Liczba postów: 782
Liczba wątków: 26
Dołączył: 24.05.2012
Reputacja:
364
Byłam parę razy w Chorwacji. Uwielbiam moczyć się w Adriatyku, włóczyć się po jasnych, wąskich ulicach nadmorskich miasteczek. Oczywiście sporo zwiedziliśmy. Ale najciekawsze są krajobrazy, kolory. Niesamowitą frajdę robiło mi spędzanie poranków na plaży. Wstawałam rano i z kubkiem kawy szłam nad brzeg morza, by spokojnie nacieszyć oczy.
Liczba postów: 48
Liczba wątków: 3
Dołączył: 29.03.2013
Reputacja:
17
Też jeździłem do Chorwacji. Byłem w sumie 6 razy pod rząd za każdym razem w innym miejscu. Zaliczone całe wybrzeże od Poreca do Dubrownika. Najlepiej wspominam Peljesac (2010) byliśmy w Trpanj na campingu Vrila plus okoliczne wycieczki. Camping nad brzegiem morza w starym gaju oliwnym z palmami. Zdecydowanie inna bajka. Odmienny klimat , zapachy ziół, odgłosy cykad, w nocy wycie kojotów. Niestety ponad dwa razy dalej i kilka razy drożej niż Węgry (Chorwacji ostatnio trochę przesadzają), więc w tym roku był tydzień w Balatonszemes i nie żałuję. Pogoda dopisała genialnie, no i Balaton temperaturowo bez porównania z Adriatykiem (ok. 30st.). Winko też lepsze niż chorwackie.
Liczba postów: 782
Liczba wątków: 26
Dołączył: 24.05.2012
Reputacja:
364
Przygodę z Chorwacją zaczęłam od Zatonu koło Zadaru. Mieszkaliśmy na campingu w wynajętych namiotach. Plusem było to, że posiadał wszelkie udogodnienia tylu baseny, wypożyczalnię rowerów, bankomat, punkt apteczny itp.. Minusem natomiast, że był ogromny a my mieszkaliśmy na jego końcu. Początkowo chodziliśmy na plażę pieszo (z całym majdanem: koce leżaki, wyżerka, ponton itd.). Potem zastrajkowaliśmy i zaczęliśmy podjeżdżać samochodem. Jednak pobyt był bardzo udany i zachęcił nas po ponownych przyjazdów.