Budapeszteńskie muzea - sierpień 2013 r.
#1
W sierpniu 2013 r. postanowiłem odłożyć nieukończoną pracę i "naostrzyć piłę" choć przez tydzień w najpiękniejszym w Europie mieście, wiadomo którym. Nawet nie chciało mi się zastanawiać się nad jakimś nowym miejscem na Węgrzech do zwiedzenia - po prostu wyjechać i odpocząć. Padło więc na znane kąty, czyli Budapeszt.

Początek sierpnia - chyba jeszcze pamiętamy - rekordowe upały, zarówno po naszej, jak i po tamtej stronie Karpat. Ale zaplanowaliśmy z żoną wypoczynek, przy którym nie przeszkadzały - muzea. Wszystkich w Budapeszcie nie zwiedziłby człek i w 3 miesiące, te zaś, które odwiedziliśmy, zaledwie musnęliśmy.

Na pierwszy ogień Muzeum Historii Wojen przy Tóth Árpád sétány. Bogate zbiory, bardzo przydatne (dla osób mniej zaznajomionych z historią Węgier) tablice z opisami poszczególnych epizodów w dziejach naszych przyjaciół. Z pewnym zdziwieniem zauważyłem, że ekspozycja rozpoczyna się od Wiosny Ludów, nie ma tam wcześniejszych dziejów oręża węgierskiego, choćby w malarstwie i rekonstrukcjach, którymi inne działy muzeum były urozmaicone. Czyż bitwa pod Nándorfehérvár, w której sławny Hunyadi János pogromił Turków, nie zasługuje na wzmiankę? Ale cóż, nie mnie dokonywać wyboru, nie nasza to historia. Są eksponaty z uzbrojenia, dużo umundurowania, zdarzają się osobiste pamiątki, nawet przedmioty należące do gen. Bema! W ogóle ten dział zawierał sporo poloników. Kolejne działy to okres I, a potem II wojny światowej i wreszcie poświęcony powstaniu z 1956 r., akurat w tym okresie zamknięty, co pracownica muzeum uprzejmie mi wyjaśniła, ale po węgiersku, więc pojąłem tyle, że dział zamknięty. Wrażenie (z perspektywy znajomości późniejszych dziejów) wywarł na mnie wysiłek wojenny Węgrów w I wojnie światowej. Nie wiem, jakie wtedy panowały nastroje społeczne i na ile Węgrzy identyfikowali się z c. i k. monarchią, ale mobilizacja była powszechna i straty też ogromne. Przykro pomyśleć o zakończeniu tego epizodu, bo dla Polaków oznacza on coś zupełnie innego. Działy obu wielkich wojen są ułożone według schematów: początek wojny, działania wojenne, finał, losy jeńców wojennych. Na jednej z tablic zwraca uwagę lapidarnie, ale rzetelnie opisany epizod masakry zimowej w Baczce, w tym liczba ofiar wśród kobiet i dzieci. Węgrzy pochwalili się za to (słusznie) epizodem pomocy Polakom po kampanii wrześniowej; są również eksponaty i z tego okresu. Na zakończenie jest też wystawa zabawek militarnych (jeśli ktoś ma dzieci, to może być ciekawe) oraz sklepik z pamiątkami, gdzie można nabyć figurki żołnierzy z różnych epok. Uwaga na instalację alarmową! Wystarczy wystawić bodaj palec gdzie nie trzeba, a rozlega się wycie alarmu i na miejscu zjawia się ochroniarz (z bronią u boku, jak przystało na muzeum militariów).

