17-07-2014, 23:57
Jest duszno, jest późno i jest ból w kończynach dolnych i marzę o basenie. Krótki spacer, mamy aquapark i można się zrelaksować. Wskakujemy do cieplutkiej wody obok Aquariusa, niestety zewnętrznych basenów nie obejrzymy, po ok 30 minutach nadchodzi pani burza. Wszyscy uciekają do środka, na 15 minut zjeżdżalnie nieczynne więc do basenu leczniczego włażą prawie wszyscy, wygladamy komiczne, jak uczestnicy wodnej konferencji. Obok mnie siedzą Słowacy albo Czesi a ja w ramach zacieśniania więzi sąsiedzkich mam ochotę powiedzieć, że moja babiczka pochazi z Chrzanowa. Baseny wewnętrzne są fajne, osobna sala dla maluchów, junior ma duże zjeżdżalnie, sztuczną falę, dziką rzekę z niby grotą. W sumie jest ok, tak do 2 h, potem zaczyna być nudno i się ewakuujemy. Nie lubimy zamkniętych miejsc, szum miliarda osób i gwizdki ratowników odbijają się od ścian i powodują chaos w głowie. Ogólnie polecam, dla 8 latka dobre miejsce.
Idziemy do auta, dużo atrakcji na dzisiaj.
I przystajemy tutaj
robi mi się gorąco na sercu, 'Przechodniu, powiedz Sparcie', coraz bardziej lubię Węgry
Tablica pamiątkowa staje się przyczynkiem do wspomnień, seniorka opowiada o Batorym i Bemie, junior zmienia się w wielkie ucho i łyka informacje jak ciepłe bułeczki. Najbardziej interesuje go jednak II wojna światowa, po której stronie były Węgry, no, niestety po stronie Adolfa. Ale Polakom pomagali. Ja w głowie obmyślam plan kolejnej wycieczki 'szlakiem Polaków na ziemi węgierskiej', mąż dorzuca 'węgierski szlak winny'. Bo Polak i Węgier dwa bratanki. Do i do
Do Tiszaújváros nie dojechaliśmy bo lało, zwiedzać Debreczyna też nie bo lało do ichniego aquaparku też nie, bo stwierdziliśmy, że jeśli to ma być powtórka Aquariusa to jesteśmy za, a nawet przeciw
Zostało do zobaczenia wiele miejsc i wiele wina jeszcze nie nalano, dobrze, że Węgry są blisko
W drodze powrotnej,przez bardzo deszczową Słowację, robię próbę mikrofonu 'czy warto jechać na Węgry i dlaczego tak?'
Tak, bo tam są fajne baseny, pyszne jedzenie i wino. A w sklepie kupisz karty z piłkarzami.
Ale tam jest jednak drogo - dodaje po chwili junior - u nas lody kosztują 4 zł a u nich 400.
- Ale tutaj jest inna waluta, już ci tłumaczyłam
- U cioci Doroty też jest inna waluta a lody jednak nie kosztują setek
No tak, faktycznie powinny coś z tą walutą zrobić !
cdnn. czyli the end
Idziemy do auta, dużo atrakcji na dzisiaj.
I przystajemy tutaj
robi mi się gorąco na sercu, 'Przechodniu, powiedz Sparcie', coraz bardziej lubię Węgry
Tablica pamiątkowa staje się przyczynkiem do wspomnień, seniorka opowiada o Batorym i Bemie, junior zmienia się w wielkie ucho i łyka informacje jak ciepłe bułeczki. Najbardziej interesuje go jednak II wojna światowa, po której stronie były Węgry, no, niestety po stronie Adolfa. Ale Polakom pomagali. Ja w głowie obmyślam plan kolejnej wycieczki 'szlakiem Polaków na ziemi węgierskiej', mąż dorzuca 'węgierski szlak winny'. Bo Polak i Węgier dwa bratanki. Do i do
Do Tiszaújváros nie dojechaliśmy bo lało, zwiedzać Debreczyna też nie bo lało do ichniego aquaparku też nie, bo stwierdziliśmy, że jeśli to ma być powtórka Aquariusa to jesteśmy za, a nawet przeciw
Zostało do zobaczenia wiele miejsc i wiele wina jeszcze nie nalano, dobrze, że Węgry są blisko
W drodze powrotnej,przez bardzo deszczową Słowację, robię próbę mikrofonu 'czy warto jechać na Węgry i dlaczego tak?'
Tak, bo tam są fajne baseny, pyszne jedzenie i wino. A w sklepie kupisz karty z piłkarzami.
Ale tam jest jednak drogo - dodaje po chwili junior - u nas lody kosztują 4 zł a u nich 400.
- Ale tutaj jest inna waluta, już ci tłumaczyłam
- U cioci Doroty też jest inna waluta a lody jednak nie kosztują setek
No tak, faktycznie powinny coś z tą walutą zrobić !
cdnn. czyli the end