18-04-2013, 22:04
Chcą zmienić nazwę ulicy, bo oznacza "twoja dupa"
Od blisko pół wieku byli zameldowani przy Szegedyńskiej, teraz dostają urzędowe pisma z informacją, że ich ulica to jednak Segedyńska. Wczoraj o tę jedną literkę narobili radnym niezłego rabanu. Usłyszeli, że "szeged" to z węgierska "twoja dupa"
Czyli wychodzi na to, że ulica na Wrzecionie, która warszawiakom ma przypominać o mieście w południowych Węgrzech, wyróżnia raczej to wstydliwe miejsce, gdzie się kończą plecy. Wszystko dlatego, że któremuś z miejskich urzędników, i to bardzo dawno temu, pomieszała się wymowa węgierskiego "s" i "sz". Bo miasto Szeged czyta się jak "Seged", który po polsku jest Segedynem, jego ulica zaś to Segedyńska. Niedawno w tej sprawie ratusz konsultował się nawet z Instytutem Węgierskim. Ja spytałem naszego redakcyjnego kolegę Krzysztofa Vargę - potwierdził słowa urzędniczki: "seg" (czytany jako "szeg") to "dupa", a "-ed" znaczy "twoja".
Ani myślą wymieniać dokumentów
Delegacja z Wrzeciona, która stawiła się na wczorajsze spotkanie komisji nazewnictwa, nie chciała jednak słuchać o tych językowych niuansach. - Przydział mieszkania z WSM dostałam w 1966 r. w bloku przy Szegedyńskiej. Tak mam we wszystkich dokumentach, taka nazwa jest też na wszystkich budynkach. Teraz przypadkowo dowiaduję się, że coś się zmieniło. Trwają uwłaszczenia za złotówkę i hipoteka przysyła mi pismo, że to ul. Segedyńska - żaliła się jedna ze starszych kobiet. Jej sąsiedzi protestowali, że ani myślą wymieniać dokumentów.
Sprawa wypłynęła dlatego, że pod koniec zeszłego roku prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zatwierdziła nowy katalog nazw obowiązujących w mieście. Radni pracowali nad nim miesiącami. Wprowadzili około 300 poprawek (np. usankcjonowali ul. Barbórki zapisaną wcześniej z błędem ortograficznym). Urzędnicy zapewniali, że nikt nie będzie musiał wymieniać dokumentów ani ponosić żadnych kosztów. Nasi czytelnicy są jednak zaniepokojeni. „Mieszkam na Woli przy ul. Baonu »Zośka «. Taki adres zawierają wszystkie ważne papiery. Dziś zauważyłem nowe tabliczki z nową nazwą ul. Batalionu »Zośka «. Każdy legalista może nie uznać ważności dokumentu z adresem innym niż w urzędowym rejestrze” - pisze Andrzej Lewandowski.
Tego samego obawiają się mieszkańcy Szegedyńskiej, wśród nich bielańska radna SLD Anna Czarnecka. - Mam działkę pod Warszawą i nawet tamtą gminę muszę powiadomić o moim nowym adresie. Syn kupuje właśnie mieszkanie i adres z dowodu osobistego jest porównywany z aktualnym wypisem z ksiąg wieczystych. Bank może mu odmówić kredytu, a notariusz sporządzenia umowy przedwstępnej - opowiadała o konkretnych problemach związanych z brakiem jednej tylko literki w nazwie ulicy.
Bałagan, za który ktoś musi zapłacić
- Teraz płacimy za bałagan, który trwa bardzo długo, trzeba go było uporządkować i nie wszyscy są z tego zadowoleni - stwierdziła przewodnicząca komisji nazewnictwa radna Anna Nehrebecka (PO). Przypomniała, że ul. Segedyńska formalnie istnieje od października 1967 r. - Tak to przegłosowała ówczesna rada narodowa na Żoliborzu, tak jest we wszystkich papierach, tylko że potocznie zaczęło funkcjonować inaczej.
- Nie mieszkańcy są tu winni, tylko urząd, który źle załatwił tę sprawę. Zrobicie nam ogromną zawieruchę, będzie tylko nienawiść! - grozili ludzie.
- Zmieńmy więc nazwę Segedyńską na Szegedyńską i pójdźmy mieszkańcom na rękę. Niedaleko na Bielanach jest przecież ul. Szekspira, którą też zapisujemy fonetycznie - zauważył radny Sebastian Wierzbicki z SLD. - To byłby jedyny możliwy prawnie krok - zgodził się Marcin Rzońca z Ruchu Palikota, wyliczając, że obecny błędny adres przy Szegedyńskiej oprócz ponad 2 tys. osób mają też szkoła, przedszkole, straż miejska i otwarta przed kilkoma laty mediateka. Za mieszkańcami wstawiał się burmistrz Bielan Rafał Miastowski (PO). Wszystko na nic. Radna Nehrebecka, straciwszy panowanie nad coraz bardziej żywiołową dyskusją, zdecydowała się na unik: najpierw decyzję ma podjąć prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, a ewentualnie dopiero potem radni. Ludzie z Szegedyńskiej wychodzili ze spotkania z poczuciem, że komisja nazewnictwa ma ich w głębokim poważaniu. Ich położenie dobrze oddaje nazwa ulicy w tłumaczeniu z węgierskiego, której używają od prawie 50 lat.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,348...a_Warszawa
Od blisko pół wieku byli zameldowani przy Szegedyńskiej, teraz dostają urzędowe pisma z informacją, że ich ulica to jednak Segedyńska. Wczoraj o tę jedną literkę narobili radnym niezłego rabanu. Usłyszeli, że "szeged" to z węgierska "twoja dupa"
Czyli wychodzi na to, że ulica na Wrzecionie, która warszawiakom ma przypominać o mieście w południowych Węgrzech, wyróżnia raczej to wstydliwe miejsce, gdzie się kończą plecy. Wszystko dlatego, że któremuś z miejskich urzędników, i to bardzo dawno temu, pomieszała się wymowa węgierskiego "s" i "sz". Bo miasto Szeged czyta się jak "Seged", który po polsku jest Segedynem, jego ulica zaś to Segedyńska. Niedawno w tej sprawie ratusz konsultował się nawet z Instytutem Węgierskim. Ja spytałem naszego redakcyjnego kolegę Krzysztofa Vargę - potwierdził słowa urzędniczki: "seg" (czytany jako "szeg") to "dupa", a "-ed" znaczy "twoja".