Następne było Muzeum Etnograficzne. Nie opisuję tu zbyt szczegółowo, bo na Forum mamy osobny dział. Poza tym na razie muszę przerwać, ciąg dalszy nastąpi.
Odpowiedz
#2
Muzeum Etnograficzne polecam wszystkim wrażliwym na piękno regionalnych strojów, bo bogactwo zgromadzonych tam zbiorów tego rodzaju po prostu przytłacza. A są też inne eksponaty, głównie przedmioty codziennego użytku (które niekiedy same w sobie przypominają dzieła sztuki, najwidoczniej z potrzeby serca ludzi nawet dalekich od świata artystów). Jest też sporo nowoczesności: ekrany z wyświetlanymi przez cały czas dokumentalnymi filmami i innymi opracowaniami, dotyczącymi różnych form rzemiosła i rękodzieła oraz miejscowych obyczajów; ale po węgiersku, co jednak wielu użytkownikom Forum nie przeszkodzi. Na nas jednak największe wrażenie wywarła wystawa czasowa. Składała się z fotografii wykonanych amatorskim sprzętem i metodą, lecz bardzo starannie zaaranżowanych, przedstawiających ludność pewnej wsi na południu Węgier, w pobliżu Villány. Pierwsze zdjęcia pochodzą sprzed I wojny światowej. Wykonał je miejscowy nauczyciel pochodzenia niemieckiego, lecz o zmadziaryzowanej pisowni nazwiska (niestety, umknęło mi z pamięci). Wieś zamieszkiwali potomkowie osadników ze Szwabii, Serbowie, Romowie, bodajże również Chorwaci i, oczywiście, Węgrzy. Dla tych ludzi zetknięcie się z fotografem, choćby i amatorem, stanowiło wtedy sytuację niezwykłą, co podkreślali starannym, odświętnym strojem i niezwykłą powagą. Z wyjaśnień na tablicach wynika, że kres tej wieloetnicznej, żyjącej w niezwykłej harmonii i wzajemnym szacunku społeczności położyły dopiero lata po II wojnie. Mimo wszystko potomkowie zwłaszcza niemieckich osadników żyją w tamtych stronach do dziś. Miłośnikom villányskich win znajomo zabrzmią nazwiska Bock, Gere i inne. Bardzo budujący i optymistyczny przykład, skłaniający do konkluzji, że ludzie przeważnie żyją w zgodzie, jeśli nie wmiesza się w to polityka.

Kolejne muzeum, jedno z zamkowych, to Muzeum Historii Budapesztu. Jego część stanowią też fragmenty piwnic pod zamkiem (jakże miło się je zwiedza w upalny dzień) oraz kaplicy królewskiej z uruchamianą czujnikiem ruchu aparaturą odtwarzającą nagrania muzyki sakralnej. Drzewa genealogiczne władców uświadamiają zwiedzającym, że polsko-węgierskie związki dynastyczne to nie tylko Władysław Warneńczyk. Są też bogate zbiory pochodzące z wykopalisk z tych terenów. I ponownie ciekawa wystawa czasowa: o związkach kulturowych i historycznych Węgrów i Ormian. Na jednej z tablic wspomniano nawet o teorii naukowej, głoszącej pokrewieństwo językowe tych dwóch narodów, lecz nie mnie się wypowiadać na temat jej słuszności. W każdym razie odniosłem wrażenie (może mylne), że wystawy czasowe o takiej wymowie to jakby reakcja na dzisiejsze czasy "wzmożeń patriotycznych", które z natury rzeczy zawężają ludziom horyzonty. A może nie mam racji...

Do muzeum zaliczyłem także Oceanarium i Tropikarium w dzielnicy Budafok, więc dość daleko od centrum, choć z dobrym dojazdem. Jak wspomniałem już w innym poście, może nie przedstawia się ono tak imponująco, jak na stronie internetowej, ale warto je zwiedzić. Bogactwo form morskiej fauny jest doprawdy niesamowite! Aż trudno przejść od jednego akwarium do drugiego, bo żal. Kulminacyjny moment to, rzecz jasna, karmienie rekinów pływających w dużym, szklanym basenie. Dwóch nurków w aparatach schodzi do wody i pływające wokół nich zupełnie spore rekiny karmią z ręki rybami. Rekiny zaś, niczym oswojone psy, grzecznie biorą swoje porcje w zęby, odpływają gdzieś w kąt, żeby zjeść otrzymany przysmak, po czym zgłaszają się po dokładkę. Bardzo to miło wygląda, rekiny pływają w otoczeniu mniejszych ryb, których nie atakują, ale mimo wszystko pracownicy są odważni... Oczywiście to największa atrakcja dla szkolnych wycieczek.

