że można ruszyć. Ze dwa razy funkcjonariusz wytypował nas do kontroli, ale poznając z bliska obcokrajowców gestem kazał jechać.
Ogromnie pomocna była znaleziona na elektrośmieciach nawigacja, z nowym programem i mapą Maroka. Tylko kilka razy zdarzyło się, że zamiast skrzyżowania zapowiedziała rondo albo na odwrót. Również trafiały się błędy w jednokierunkach. Tutaj w Tangerze na ekraniku widać tory, ale nie zanotowałem ani jednego przejazdu kolejowego. Przynajmniej na to nie trzeba uważać.
W centrum Fezu wjeżdżając w wąską uliczkę dokładnie sprawdziłem, że nie ma zakazu. Kilkadziesiąt metrów dalej inny kierowca daje mi znak, żeby zawrócić. Odczekałem, aż cała ulica będzie pusta i przewaliłem pod prąd. Na wieczornym spacerze sprawdziłem jeszcze raz - znak był, ale po lewej stronie!
Gdzie nie dotarła cywilizacja - tam ludzie radzą sobie sami. Improwizowany "śpiący policjant" przed zerwanym mostem:
Co mnie zaskoczyło - program prowadzi również na pustynnych bezdrożach, traktuje je jako drogi gruntowe. Za drugim kamieniem w prawo...
Na szosie mało kto się śpieszy. W zabudowaniach obowiązuje 60, poza - 80, a na ekspresówce, czyli jeśli przez 20 kilometrów będzie tylko asfalt i horyzont, to 100. Przed każdym skrzyżowaniem i rondem stoją znaki ograniczenia: 40, 20. Zakaz wyprzedzania i linia ciągła co kawałek. Zanim linia przerywana przejdzie w ciągłą, to na pewnym odcinku się zagęszcza. Ktoś pomyślał:
A tu cała trasa, ponad 1500 km, na zapasowej nawigacji, NV55, pierwszej, która była dostępna 16 lat temu w Biedronce:
Używałem jej też jako pieszej. Tu sprawdzam, czy rzeczywiście wdrapałem się na Mount Toubkal:
Wiele ciężarówek wygląda jak w serialu "Najgroźniejsze drogi świata":
Jednak Marokańczycy używają kierunkowskazów (oprócz zjazdu z ronda). Samochody są bardziej poszanowane, nawet trzydziestoletnie pickupy nie są porozbijane, mają wszystkie światła, szyby i klamki na miejscu.
Co kilka kilometrôw są blokady policyjne. Należy stanąć w oddaleniu i czekać na sygnał policjanta. Gdy niedbale odgoni muchę z nosa - to znak, że można ruszyć. Ze dwa razy funkcjonariusz wytypował nas do kontroli, ale poznając z bliska obcokrajowców gestem kazał jechać.
Ogromnie pomocna była znaleziona na elektrośmieciach nawigacja, z nowym programem i mapą Maroka. Tylko kilka razy zdarzyło się, że zamiast skrzyżowania zapowiedziała rondo albo na odwrót. Również trafiały się błędy w jednokierunkach. Tutaj w Tangerze na ekraniku widać tory, ale nie zanotowałem ani jednego przejazdu kolejowego. Przynajmniej na to nie trzeba uważać.
W centrum Fezu wjeżdżając w wąską uliczkę dokładnie sprawdziłem, że nie ma zakazu. Kilkadziesiąt metrów dalej inny kierowca daje mi znak, żeby zawrócić. Odczekałem, aż cała ulica będzie pusta i przewaliłem pod prąd. Na wieczornym spacerze sprawdziłem jeszcze raz - znak był, ale po lewej stronie!
Gdzie nie dotarła cywilizacja - tam ludzie radzą sobie sami. Improwizowany "śpiący policjant" przed zerwanym mostem:
Co mnie zaskoczyło - program prowadzi również na pustynnych bezdrożach, traktuje je jako drogi gruntowe. Za drugim kamieniem w prawo...
Na szosie mało kto się śpieszy. W zabudowaniach obowiązuje 60, poza - 80, a na ekspresówce, czyli jeśli przez 20 kilometrów będzie tylko asfalt i horyzont, to 100. Przed każdym skrzyżowaniem i rondem stoją znaki ograniczenia: 40, 20. Zakaz wyprzedzania i linia ciągła co kawałek. Zanim linia przerywana przejdzie w ciągłą, to na pewnym odcinku się zagęszcza. Ktoś pomyślał:
A tu cała trasa, ponad 1500 km, na zapasowej nawigacji, NV55, pierwszej, która była dostępna 16 lat temu w Biedronce:
Używałem jej też jako pieszej. Tu sprawdzam, czy rzeczywiście wdrapałem się na Mount Toubkal: