12-09-2018, 13:25
To 499 to 500 forintów (płacąc gotówką). Więc dolna granica czegoś, co można nazwać winem. Biorąc pod uwagę, że butelka kosztuje ok 100 forintów, winogrono to koszt 100-150 forintów, podatek to 127 forintów, marża Tesco też jakaś jest (przynajmniej - 20%, czyli dajmy na to 100 forintów), plus koszty transportu, to naprawdę ciężko byłoby, żeby poniżej tej sumy dostać produkt, który możemy nazwać winem. Bardzo często do Węgier przywozi się zlewki z południowych Włoch w cenie 25-50 eurocentów za litr, które potem dosładza się i zakwasza, by miały jakikolwiek smak, sprzedając je potem za 300-400 forintów. Choć formalnie, w świetle prawa jest to wino, to technologicznie daleko mu do tego co jest prawdziwym winem (niedosładzanym, niezakwaszanym, itp...).