To tylko okruch z muzealnego bogactwa Budapesztu, ale może przyda się komuś na zachętę do odwiedzenia i takich miejsc w naszym ulubionym mieście.
Odpowiedz
#3
Bardzo ciekawy opis. Następnym razem zwiedze te muzea i Oceanarium.
Odpowiedz
#4
(01-10-2013, 16:52)Orvos napisał(a): (...)
To tylko okruch z muzealnego bogactwa Budapesztu, ale może przyda się komuś na zachętę do odwiedzenia i takich miejsc w naszym ulubionym mieście.

Uzupełniając wątek muzealny chcę dodać bardzo nietypową placówkę. Wydawało mi się, że na Forum o niej wspominałem, ale nawet wspomagając się "szukajką" nie odnalazłem żadnej informacji, więc na wszelki wypadek napisze kilka zdań.

Otóż jest to muzeum mniej lub bardziej starych samochodów Język

Nazywa się ono "Alomauto" i znajduje się w południowej części Budy. Trafić tam nie jest łatwo (mapka jest w poniższym linku strony www tej placówki, więc teraz już łatwiej trafić), tym bardziej, że ja miałem tylko przybliżony adres, a nawet pytani pracownicy pobliskiej stacji benzynowej też nie potrafili pomóc.
Placówka mieści się w takim dziwnym hangarze i poprzez brak okien jest cały czas sztuczne oświetlenie, które co ciekawe sprzyja ekspozycji. Wchodząc tam mamy wrażenie, że przenieśliśmy się do innego świata, a konkretnie do USA z lat 40-tych, 50-tych, 60-tych. Bo głównym motywem jest pokazanie amerykańskich krążowników szos. Pokazanie ich w scenografii przypominającej tamte czasy. Jest oczywiście zdjęcie Elvisa Presleya, nowojorskie parkomaty, zainscenizowana scena pogrzebu z potężnym karawanem w roli głównej, a nawet fragment samochodowego warsztatu z amerykańskiej prowincji z wystającymi od spodu samochodu nogami (zapomnijmy, że to tylko manekin) mechanika naprawiającego swoje auto.
Stoi w tym miejscu kilkadziesiąt sztuk weteranów amerykańskich autostrad, różne chevrolety, buicki, cadillaki, lincolny z chromowanymi zderzakami, skórzanymi siedzeniami i bagażnikami o powierzchni łazienki w bloku.
Co ważne te samochody można dotknąć, na niektórych tylnych zderzakach można wręcz przysiąść, bo wystają niczym ławeczka, no niestety nie można do tych samochodów wsiąść i odjechać ... chociaż w zasadzie nie do końca, bo część tych pięknych weteranów szos MOŻNA KUPIĆ, to znaczy może kupić ten kto dysponuje sporą kasą, bo ceny niskie nie są.
Wychodząc z tego nietypowego muzeum musimy się przez pewien czas przyzwyczajać do pospolitego widoku standardowych opli, fordów, czy fiatów na ulicach. Jestem przekonany, że za 50 lat nikt nie zrobi muzeum zunifikowanych samochodów z początku XXI wieku. Bo nie mają czaru oldtimerów z błotnikami jak płetwa rekina.

Informacje praktyczne (mapka godziny otwarcia, szczegółowy cennik) są w linku. Tutaj podam tylko cenę standardowego biletu dla dorosłego - 1500 FT i dziecka do 15 roku życia - 800 FT. Jak widać całkiem umiarkowane.

http://www.alomautokiallitas.hu/index.php
Odpowiedz
#5
Dobrze pamętasz, andrasz. Była już kiedyś o tym mowa. Na szczęście informacji nigdy nie jest za dużo Oczko
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Węgry 2013 namioty Eniu91 10 14,966 13-04-2016, 17:23
Ostatni post: Eniu91
  Budapeszt VIII.2013 Rafał 13 13,204 27-10-2013, 5:51
Ostatni post: javin
  Góry Zemplińskie - okolice Tokaju V/VI.2013 Rafał 1 6,159 16-06-2013, 14:34
Ostatni post: fvg
  Majówka 2013 Tokaj maciekw 5 10,121 06-05-2013, 15:24
Ostatni post: Grzegorz
  majówka 2013 Sarospatak-Miskolc-Balmazujvaros eplus 0 4,309 05-05-2013, 9:20
Ostatni post: eplus



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości