01-09-2013, 19:02
Z kasjerką w panoptikum w Nyirbator porozumiewałem się turystycznym angielskim bez problemu. Również na kąpielisku w Hajdunanas kasjerka w średnim wieku wydelegowała młodszą koleżankę do kontaktu ze mną i dalej poszło jak z płatka. Nawiązałem też bliższy kontakt z barmanką w tamtejszym barze - śmieszny akcent, angielski nie oksfordzki, ale zrozumiały. Na kempingu w Sarospatak recepcjonistka mówi po angielsku, w Nyirbator także. Podobnie na kąpielisku ratowniczka składając słowa wytłumaczyła mi konieczność chwilowego wyjścia z wody (water is too deep for the girl), po czym podniosła dno basenu. Ze dwie osoby w odpowiedzi na mój węgierski w stylu "trzy osoby - dwa dni - namiot - parking - płacić" same proponowały przejście na angielski. Oczywiście nie wszyscy kontaktują po angielsku, ale przypuszczam, że w naszym kraju, też o wielkim potencjale turystycznym, nie byłoby lepiej. Dla mnie porozumienie się jakimikolwiek sposobem jest częścią zabawy i jeśli jest to płynny angielski, to zabawa jest słaba.
No ale piszcie, Koledzy, piszcie, bo kanikuła się kończy i do maja będzie na forum posucha, wszyscy będą wspominać, jak to co dzień był przynajmniej jeden nowy post z serii "gdzie jechać" albo "jak dojechać". Byle nie skończyło się tak jak z sympatycznym i ambitnym Kolegą K., który próbował kontaktować się po węgiersku, a teraz jego nick w starych postach (chyba na jego własne życzenie, bo nic złego nie naskrobał) jest usunięty i w dodatku przekreślony...
No ale piszcie, Koledzy, piszcie, bo kanikuła się kończy i do maja będzie na forum posucha, wszyscy będą wspominać, jak to co dzień był przynajmniej jeden nowy post z serii "gdzie jechać" albo "jak dojechać". Byle nie skończyło się tak jak z sympatycznym i ambitnym Kolegą K., który próbował kontaktować się po węgiersku, a teraz jego nick w starych postach (chyba na jego własne życzenie, bo nic złego nie naskrobał) jest usunięty i w dodatku przekreślony...