26-12-2012, 0:30
Ribizli napisał(a):...Imre twierdzi w obu wywiadach (tym dla Die Welt i tym dla Le Monde'a), ze Wegrzy jako narod nie rozliczyli sie z
przeszloscia. Imre uwaza, ze Wegrzy pochlonieci swoja trauma po Trianon , usadzili sie na pozycji ofiary. A bywali katem tez.
Problem ma szerszy aspekt, nikt tu (Europa Środkowo-Wschodnia) nie rozliczył się tak na prawdę ze swoją przeszłością.
Nie rozliczyli się komuniści na Węgrzech za 1919 rok, za ludobójstwa i czerwony terror i nie rozliczyli się za okres Stalinizmu.
Mało tego, jak ktoś zacznie wymienić nazwiska oprawców z tego okresu, zaraz dostanie łatkę antysemity.
Tak samo jest w Polsce, "Pan" Morel i reszta oprawców są nie do ruszenia, a Tow. generałowie Kiszczak i Jaruzelski chyba się świetnie bawią na rozprawach.
Nie chodzi o to żeby tych starych ludzi pozamykać w więzieniach, choć Alianci w Spandau pokazali, że to też jest możliwe, ale o przyzwoitość i moralne potępienie ich czynów.
Wracając na Węgry, Szálasi i jego Partia Nyilas rządziłi od października 1944 do kwietnia 1945 na Węgrzech (7 miesięcy).
Będąc dyktatorem, mając absolutną wladzę mianował siebie Nemzetvezető (Przewodnik Narodu).
Szálasi i ci z kierownictwa partii, ktrózy nie uciekli na Zachód zostali powieszeni w 1946 roku.
Ja uważam, że Węgrzy tymi wyrokami rozliczyli się z przeszłością.
Nie rozumiem dlaczego Kertész uważa, że Węgrzy mają się kajać do siódmego pokolenia za zbrodnie popelnione przez kilku fanatyków?
Za co mieliby się rozliczyć Ci Węgrzy, którzy w tym okresie chronili mojego ojca, dla nich obcego człowieka, Polaka, narażając własne życie i życie własnej rodziny? Za to, że nie chronili Żyda?
Co się stało z Szálasim i z kierownictwem Nyilas Párt po wojnie o tym już pisałem, ale Partia to nie tylko kierownictwo.
Po 1947 roku, kiedy komuniści po sfałszowanych wyborach doszli do władzy masowo przyjmowali w szeregi ÁVO (odpowiednik UB) członków Partii Nyilas, potrzebowali ludzi bezwzględnych, których mogli szantażować z przeszłością, do brudnej roboty. Byli w tym dobrzy.
Nic dziwnego, że na ogół spokojni Węgrzy w 1956 roku dla ÁVO nie mieli litości wieszając ich na drzewach w Budapeszcie.
Kto teraz ma się rozliczyć i z czego?
Ribizli napisał(a):Imre uwaza, ze Niemcy wyciagneli wnioski z historii, a Wegrzy nie wyciagneli.
Polemizowałbym z tym, bez wątpienia życie inaczej wygląda patrząc z Berlińskiego "Rózsadomb", niż
w post DDR-owskich miasteczkach, gdzie ludzi są bez pracy i bez szans, nazywani pogardliwie Ossis przez
zachodnich współobywateli.
Tam dopiero jest popularna ideologia nazistowska.
Ribizli napisał(a):I jesli w obydwuch wywiadach mowi jasno o odradzaniu sie faszyzmu, antysemityzmu na Wegrzech to mowi to z wlasnej perspektywy. Porownuje obecna atmosfere na Wegrzech do atmosfery konca lat 30-tych. Wtedy tez nikt nie wiedzial, co bedzie dalej i dokad to zmierzalo (a dzisiaj juz wiemy).
Nie do końca można porównać dziesiejsze czasy do lat 30-tych.
Dziesiejsza prawica i ultraprawica to reakcja na brak rozliczenia sie z poprzednim systemem a nie odrodzenia się czegokolwiek.
Ludzie widzą, że rządzą ci sami ludzie, może trochę przefarbowani.
Ludziom może się nie spodobać deklaracja Pana Pereza http://www.youtube.com/watch?v=UPHCiGL6r-M
Od 1919 do 1944 rzadził Horthy na Węgrzech, jakby był "faszystą" lub popełnił zbrodnie przeciw ludzkości, to nie byłby
świadkiem w procesie w Norymbergii, tylko oskarżonym.
Czytałem jego wspomnienia, to nie Mein Kampf, to są zapiski kontradmirała na wygnaniu.
A na koniec mała uwaga, ani w Niemczech ani na Węgrzech nie było faszyzmu.
Faszyzm był we Włoszech.
Reszta to robota Sowieckich propagandystów, widocznie trudno było wytłumaczyć prostym ludziom
dlaczego socjalizm to cacy a narodowy-socjalizm to be, i czym to się różni (w sumie niczym).
Advocatus diaboli