Ani myślą wymieniać dokumentów
Delegacja z Wrzeciona, która stawiła się na wczorajsze spotkanie komisji nazewnictwa, nie chciała jednak słuchać o tych językowych niuansach. - Przydział mieszkania z WSM dostałam w 1966 r. w bloku przy Szegedyńskiej. Tak mam we wszystkich dokumentach, taka nazwa jest też na wszystkich budynkach. Teraz przypadkowo dowiaduję się, że coś się zmieniło. Trwają uwłaszczenia za złotówkę i hipoteka przysyła mi pismo, że to ul. Segedyńska - żaliła się jedna ze starszych kobiet. Jej sąsiedzi protestowali, że ani myślą wymieniać dokumentów.
Sprawa wypłynęła dlatego, że pod koniec zeszłego roku prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zatwierdziła nowy katalog nazw obowiązujących w mieście. Radni pracowali nad nim miesiącami. Wprowadzili około 300 poprawek (np. usankcjonowali ul. Barbórki zapisaną wcześniej z błędem ortograficznym). Urzędnicy zapewniali, że nikt nie będzie musiał wymieniać dokumentów ani ponosić żadnych kosztów. Nasi czytelnicy są jednak zaniepokojeni. „Mieszkam na Woli przy ul. Baonu »Zośka «. Taki adres zawierają wszystkie ważne papiery. Dziś zauważyłem nowe tabliczki z nową nazwą ul. Batalionu »Zośka «. Każdy legalista może nie uznać ważności dokumentu z adresem innym niż w urzędowym rejestrze” - pisze Andrzej Lewandowski.
Tego samego obawiają się mieszkańcy Szegedyńskiej, wśród nich bielańska radna SLD Anna Czarnecka. - Mam działkę pod Warszawą i nawet tamtą gminę muszę powiadomić o moim nowym adresie. Syn kupuje właśnie mieszkanie i adres z dowodu osobistego jest porównywany z aktualnym wypisem z ksiąg wieczystych. Bank może mu odmówić kredytu, a notariusz sporządzenia umowy przedwstępnej - opowiadała o konkretnych problemach związanych z brakiem jednej tylko literki w nazwie ulicy.
Bałagan, za który ktoś musi zapłacić
- Teraz płacimy za bałagan, który trwa bardzo długo, trzeba go było uporządkować i nie wszyscy są z tego zadowoleni - stwierdziła przewodnicząca komisji nazewnictwa radna Anna Nehrebecka (PO). Przypomniała, że ul. Segedyńska formalnie istnieje od października 1967 r. - Tak to przegłosowała ówczesna rada narodowa na Żoliborzu, tak jest we wszystkich papierach, tylko że potocznie zaczęło funkcjonować inaczej.
- Nie mieszkańcy są tu winni, tylko urząd, który źle załatwił tę sprawę. Zrobicie nam ogromną zawieruchę, będzie tylko nienawiść! - grozili ludzie.
- Zmieńmy więc nazwę Segedyńską na Szegedyńską i pójdźmy mieszkańcom na rękę. Niedaleko na Bielanach jest przecież ul. Szekspira, którą też zapisujemy fonetycznie - zauważył radny Sebastian Wierzbicki z SLD. - To byłby jedyny możliwy prawnie krok - zgodził się Marcin Rzońca z Ruchu Palikota, wyliczając, że obecny błędny adres przy Szegedyńskiej oprócz ponad 2 tys. osób mają też szkoła, przedszkole, straż miejska i otwarta przed kilkoma laty mediateka. Za mieszkańcami wstawiał się burmistrz Bielan Rafał Miastowski (PO). Wszystko na nic. Radna Nehrebecka, straciwszy panowanie nad coraz bardziej żywiołową dyskusją, zdecydowała się na unik: najpierw decyzję ma podjąć prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, a ewentualnie dopiero potem radni. Ludzie z Szegedyńskiej wychodzili ze spotkania z poczuciem, że komisja nazewnictwa ma ich w głębokim poważaniu. Ich położenie dobrze oddaje nazwa ulicy w tłumaczeniu z węgierskiego, której używają od prawie 50 lat.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,348...a_Warszawa
Waldemar Kugler - pilot wycieczek, przewodnik.
Węgry dla każdego!
Węgry dla każdego!